Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
tiwa napisał(a): Proszę Dangol i innych forumowiczów o informacje, czy go spotkali
Jeśli dotrę na Milos (póki co, wyjazd nadal ma "tylko" 90% szans), to na pewno rozejrzę się za kotem "Sarakiniko", a spotkanie postaram się udokumentować jakąś fotką. O ile wystarczy nam prądu do aparatu, no bo przy zamiarze spędzenia wszystkich nocy w aucie "na dziko" i niezbyt dużych odległościach do przejechania autem, podczas których można to i owo podładować, z prądem możemy mieć kłopot. Może uda się go jakoś rozwiązać , Grzesiek już pracuje nad "elektrownią" Milos i ośmiornica przecież już na nas czekają. Tyle, że podwiodnych fotek nie będzie, nawet jak "elektrownia" się sprawdzi, no bo odpowieniego aparatu nie mamy.
Póki co, jeszcze jedno pytanie "przygotowawcze" do naszego miloskiego urlopu Gdzie na wyspie można kupić świeżą rybę (a także inne morskie stworzenia) do samodzielnego przyrzadzenia? Zapasów jedzeniowych ze sobą nie zabieramy, bo na śródziemnomorskich eskapadach preferujemy żarełko z lokalnych produktów. Codzienne korzystanie z tawern jednakże nadmiernie obciąża urlopowy budżet, rybki czy krewetki możemy sobie usmażyć sami . Pod warunkiem, że je gdzieś kupimy , bo samodzielne złowienie to jednak mrzonka...
dangol napisał(a): Póki co, jeszcze jedno pytanie "przygotowawcze" do naszego miloskiego urlopu Gdzie na wyspie można kupić świeżą rybę (a także inne morskie stworzenia) do samodzielnego przyrzadzenia?
Najbardziej rybacki klimat to chyba w Mandrakii był. Ale typowej "rybaricy" tam chyba nie ma.
Może w Polloni, albo w Adamas Ale to już wróżenie z fusów jest.
janusz.w. napisał(a):Szkoda, że padł Ci aparat! Podwodne zdjęcia są doskonałe! Mimo wszystko czekam na ciąg dalszy relacji…
Dziękuję za Wasze zdjęcia dokumentujące i ubarwiające relację. Miło Was znowu zobaczyć . Od Olympusa dostałem w zamian nowiuśkiego TG-3 (elegancko się zachowali). Ładniejsza też Was miło wspomina i pozdrawia
longtom napisał(a):Ten to ma szczęście
No to aż sie boję napisać, że na Serifos zostaliśmy zaproszeni na wielkie greckie wesele
dangol napisał(a): na pewno rozejrzę się za kotem "Sarakiniko", a spotkanie postaram się udokumentować jakąś fotką.
Gdzie na wyspie można kupić świeżą rybę (a także inne morskie stworzenia) do samodzielnego przyrzadzenia?
Z góry dziękuję za kota, a co do ryb od rybaków to nic nie wiem. W sklepach chyba coś było, ale trzeba pochodzić i popytać .
Wt.24.06. Spakowani i pożegnani ruszamy do Adamas, gdzie w oczekiwaniu na prom, w jednej z kafejek pijemy przepyszny sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Tak nam to posmakowało, że na Serifos codziennie pozwalaliśmy sobie na ten luksus. O 12:45 odpływamy z Milos naszym już ulubionym promem Speed Runner III. Wywozimy ze sobą ponad 30 kg kruszywa i kilka zielonych gałązek oleandrów. Port na Serifos to Livadi. Wyjeżdżamy z promu i od razu strzałki kierują nas w stronę kempingu Coralli (praktycznie to trzeba objechać Livadi). Zjazd z głównej drogi na kemping miejscami dość stromy i wąski, ale przynajmniej utwardzony. Za nocleg (namiot i my) życzą sobie 16 euro. Prądu nie można podłączyć, a i z wyborem odpowiednio dużego placu są problemy . Kemping prezentuje się porządnie i jest nawet dość sporo ludzi. Ponieważ do 1000 słów (podobno tyle zastępuje jedno zdjęcie) dużo brakuje, to zacznę podpierać się zdjęciami wykonanymi w przedostatnim dniu naszego pobytu na Serifos (28.06) . Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że moja kamera ma też opcję foto . Za oleandrami po lewej stronie jest widoczny kawałek naszego namiotu.
