Re: Śladami Kulek ... i nie tylko - Lefkada i Kefalonia
Nd.20.09. Przykro to pisać, ale Chorwacja nie jest tania
. Mierny nocleg (bez śniadania) kosztował ok.30,5 euro, kolacja podobnie, a parking ok. 6,5 euro.
Nie chcieliśmy korzystać z hostelowej kuchni i szybko wyjechaliśmy z Szybenika postanawiając, że śniadanie zjemy gdzieś po drodze. Miejsce wyznaczyła nam "stara kłamczucha", bo tak zaczęliśmy nazywać zamontowaną w Nissanie nawigację. Nie poprowadziła nas do końca autostradą A1/E65 do przejścia granicznego Nova Sela-Bijaca, lecz kazała zjechać koło miejscowości Mali Prolog w kierunku Jadranki.
Zbyt długo nie narzekaliśmy, bo miejsce na postój było pięknie położone
, tylko pogoda nie najlepsza
.
Bardzo lubię to miejsce, czyli ujście rzeki Neretwy, nazywane czasami "Chorwacką Kalifornią".
Po drodze przyjemnie też było popatrzeć na nasz ulubiony w Chorwacji Peljesac
.
Później "stara kłamczucha" dała popis
prowadząc do portu w Dubrowniku i proponując przeprawę promową do Włoch
. Zarządziłem krótką przerwę, skorygowałem ustawienia i bliżej zapoznałem się z tą niezbyt przyjazną w obsłudze nawigacją.
Przy wjeździe do BiH na małym przejściu granicznym w Ivanicy zaskakująco duża kolejka
. Kolejna granica i jesteśmy w Czarnogórze. Koło Niksica duże wrażenie na nas zrobiło Slanskie jezioro. Zdjęć brak, bo zacząłem się śpieszyć, a jak się kierowca śpieszy to ... zatrzymuje go drogówka
. Policjant najpierw się ucieszył, ale jak zobaczył, że Polak to machnął niepocieszony ręką i poprosił swoją koleżankę o dokończenie zatrzymania. Zanim podeszła, szybko ustaliłem chyba najlepszą strategię postępowania
, tzn. nie mam pieniędzy i nic nie rozumiem
. Tak jak miałem nadzieję, skończyło się tylko na pouczeniu żebym jechał wolno i ostrożnie (nagle zacząłem rozumieć
).
Kolejna granica i jesteśmy w Albanii. Ten kraj zwiedziliśmy dwa lata temu podczas bardzo udanej bałkańskiej eskapady (relacji brak) i nic mnie specjalnie teraz nie dziwiło. Znowu się pogubiłem na ruchliwym rondzie w Durres
, ale nie miało to większych konsekwencji i po chwili pomykałem szybko lewym pasem nowo wybudowanej (wg mnie ciągle w budowie
) autostrady w kierunku Fier.
Dlaczego tylko i wyłącznie lewym pasem
Ponieważ mam wrażenie, że okoliczna ludność jeszcze nie za bardzo wyczuwa różnicę między autostradą i wiejską drogą. Na prawym pasie co chwila mijałem pieszych, rowerzystów, osiołki i inne dziwne pojazdy, nie rzadko zmierzające w przeciwnym kierunku
.
W okolicach Fier nie dość, że zrobiło się już ciemno, to jeszcze były remonty i objazdy. Wspólnie z nawigacją pogubiliśmy się totalnie i dłuższy czas "stara kłamczucha" prowadziła nas po wyjątkowo parszywej drodze
, dobrze, że chociaż w kierunku Gjirokastry
.
Dwa lata wcześniej w Gjirokastrze zwiedziliśmy zamek, muzeum etnograficzne, a w restauracji Kujtimi zjadłem wyśmienite żabie udka
. Tym razem miał być tylko spacer urokliwymi, starymi uliczkami i oczywiście ... żabie udka
Niestety, dojechaliśmy tak późno i byliśmy tacy zmęczeni, że po znalezieniu przyzwoitego hoteliku Bleta (25 euro za pokój ze śniadaniem) poszliśmy tylko na spacer do pobliskiej pizzerii
.
Jednak było coś podobnego do tego udanego pobytu z przed dwu lat
... podczas posiłku znowu lało jak z cebra
.