PROLOGNa nasze tegoroczne greckie wakacje Ładniejsza wybrała odwiedzony już 3 lata wcześniej Milos, a ja ze swej strony dołożyłem nowości, czyli Ios, Sikinos i Folegandros

.
Zamieszczona poniżej mapka pokazuje kolejność zwiedzania, wielkość wysp i to, że są w niewielkiej odległości od siebie.

Ponieważ zapowiadał się wyjazd mocno wypoczynkowy, głównie plażowanie

, to zaopatrzyłem nas w odpowiednią lekturę.

Książki przeczytaliśmy w greckich pejzażach

, ale już teraz je skomentuję. Mi się bardziej podobało dzieło V.Hislop, a Ładniejszej to co napisała H.Cygler (baby są jednak jakieś inne

).
Z "Greckiej mozaiki" zapamiętałem greckich uchodźców w Bieszczadach (na to samo zwróciła uwagę Mysza w swojej relacji

) i to jak bezwzględni armatorzy dorabiają się na morskich katastrofach.
"Pocztówki z Grecji" zaskoczyły mnie w kilku miejscach dość ponurym i mrocznym opisem Grecji i mieszkających tam ludzi

. Niewątpliwie autorka ma większą wiedzę ode mnie nt. Grecji, ale nie zgadza się to z moim odbiorem tego kraju. Lektura ta jednak wzmogła moją czujność i wyostrzyła zmysł obserwacji.
Na szczęście nie dane nam było doznać jakichkolwiek przykrości i będąc w rejonach turystycznych, wśród ludzi żywotnie zainteresowanych gośćmi z zagranicy, byliśmy ciągle po "jasnej stronie życia"

.
Pierwszy nocleg był tradycyjnie w Paracinie. Pokój (ze śniadaniem) w hotelu Petrus kosztował tym razem 32 euro

. Jakiś czeski błąd

, bo rok temu płaciliśmy 23 euro. Nawet się zapytałem Pani, czy mnie poznaje
Tak, pamięta, a cena za pokój to jednak właśnie 32 a nie 23

. W hotelu znowu jakaś impreza, tym razem 18-tka tej dziewczyny

.

My się spieszymy do kantoru wymiany walut, przed którym widzimy na chodniku olbrzymią plamę krwi

.
Zdenerwowany właściciel mówi, że kantor nieczynny. Na szczęście trochę dalej ( w ostatniej chwili) dokonujemy wymiany po trochę gorszym kursie, a i tak lepszym niż na granicy

. Szybka kolacja w znanym nam już barze "Kebabcinica", dobre piwo, niezłe jedzenie i niedrogo.
Następnego dnia, jeszcze przed południem jesteśmy w Macedonii, a konkretniej to w Kumanowie. Tam wymieniamy walutę, tankuję, robimy ostatnie zakupy (oliwki, feta itp.) i sam szybko penetruję pobliski targ. Podoba mi się i już wiem, że w drodze powrotnej zajrzymy tam ponownie razem, na ostatnie zakupy upominków, papryki itp.

.
Kolejny przystanek na granicy z Grecją. Ostatnie tankowanie taniej benzyny i posiłek w restauracji Porta EU, którą kiedyś pochwaliłem

. Tym razem było fatalnie, kelnerka obecna ciałem, ale myślami gdzieś indziej, a panierowany kotlet wieprzowy to twarda, przesolona deska, chyba z przed tygodnia

. Zgrzeszyłem i nie zjadłem wszystkiego

. Nawet sałatkę szopską zrobiliśmy wczoraj z żoną lepszą na kolację

niż ta, którą nam tam zaserwowano
Trochę późno dojechaliśmy do portu w Rafinii (właściwie to do Nea Makri) , a ostatni kręty odcinek dojazdowy mocno mnie wykończył. Miałem kilka adresów, ale wzięliśmy pierwszy wolny czyli Nireus hotel za 35 euro. Wygląda to jak kiepski pensjonat sanatoryjny z PRL-u, ale nie miałem siły szukać czegoś lepszego

.


Mocno zmęczeni, ale jutro zaczniemy już właściwy wypoczynek

.