Ta betonowa ścieżka prowadzi bezpośrednio na plażę,
na której jednak się nie kąpaliśmy. Miła pani z recepcji zapytana o najlepsze na Serifos miejsca do snoorkowania wymieniła plaże Vagia, Agios Sostis i chyba Psili Amos. Ładniejsza dość długo droczyła się o brak prądu (spryciula chciała wracać na Milos ), ale w końcu mogłem rozłożyć namiot. Czasu na plażowanie jednak już zabrakło .
Śr.25.06. Rano ptaki z całego kempingu (a być może z połowy Serifos ) zleciały się na drzewo nad naszym namiotem i urządziły sobie "bombardowanie" . W czasie następnych poranków dały już sobie spokój, widocznie skupiały się tylko na nowych, czystych namiotach. Plany miałem ambitne, ale skoro przyjechaliśmy dzień później (Milos) i wyjedziemy dzień wcześniej (odpuściłem sobie pędzenie na złamanie karku do Skopje), to plany wyrzuciłem do kosza. Zaczynamy od plaży Vagia w płd.-zach. części wyspy
Po drodze obejrzeliśmy jeszcze plażę Kalo Ampeli, ale patrząc na nią z góry (z drogi) nie przypadła nam do gustu. Na Vagię jest krótki, ale dość stromy i wąski zjazd. Rozłożyliśmy się na końcu plaży, przy skałkach. Pod wodą było co oglądać . Wspomnienie całkiem ładnej plaży zostało nam później obrzydzone przez ludzi nie mających ani wstydu, ani lustra . Trudno ich nazwać naturystami, to zwykłe (głównie ruskie) golasy były. Z Vagii, okrążając zatokę Koutalas (uśmialiśmy się z tych nazw ), dojechaliśmy do Megalo Livadi, głównie po to, żeby zobaczyć budynek zarządu dawno już nieczynnej kopalni. Teraz to spalona ruina, ale kiedyś musiało to być architektoniczne cacko .
Poniżej cytat z "greckich klasyków" , bo własnych zdjęć nie posiadam.
[quote="kulka53"]Plaża jest dość przeciętna, oprócz chyba 2 tawern nie ma tutaj kompletnie nic więcej. Miejscowość robi przygnębiające wrażenie, może spotęgowały je widoczne ślady spustoszeń jakich dokonał tu ogień. Ale nawet i bez nich widać że lata świetności wioska ma za sobą... a może jednak jeszcze przed sobą? .
Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przy plaży.
Ciekawe czy przeżyją [quote]
Przeżyły i już wyglądają lepiej . Z Megalo Livadi jedziemy później przez środek wyspy i skręcamy w kierunku Chory, która z tej strony tak się prezentuje. Taki półpustynny krajobraz dominuje na Serifos.
Chorę też zwiedzamy (kotów więcej niż turystów ) i uwieczniam Ładniejszą na głównym placu.
Zjazd do Livadi (portu) i później na kemping nie nastręcza trudności.
Plaża nie jest zła, tyle że dojechać się na nią nie da, nawet skuterem czy quadem. Do zejścia jest całkiem spory kawałek i to trzeba wiedzieć którędy - od "parkingu" nie należy schodzić od razu prosto w dół a podejść do kapliczki po prawej i dopiero stamtąd jest właściwa ścieżka.
