Re: Śladami Kulek ... i nie tylko - Rzym i Sardynia 2016
Nd. 12.06. Na ten dzień mieliśmy zaplanowany rejs, a następnego dnia ewentualny wyjazd na południe Sardynii. Skoro jednak Ładniejsza zaakceptowała noclegi na Su Porteddu, to wg planu B mogliśmy tu zostać dzień dłużej i tak też zrobiliśmy.
Ze względu na prognozy pogody (sprawdziły się) przełożyliśmy rejs na poniedziałek. Zatem w tym, niejako rezerwowym, dniu udaliśmy się rano na kamienistą Pedra Longa, a po południu na piaszczystą Spiaggia di Pollu.
Przed wyjazdem przeżyliśmy istny najazd
.
Tego typu "pociągi" widzieliśmy w wielu miejscach na Sardynii, ale żeby tu dojechać czymś takim
. Poszedłem zadziwiony do szefa Su Porteddu i razem z gościem, który prowadził ten pojazd, szybko ustaliliśmy, że ten ostatni, to najlepszy kierowca na Sardynii
.
Następnego dnia porozmawiałem z biwakującą tu młodą Polką (mieszkającą w Belgii), że właśnie w niedzielę, turystów
na Cala Goritze było tak dużo, że nie szło na tej plaży gdzie się położyć
.
Szybko dojeżdżamy do naszego pierwszego w tym dniu celu.
Pedra Longa to właściwie nazwa tej skały, którą widzimy z drogi dojazdowej.
To krajobraz na prawą,
a to na lewą stronę.
Oto ta skała w pełnej okazałości.
Nie znaleźliśmy tam dobrego miejsca do poplażowania, a fale i ostre skały zniechęcały do snurkowania
.
Popatrzeliśmy zatem jak inni bawią sie w tym miejscu
.
Nic tu po nas
, jedziemy w to miejsce.
Parkujemy pod drzewami
,
a odpoczywać będziemy tutaj
.
Podobnie jak na Oasis Bidderosa jest gdzie pospacerować i poleżeć. To jest niewątpliwie cecha wielu plaż na Sardynii, są długie i piaszczyste.
Trzy widoczki z krótkiego spaceru.
Koniec plażowania i zrelaksowani jedziemy do Santa Maria Navarrese.
Po drodze widzę ładne skałki, parkujemy i chcę im się przyjrzeć z bliska.
Niestety, trzy hałaśliwe pieski mają radochę, że mogą mnie obszczekać
. Nie zamierzam dawać im powodu do większej radości (aktywności) i jedziemy dalej
.
W Santa Maria Navarrese kupujemy w firmie Nuovo Consorzio Marittimo Ogliastra bilety na jutrzejszy rejs. Jest tam kilka możliwości, my wykupujemy prostą opcję, że tylko do Cala Mariolu (gdzie się pobyczymy do woli
) i z powrotem. Nie chcemy być wożeni cały dzień i oglądać "blue cavy", jaskinie i inne zatłoczone plaże
, i na gwizdek z powrotem na pokład
. Niestety, nie pamiętam dokładnie, czy to było 35 lub 40 euro/os.
Bilety w ręku
, trzeba wracać do Su Porteddu na pierwszy mecz naszych "Orłów" na ME
. Zasiadam wygodnie
, ale nie mają tutaj tego kanału tv, który by transmitował ten mecz
.
Szybko do sąsiadów, czyli Ristorante "Golgo" (Ładniejszą ze mną, nie opuszcza mnie w kłopotach
), tam też nie transmitują
. Czas ucieka, biało-czerwoni pewnie w kłopotach
, rozpoczynam szaleńczy zjazd do Baunei
. To był ten moment, kiedy na pewno przesadziłem
.
Nie jestem rajdowcem, a jechałem jakby to był OS, na szczęście nic się nie stało
. W centrum Baunei znajdujemy odpowiedni bar
.
Milik strzela, ja pokazuję jak się cieszy polski kibic i spotyka się to z uznaniem obecnych
.
Zamawiam piwo (dobre i najtańsze; chyba 3,60), lody dla żony, a nasi wygrywają
.
Jeszcze spacer po Baunei (nic specjalnego), żeby ochłonąć i otrzeźwieć
.
Powrót, bo jutro rano, chyba piękny rejs
...