Śr. 15.06. cd. Obiecany wcześniej w Rzymie, trzeci (i ostatni w tej relacji) króciutki filmik pokazujący piękno tego miejsca .
Jak zejdę na dół, to gdzieś przy tych kamieniach będę snurkować .
Ostatnia fotka , chciałbym tu kiedyś wrócić .
Pod wodą jest teraz nawet ładniej, niż przy pierwszym zanurzeniu .
Wszystko co dobre ... , wracamy na kemping drugą stroną jeziora. Tak, tak, to nie są mewy, tylko flamingi . Niestety płochliwe to ptaszki i trzymają się z dala od brzegu .
Zaskakujący widok z tego miejsca na plażę Giunco (a wydawała sie taka szeroka ).
Wracamy pieszo, ale spacer przyjemny bo teren czysty i zadbany .
Nie jadąc na plażę samochodem kilkaset metrów, zaoszczędziliśmy 5 euro nie płacąc za parking. Trzymaliśmy się swojego postanowienia, że będziemy unikać opłat za parkingi i wstępy na plaże. W ciągu tych 30 dni zapłaciliśmy tylko 2 euro za parking w Tivoli i 2 euro za wstęp na Spiaggia di Cala Ginepro di Orosei.
To nie były jedyne oszczędności . Nie licząc tych trzech pizz w Rzymie oraz piwa, lodów i jakiś orzeszków, to chyba ani razu nie jedliśmy w knajpie . Tak jakoś wyszło, że wystarczało to co sami sobie uwarzyliśmy . W tym dniu np. Ładniejsza wypatrzyła ładny kawał schabu z kością (3,99 euro/kg) w Eurospinie i tak to później wyglądało na kempingu .
Kosteczkami chcieliśmy poczęstować psa sąsiadów, ale jego pani powiedziała, że pies na diecie , tylko sucha karma itp. Biedny niemiecki wilczur , bo to była niemiecka rodzina z dwójką małych dzieci, które spały w namiocie (pilnowane przez psa), a rodzice w "Kulkowozie" czyli VW Caddy Camp.
Wg mojej oceny, turyści na Sardynii to 70% Włosi, 20% Niemcy i 10% pozostałe nacje.
Drudzy sąsiedzi też Niemcy, a jutro przecież mecz ...