Re: Śladami Kulek ... i nie tylko - Turcja
Nd.17.05. Dzisiaj zrobimy trasę z Patary do Cirali (166 km - 3,5 h). Trzeba tylko jeszcze pożegnać się z gospodarzami tego fajnego miejsca, na które przyjechali już kolejni wspaniali goście w swych szalonych kamperach

.

Chłopaki nie płaczą

, dlatego wystarczyły krótkie, męskie uściski rąk

.
Jedziemy przez tureckie "zagłębie warzywne". Olbrzymie powierzchnie usłane inspektami i szklarniami są widoczne z góry na mapach google

.
Tam gdzie droga wiedzie wzdłuż morza widoki są całkiem zacne

.


Najładniej dla oka jest niewątpliwie w miejscowości Kas i było nam ona później polecana przez holenderskich kamperowców. Przy opracowywaniu planu podróży poważnie zastanawiałem się nad tym miejscem, no ale z czegoś trzeba było zrezygnować

.
Ładniejszej też się tam podobało, ale powiedziała, że domki to powinny być jednak biało-niebieskie


W okolicach Demre niestety, nawet patrząc na morze...

lub góry... widziało się inspekty

.

W Cirali mieliśmy kilka możliwości, gdzie można było stanąć kamperem na nocleg. Jonny wybrał to miejsce, 40 LTR/noc.

Zasłużony odpoczynek przy piwku

.

Z tyłu, 50 m dalej jest tańszy kemping (30LTR/noc) i nawet mi się bardziej podobał, ale trudniej byłoby tam manewrować kamperem.
Z drugiej strony drogi jest miejsce do parkowania za darmo

i nawet można "poharatać w gałę"

Do plaży trochę ponad 100 m, nie było na co czekać

.

Plaża jest dość długa, na jej drugim krańcu Olympos (miejsce znane z relacji Kowala

), które zostawiamy sobie na następny dzień.

Pod wodą "turecka mizeria"

i co gorsza aparacik zaczyna szwankować

.

Kamyki na brzegu wydają się bardziej interesujące


Ogólnie rzec biorąc miejsce całkiem ładne i można nawet spać na plaży

.


Atrakcją wieczoru miało być wspólne oglądanie ogni Chimery

. Lojalnie jednak uprzedziłem, że jest tam 2 km po płaskim, a później 1 km ostro w górę. Kiedy nastały odpowiednie ciemności, okazało się, że pójdę sam

. Po 100 m przyłączył się do mnie bezpański (?) pies i razem było nam raźniej iść

.
Jadąc do Turcji i podejrzewając, że czasami będę chodził sam po różnych dziwnych miejscach, trochę obawiałem się bezpańskich psów. Problemów nie było, te co spotkałem bardzo się bały ludzi. Turcy nie szczypią się z nimi, kamień do ręki i pies zmyka ile sił

.
Koło budki z biletami (a jakże, po 22:00 ale płacić trzeba) piesek gdzieś się zapodział

.
Przy podejściu (i zejściu) w nocy latarka jest niezbędna

Ja miałem swoją ulubioną "czołówkę".
Na górze zaskakująco dużo ludzi

i istna językowa wieża Babel. Języka polskiego nie słyszałem, bo się nie odzywałem

.
Ognie Chimery płoną nieustannie od czasów starożytnych

. Dokładnie nie wiadomo od kiedy i niech już tak zostanie

, jest bardziej tajemniczo

.

Są amatorzy grillowania.

Są też urodzinowe imprezki itp.

Co tu dużo mówić, punkt obowiązkowy, jeśli ktoś trafi w te rejony Turcji

cdn.