Re: Śladami Kulek ... i nie tylko - Południowy Peloponez 201
Wt.13.09. Nad Kanał Koryncki mamy ok. 250 km. Jedziemy autostradą, a ja sobie myślę, że ta nasza miłość do Grecji z roku na rok wystawiana jest na coraz cięższe próby
. Prawie wszystko drożeje, a bramek na autostradach to już tyle poustawiano
, że następnym razem postaram się je omijać
. Będziemy jechać dłużej bocznymi drogami, ale przy okazji coś się tam pozwiedza i krajobrazy inne, i zatrzymać się można w ładnym miejscu
.
Dobrze, że chociaż ceny apartamentów są mniej więcej takie same jak 10 lat temu. Chyba działa "niewidzialna ręka rynku"
. Gorzej, że smak sałatki greckiej nie jest już taki jak kiedyś, pomidory to chyba produkują w fabrykach, podobnie jak na filmie "Skrzydełko czy nóżka" z Luisem de Funes
.
I tak sobie rozmyślając, szybko dojechaliśmy nad Kanał Koryncki
. Jeśli przejeżdżamy w pobliżu, to zatrzymujemy się tutaj, bo nie dość, że niesamowicie wygląda ten kanał, to czasami coś ciekawego się dzieje
. Jednego razu, dzielny młody człowiek (o wyglądzie księgowego, nie jakiś superman
) skakał na bungie. Kiedy indziej majestatycznie (czyt. wolno i ostrożnie
) przepływała tamtędy flotylla dużych statków.
Tym razem nic się nie działo, ale Ładniejszej tak się tam podoba, że następnym razem też pewnie nie odpuści
.
W tym roku ugiąłem się pod Jej prośbami i pojechaliśmy po raz pierwszy zobaczyć miejsca, dawno temu rozsławione przez "córy Koryntu"
.
Zgodnie z sugestiamii jednego z forumowiczów
, ruiny starożytnego Koryntu oglądaliśmy zza płotu (siatki) i wg mnie jest to rzeczywiście dobry pomysł
.
Proszę popatrzeć co można obejrzeć za darmo
. Te siedem doryckich kolumn to pozostałości po świątyni Apollina (540 r. p.n.e.), która podobno była wzorem dla świątyni Ateny na ateńskim Akropolu.
Starożytny Korynt - jak praktycznie każde miasto w basenie Morza Śródziemnego - ma burzliwą historię i przeżywało wzloty i upadki. Przykładowo w 146 r. p.n.e. Rzymianie zrównali miasto z ziemią
, żeby sto lat później (na polecenie Juliusza Cezara) wspaniale je odbudować
. W czasach bizantyjskich zrujnowane m.in. przez trzęsienia ziemi zostało jednak ponownie odbudowane. Po haniebnej IV krucjacie, jesienią w 1205 r., Korynt razem z niemal całym Peloponezem znalazł się w rękach krzyżowców, którzy (a później ich następcy) władali tymi terenami aż do połowy XV wieku. Jednym z nich był
Wilhelm II Villehardouin i przeprowadził on znaczną rozbudowę twierdzy (Akrokorynt) ponad miastem. Jeszcze o nim przeczytamy w tej relacji
. Korynt przeszedł później pod kontrolę Wenecjan i Turków osmańskich, aż do odzyskania przez Grecję niepodległości w 1830 r.
Wróćmy jednak do cór Koryntu
, które urzędowały na tutejszym wzgórzu (akropol), zwanym Akrokoryntem. Według legendy to na tę górę musiał wiecznie wtaczać kamień nieszczęsny Syzyf. My wtoczyliśmy się bez problemu
. Widok z parkingu.
Wejście jest za darmo, ale o ile dobrze pamiętam
, należy zgłaszać swój powrót z tego rozległego terenu. Zachowane mury obronne maja ok. 2 km długości.
Miejscami może być niebezpiecznie i na pewno trzeba uważać przy robieniu zdjęć
.
W świątyni Afrodyty (zostały ponoć tylko fundamenty) w czasach starożytnych (przed rzymską dominacją) setki kapłanek uprawiały obrzędowy, ale płatny seks
.
Było, minęło
, wdrapujemy się na najwyżej położone fragmenty twierdzy.
Widoki przepyszne
.
Akrokorynt jest super na spacery przy ładnej pogodzie
. Teraz trzeba już jednak pokonać te 200 km do Koroni, jadąc na ukos przez Peloponez. Wybrałem wariant najłatwiejszy, najszybszy i najdroższy. Autostradą przez Trypolis do Kalamaty, a później jest już tylko jedna lokalna droga do Koroni.
Zajeżdżamy do znanych nam już (pobyt w 2012 r.) Marinos Bungalows. Pana Marynarza (tak sobie nazwałem właściciela
) chwilowo nie ma.
Idę do sąsiednich Pelagia Apartments, turyści są, właścicielki nie ma. Wracam i jest już Pan Marynarz; chyba nas nie poznaje
. Jest trochę smutny, bo przed chwilą Holendrzy nie zdecydowali się na nocleg w tym miejscu. Pokazuje nam pokój - ten sam co cztery lata temu, praktycznie nic się nie zmieniło
- i podejrzewam, że wyglądał on podobnie 24 lata temu
.
Standard niski, ale Pan Marynarz ma dla nas "special price" 30 euro/noc
. Chcemy tu zostać pięć nocy i dlatego bez wahania, z pełnym przekonaniem mówię swoją cenę, że tylko 25 euro/noc
. Zgoda, zostajemy.
To miejsce ma niewątpliwie trzy zalety
. Ładny widok na morze i Koroni, wygodny parking i mało sąsiadów. Na koniec naszego pobytu (weekend) przyjechała grecka para, ale byli spokojni i sympatyczni
.
Panu Marynarzowi przypominam jego opowieści, że był mechanikiem na statku, a będąc w Szczecinie przeżył ogromny sztorm
. No to sobie w końcu nas przypomniał
.
Potem był wieczorny spacer po Koroni, wspomnienia i ... radość, że znowu jesteśmy w Grecji
.