Re: Śladami Kulek ... i nie tylko
Wt. 01.07. Wstajemy, szybko się pakujemy i bez śniadania, byle jak najdalej z tego miejsca. Trzeba tylko zapłacić, a tu gostek mówi, że zamiast 35 należy się 40 euro, bo ponieśli koszty rezerwacji
Pierwszy i ostatni raz na tym urlopie tracę panowanie nad sobą. Mówię podniesionym głosem, że za takie warunki nie zapłacę ani centa więcej i niech wzywa policję
Zamiast tego łączy mnie z szefem (tzn. Dawidem), z którym rozmawiam już mniej emocjonalnie i co ważne, po polsku. Wysłuchuje moich racji (rezerwacja była robiona bez pośredników) i obniża cenę noclegu, zamiast 40 mam zapłacić 30 euro.
Gostek jeszcze podrzuca mi świnię mówiąc, że nie ma wydać, ale przełykam tę zniewagę i idę sam do kantoru (ok.400m), bo szybko uświadomiłem sobie, że kupię tam dinary i wodę mineralną.
Nareszcie, odjeżdżamy ale ... ładuję się w dzielnicę domków z wąskimi i stromymi uliczkami
. Wjeżdżam komuś na podwórko i (nawracając) prawie do garażu
, ale gospodarze zachowują stoicki spokój
.
Aha, nie napisałem jeszcze tego, że chcemy dojechać do kanionu Matka. Dlaczego tam
Bo w zeszłym roku przejeżdżając przez Kosowo i będąc już blisko granicy z Serbią spotkaliśmy polski patrol. Sympatyczni żołnierze zapytani o jakieś atrakcje w okolicy zgodnie odpowiedzieli, że kanion Matka. Później się uśmiałem, gdy zobaczyłem na mapie, że to prawie 200 km z tego miejsca. No ale skoro w pobliżu nie ma większych atrakcji, to trzeba TO zobaczyć, choćby rok później
.
Jeszcze tylko na autostradzie omijam zjazd do kanionu
, a następnego nie ma
. Dojeżdżam do bramek pogodzony, że trzeba będzie zapłacić i gdzieś tam zawrócić
. Jednak zatrzymuję się przed bramką, wychodzę i pytam o kanion Matka. Macedończycy są bardzo dumni z kanionu, trafiam też na sympatycznych ludzi i bez płacenia pozwalają mi przejechać przez otwartą barierkę na przeciwległy pas autostrady
.
Zaskoczony i szczęśliwy jadę już uważniej i za chwilę jesteśmy na miejscu.
Mamy szczęście, bo akurat odbywa sie poranny trening przed popołudniowymi miedzynarodowymi zawodami w kajakarstwie górskim. Zasiadamy w pobliskiej restauracji (duża jej część jest w jaskinii), zamawiamy porządny lunch i cieszymy oczy pięknym krajobrazem.
Jedzenie było bardzo dobre (mało obiektywne, bo głodni byliśmy
), rachunek znośny, a piwo i Lozova Rakija (Tikves) ostatecznie przywracają mi dobry humor
.
Spacerkiem (jestem przecież po spożyciu) dochodzimy do tamy i miejsca skąd odbywają się rejsy. Dość szybko, płacąc 800 dinarów, znajdujemy się w łódce i płyniemy razem z dwiema Holenderkami.
Sternikiem jest Albańczyk z pochodzenia, z którym miło sie rozmawiało
. Okazało się, że zna Dawida, z którym nawzajem napędzają sobie klientów.
W czasie rejsu zwiedzamy jaskinię z nietoperzami (uwaga śmierdzi
)
Podsumowując rejs, to jest sympatycznie i ładnie, ale krótko
.
Specjalnie dla Longtoma
. Można na miejscu wypożyczyć kajak (chyba 150 dinarów/h) i popływać sobie do woli
.
Tak jak rano postanowiłem nie będzie drugiego noclegu w Skopje. Poprzestajemy na takim zwiedzeniu kanionu i jedziemy obejrzeć centrum Skopje, a później poszukamy noclegu w Serbii.cdn.