Re: Śladami Kulek ... i nie tylko - Turcja
Śr.13.05.cd. Następnym punktem programu jest słynny wąwóz Saklikent. To głównie dla niego kupiłem tę wycieczkę. Można spróbować dostać się tam samemu bez własnego lub wypożyczonego auta. Jak się dowiadywałem, dojazd dolmuszem z Oludeniz do Fethiye to 5 LTR, z Fethiye do Saklikent prawdopodobnie 11 LTR. Jeszcze trzeba wrócić (znowu 16 LTR) i nie spóźnić się na ostatni dolmusz z Saklikent !
Właśnie dojeżdżamy do tego wąwozu

.

Po drodze mijamy rzekę, na której organizowane są spływy na oponach, a właściwie to chyba oponkach

, biorąc pod uwagę ilość wody

.

Mamy dwie godziny czasu na zwiedzanie. Bilet wstępu 6 LTR. Początkowe widoki zapowiadają interesujący spacer

.

Po ok. 200 m przykra niespodzianka

. Koniec wędrówki

. Dalej jest już dość głęboka i zimna woda. Poniższe dwa zdjęcia wykonałem z tego samego miejsca, w obu kierunkach kanionu.


Oczywiście wiedziałem, że jest tam woda. Świadomie wcześniej zrezygnowałem z brodzenia w niej, ale nie spodziewałem się, że spacer "suchą stopą" jest taki krótki

.
Tablica z dobrą radą, przy której...

kręcił się przewodnik, to ten z żółtym kaskiem

. Na pierwszym planie najsympatyczniejsza para z naszego jeepa, a na drzewie "oko Wielkiego Brata"

.

Przewodnik kilka razy namawiał mnie na dalszy spacer, za 20 LTR, bo "woda nie taka zimna"

. Pozostałem wierny swojemu postanowieniu, zresztą żadna z ok. 30 osób, które tam widziałem, nie poszła dalej.
Pozostały czas do obiadu upłynął nam na leniwym wypoczynku z widokiem na "niezdobyty" wąwóz Saklikent

.

Przyzwoity posiłek (bezpłatnie, jako punkt wycieczki) w ładnej scenerii i "po turecku", czyli w kucki

.

Pokrzepieni ruszyliśmy zaliczyć ostatni punkt programu, czyli kąpiel w błocie

. Po drodze przejechaliśmy przez taki mostek

.

Kto z naszego jeepa był na tyle śmiały, żeby utytłać się w tym mało ciekawym błocku

Oczywiście najsympatyczniejsi
Na zdjęciu z tyłu widoczne zabudowania z prysznicami.

Z innych jeepów też tylko nieliczni korzystali z tej wątpliwej atrakcji

.

Po powrocie do Oludeniz, poszedłem do agencji "Pegas", żeby wykupić swoje marzenie, czyli... lot paralotnią z góry Babadag

.
Kiedy w zeszłym roku w listopadowy wieczór obmyślałem plan pobytu w Oludeniz, to po obejrzeniu zdjęć i filmów z takiego lotu, postanowiłem, że ja też to zrobię

.
Wtedy przez pół nocy nie mogłem zasnąć, rozmyślając czy dam radę, czy nie za duże ryzyko

Przecież ja w życiu nawet samolotem nie leciałem
Nadchodzi ta wiekopomna chwila, a pan mówi, że na jutro rano nie ma już miejsc

.
Proponuje lot o 17:00. Przypominam, że mam u niego wykupiony rejs statkiem, który kończy się o tej godzinie i prawdopodobnie nie zdążę. Co robić

Pan dzwoni gdzie trzeba i mówi, że jest dodatkowy termin o 7:00 rano. Przyjadą po mnie na kemping 6:30 - 6:40. Płacę 180 LTR, wieczorem tradycyjnie LM

i spokojnie idę spać. Przez pół roku zdążyłem przywyknąć do myśli, że jakiś doświadczony pilot zwiezie mnie na dół niczym worek kartofli

cdn.