Re: Śladami Kulek ... i nie tylko
napisał(a) tiwa » 01.08.2014 20:57
cd. Nd.15.06. Pod wodą szału nie było
.
Nad wodą ładniej
.
Na lądzie już pięknie, a czasami dramatycznie, co później pokażę.
Dwa obrazki fotogenicznego mostka.
Czas na zwiedzanie terenów kopalni.
Poprzedniego dnia w muzeum górnictwa obejrzeliśmy na filmach m.in. historię tej kopalni, warunki pracy w niej oraz wspomnienia kobiet i mężczyzn tam pracujących. Niektórzy z nich będąc szanowanymi już pionierami (XX wieku) górnictwa na Milos, nie chcieli nawet odwiedzić tych miejsc. Inni opowiadali o trudach pracy w tej kopalni, ale także o flirtowaniu i zawiązywanych przyjaźniach. Tym było łatwiej przetrwać i powrócić tu po latach.
Jak zapowiadałem będzie dramatycznie, bo włączyłem w aparaciku magiczny cyfrowy filtr "dramatyczny"
.
A tu już nie dramatycznie, tylko nostalgicznie.
Ostatnia fotka w drodze do samochodu. Czy jeszcze kiedyś tu wrócimy ?
Wracając na kemping przystanęliśmy w obszarze Demenaghaki, gdzie nazbieraliśmy trochę czarnych kamieni mając nadzieję, że jest to obsydian
. Longtom pisał, że trochę zostawił, ale inni chyba też zbierali, bo dość trudno było cokolwiek znaleźć. Szlabanów z zakazem wstępu nie przekraczaliśmy
.
Wieczorem na kempingu normalne zajęcia porządkowo-aprowizacyjne. Ścieżkę od namiotu do kuchni (lodówki) miałem już dobrze wydeptaną (w betonowych płytach !). Wysłany po raz kolejny przez Ładniejszą po jakiś półprodukt do sałatki greckiej, zostałem przez bułgarską obsługę kempingu (BOK) zaproszony na kieliszek domowej rakiji. Potem był drugi i trzeci, i ożywiona dyskusja w "języku ogólnosłowiańskim". Stanislav (bardzo sympatyczny) był tu razem z siostrą (Eleni) i zgrabną żoną Marią (pochodzenia rumuńskiego). Był jeszcze jeden Bułgar (typ "Banderasa" w ciemnych okularach) od obsługi basenu i kempingowego busika, ale ten nie chciał się integrować. Po trzech kwadransach udało mi się wyrwać i sprowadzić Ładniejszą. Rakija była bardzo dobra, nie ma to jednak jak własne wyroby
. Później dosiadł się jeszcze grecki kelner Alex (z domieszką krwi francuskiej, ale chyba tej mocnopołudniowej) i dyskusja zeszła na tematy historyczne. Było i o Asparuchowie (pierwszym wodzu Bułgarów) oraz o plemionach greckich (Alex szukał swoich korzeni ?). Rozmowa coraz bardziej zaczęła toczyć się w trudnym greckim języku (o dziwo Stanislav dawał radę), a my powoli udaliśmy się na spoczynek.