Wt.05.05.cd. Dosłownie kilka kroków od symbolu Stambułu jest taki podziemny zbiornik na wodę. Bagatelizowałem zwiedzanie Cysterny Bazyliki (Pałac Jerebatan), a tu proszę, moim kompanom tam się podobało .
Później w kiosku zakupiliśmy dwie (po jednej na parę) nieszczęsne karty Istanbulkart (10 LTR kaucji od sztuki). Nieszczęsne, bo uważam, że jest to jakiś złodziejski system który kradnie impulsy . Po zakupie karty radzę spokojnie popatrzeć jak się ją doładowuje w automatach na przystanku, a później jeszcze uważniej poobserwować jak ją przykładać do czytnika. Szybkie i nerwowe machanie kartą kończy się utratą impulsów (pieniędzy) . Jeśli i tak poczujecie się oszukani, to pomyślcie sobie, że te pieniądze idą na jakiś dobry cel , np. tamtejsze MPK sponsoruje którąś z drużyn piłkarskich Stambułu .
Tramwajem linii T1 (w stronę Kabatas) dojechaliśmy na przystanek Eminonu, gdzie w pobliżu mostu Galata jest Bazar Egipski.
Ledwo zdążyłem dziewczyny namówić na odwrócenie się do zdjęcia, bo już wyrywały do środka .
Na stoisku firmy Malatya Pazari polecanym przez "Turcję w Sandałach" nie kupiliśmy jednak żadnych przypraw. Ładniejsza nastawiła się na zakupy na prowincjonalnych bazarach i w sklepach tanich sieciówek typu BIM czy A101.
Tłoczno, jak to na bazarze, a co dopiero Egipskim w Stambule .
Na uliczkach pomiędzy bazarami są kantory z najlepszymi kursami walut . Wymienialiśmy tam dużo i dwa razy, choć nas ostrzegano, że najbepieczniejsze dla turystów kantory są koło przystanku Sultanahmet, ale kursy mają marne .
Obawiałem się, czy nie będziemy błądzić w drodze do Wielkiego Bazaru, ale idąc razem z tłumem doszliśmy tam bez pudła .
W jednej z bocznych uliczek Krytego Bazaru przeżyłem swoją drugą kulinarną przygodę. Na niewielkim stoisku, z kilkoma małymi taboretami i podłużnym stołem trzech panów przyrządziło nam Tavuk Sis. Był to szaszłyk z kurczaka z dodatkiem sałaty, cebuli itp., zawinięty w cienki placek a la tortilla. Nareszcie coś dobrego i tylko za 9 LTR od sztuki .
Sam Kryty Bazar można podsumować słowami: byłem, zobaczyłem i nic nie kupiłem .
Na przystanek Sultanahmet i Hipodrom wróciliśmy tramwajem T1. Byliśmy trochę zmęczeni, ale my to pikuś, ten to dopiero był zmordowany
W drodze na parking znajome obrazki,
a tam widok na poznane już przez nas atrakcje .
Późnym wieczorem (przesunięcie czasu o 1 godz.) Liga Mistrzów w jakiejś knajpie, których tam nie brakuje cdn.