Re: Śladami Kulek ... i nie tylko - Turcja
Śr.27.05. Plan na ten dzień też był ambitny
. Dolmuszem do Cavusin, a stamtąd pieszo Doliną Miłości
do Uchisar. Po zwiedzeniu twierdzy i zjedzeniu obiadu, powrót Doliną Gołębi do Goreme i na kemping
.
Niestety, tak jak przewidywały prognozy, pogoda popsuła się
. Nic to, zdjęcia będą (jeszcze) gorsze, ale z cukru nie jesteśmy, a jak będzie mocniej padać to się schowamy w jakiejś jaskini, których tutaj nie brakuje
.
Plan zaakceptowany, ale nie przez wszystkich
. Jonny stanowczo oświadcza, że Kapadocja mu się nie podoba
, on też może o czymś decydować
i ... wyjeżdżamy stąd
.
Zapłaciliśmy za kemping i w drogę powrotną
. Nocleg był zaplanowany w Green Park Camping w Agva Merkez nad Morzem Czarnym. Po drodze zatrzymaliśmy się koło słonego jeziora Tuz Golu.
Wielu turystów nie ma, to i "Fast Food" splajtował.
W drodze do Ankary mijamy kolumnę wojskową (to ostatni z pojazdów).
Przejeżdżamy obwodnicą Ankary, nie zatrzymując się w stolicy Turcji. Mam wrażenie, że nie jest to interesujące miasto
.
Dojeżdżamy dość późno na wspomniany kemping, który okazuje się totalnym dziadostwem (70LTR/noc
).
Czw.28.05. Pogoda się nie poprawia i nie ma sensu tu siedzieć. Jedziemy do Edirne, na ostatnie zakupy. Nocować będziemy na tym samym parkingu, na którym zaczynaliśmy naszą turecką podróż
.
Przejeżdżamy przez Stambuł, a na stronę europejską przedostajemy się tym razem mostem Mehmeda Zdobywcy.
W Edirne kupujemy głównie słodycze. Przy zakupie baklawy pani próbuje mnie oszukać przy wydawaniu reszty. No cóż, nawet w Turcji, gdzie szanuje się turystów zdarzają się ludzie mający chwile słabości.
Na posiłek udajemy się do innej knajpy niż poprzednio
. Tym razem wybieramy Aydin Tava Ciger, którego specjalnością jest danie o nazwie Tava Ciger (przypomina to panierowaną baranią wątróbkę). Tam też jesteśmy świadkami czegoś niezwykłego. W czasie naszego pobytu knajpę tę odwiedziło ok. 100 osób (ludzie brali też Tava Ciger na wynos). W tym czasie do sąsiedniej restauracji nikt nie zajrzał
. Dosłownie nikt, zero
Pt.29.05. Szwedzi chcąc mnie choć trochę udobruchać (zrezygnowania z Doliny Miłości i tak im nie zapomnę
), zapytali się czy po drodze byśmy czegoś nie zwiedzili. Zaproponowałem Golubac w Serbii, do którego już dwa razy nie dojechałem, choć miałem go w planach.
Przed zjazdem z autostrady w kierunku Golubaca tankujemy na stacji Lukoil
. Płacę kartą, a babka ewidentnie próbuje mnie orżnąć doliczając 2000 dinarów
. Trochę krzyczę na nią, ale bardziej jestem zadowolony ze swojej czujności. Dojeżdżamy do Golubaca, a tu... zamek w remoncie
.
Ładniejsza przy tablicy upamiętniającej naszego rycerza Zawiszę Czarnego (podobno to zwykły najemnik był, ale honorowy
).
Jedziemy wzdłuż przełomu Dunaju znanego pod nazwą "Żelazne Wrota". Miejsce to robi na mnie duże wrażenie. Zanim dojedziemy do płaskorzeźby Decebala, próbujemy znaleźć miejsce na nocleg. Odwiedzamy m.in. kemping w Brza Palanka znany ze wspaniałej relacji DarCro
serbia-macedonia-i-albania-tropem-tureckich-toalet-t38890-30.html.
Uprzejmie informuję, że było czysto, byli jacyś Niemcy (w drodze do Grecji), ale nie było gospodarza. Jak nie znajdziemy nic lepszego, to wrócimy tu na nocleg.
Jedziemy dalej i przed wioską Donji Milanovac zatrzymujemy się w restauracji "Lepenac". Ach, jaka tam była dobra wieprzowina, palce lizać
.
Wzmocnieni posiłkiem szybko dojeżdżamy do słynnej płaskorzeźby ostatniego króla Daków. Jestem trochę rozczarowany widokiem i w ramach rekompensaty przypomnę, obiecaną wcześniej, anegdotę o Decebalu.
"- Wodzu, nieprzyjaciół jest znacznie więcej, co robić ?
- Zabić ich wszystkich !"
Mam nadzieję, że nic nie pokręciłem, a jeśli tak, to proszę o poprawienie mnie
Wracamy do restauracji "Lepenac" i postanawiamy tam spędzić noc. Szklaneczka rakiji, nastrojowe serbskie ballady i taki zachód słońca sprawiają, że długo nie chcę iść spać
Sb.30.05. Tak to miejsce wygląda za dnia
.
Serdecznie żegnam się z właścicielem o imieniu Toma
.
Wieczorem jesteśmy już we Wrocławiu
. Byliśmy w podróży 28 dni, z czego w Turcji 25. Jak dla mnie najważniejsze były lot paralotnią i balonem, i to się udało zrealizować
. Jeśli miałbym kiedyś wrócić do Turcji, to postaram się odwiedzić Mehmeta z Patary i Yasara z Kapadocji
.
Pozdrawiam czytających, a zwłaszcza piszących