Śr.30.09.cd. Wchodzimy na ruiny twierdzy w Asos. Widoki są piękne i cieszy fakt, że działalność człowieka jakoś specjalnie nie zeszpeciła tego krajobrazu .
Już jesteśmy na tym co zostało z jednej z baszt,
a w dole lufa w krzokach, ... bo pewnie odrzut był nieprawidłowy (tak by pedzioł Gustlik ).
Brama jest, ale płaskorzeźby lwa weneckiego nad bramą już nie ma .
Są za to ulubione kwiatki Kulek ,
oraz kozy "mutanty", którymi ktoś straszył (Ajdadi ?) w swojej relacji .
W dalszej części twierdzy natkniemy się na starą studnię i ...
nowowybudowane budynki konferencyjne.
Widoki są niezmiennie ładne .
W drodze powrotnej znowu kozy "mutanty",
a tego to dopiero zmutowało
Nieee, to całkiem ładny kociak, który wybrał się na spacer do lasu .
Ponieważ po majowych, tureckich szaleństwach ten wyjazd był "ekonomiczny", to nie dajemy zarobić restauratorom w Asos i wracamy na zakupy do Sami. Tam w centrum są koło siebie dwa markety. Lepiej zaopatrzony i w większości asortymentu tańszy "Dimoulas" oraz "Dionisos", którego główną zaletą jest to, że jedną ze sprzedawczyń jest Polka (20 lat w Grecji). To ona poleciła i sprzedała nam oryginalną fetę . Sałatkę na kolację wyjątkowo wyraźnie czuć było kozą