tiwa napisał(a):ruskie
Hmm... z tego (i z tego co widzieliśmy na miejscu) wynika, że ten jakże szlachetny naród nie wiedzieć czemu szczególnie upodobał sobie Serifos
Czw.26.06. Dzisiaj czas na wschodnie wybrzeże Serifos z podobno najpiękniejszymi plażami na wyspie. Jedziemy najpierw na plażę Lia. Od głównej drogi w kierunku plaży odchodzi wąska szutrówka (drogowskaz). Po klikuset metrach (warto zatrzymać się wcześniej w jakimś szerszym miejscu) jest szlaban i dalej trzeba iść pieszo (ok.150 m). Plaża ładna, kameralna i na jej północnej części (przy skałkach ) rozłożyliśmy nasze stanowisko. Na drugim krańcu plaży (ok.100 m) było kilku naturystów, ale na szczęście nawzajem sobie nie przeszkadzaliśmy. Było super, nie chcieliśmy już nigdzie jechać i spędziliśmy tam praktycznie cały dzień . Przy wyjeździe musiałem kilka razy nawracać (Hondzia ma dość duży promień skrętu ), bo szutrówka wąska, z jednej strony spadek, a z drugiej nachylone zbocze. W Livadi za 113 euro kupiliśmy bilety na prom (Agios Georgios ) do Pireusu (29.06), bo niestety na Speed Runnera III nie było już wolnych miejsc.
Pt.27.06. Rano obudziły nas silne podmuchy wiatru. Nic to, jedziemy na kolejną plażę na wschodnim wybrzeżu, czyli na Agios Sostis. Dojazd łatwy, szeroki parking, dojście na samą plażę tylko ok.100 m. Ze względu na powyższe zalety jest to popularne miejsce (sami tekstylni), ale udało nam się jeszcze znaleźć wolny skrawek pod ostatnim tamaryszkiem. Znowu, dla dobra czytelników, wspomagam się pięknym zdjęciem Kulek (podążamy przecież głównie ich śladami )
kulka53 napisał(a):Ale dobrze, że w ogóle się tu znaleźliśmy
Wchodząc do wody i widząc półpustynne zbocza otaczające plażę byłem bardzo sceptyczny. Zanurzam głowę i szok , momentalnie znajduję się w innym piękniejszym, podwodnym (bez aparacika ) świecie. Znowu zapragnąłem być jak "Diabeł morski" (niezapomniany film z dzieciństwa) i móc oddychać, i pływać pod wodą jak on . Nic dziwnego, że na Agios Sostis (podobnie jak na plaży Lia) spędziliśmy praktycznie cały dzień . Wieczorem - po powrocie na kemping - jeszcze romantyczny spacer wzdłuż plaży (i trochę obok, i pod górę) do portu i z powrotem. Jest tam kilka chyba niezłych restauracji (obowiązywał ciągle wariant oszczędnościowy ). Na samym kempingu disco bar z muzyką i kolorowymi drinkami. Blisko recepcji coś jakby bar samoobsługowy (z TV !), gdzie ceny były przystępne, a klient od razu wiedział ile i za co płaci .
Sb.28.06. Rano to już był prawie huragan . Wydawało mi się, że zdmuchnie nam namiot . Leżąc jeszcze miałem taki odruch, że przytrzymywałem ściany namiotu, jakby mogło to coś pomóc . W końcu wyszedłem, a wiatr wcale nie ustał . Niezrażeni wyjeżdżamy z kempingu, na którym widzimy przygotowania do jakiejś wielkiej imprezy Pojechaliśmy na podobno najładniejszą plażę, czyli Psili Ammos. Wiatr meltemi z północnego wschodu wiał jednak zbyt mocno. Postanowiliśmy objechać Serifos w poszukiwaniu zacisznego miejsca. Na Platis Gialos wiało jeszcze mocniej. No to jedziemy na Sikamię. Jest tam dość długi, stromy i kręty zjazd. Tam też nie było sensu zostawać . W końcu wylądowaliśmy na południu wyspy nad zatoką Koutalas. Ponieważ złe wspomnienia z Vagii były zbyt świeże, to rozłożyliśmy się na plaży Koutalas. Niestety jest ona mało atrakcyjna, kamienista i pod wodą w tym miejscu też kiepsko . Na zdjęciu (ono było pierwsze ) zbocze oddzielające nas od środkowej plaży Ganema.
Wiatr opływający wyspę, niczym strugi powietrza pędzący samochód, tutaj też nam dokuczał . Postanowiliśmy dłużej się nie męczyć i przez Chorę wrócić na kemping, gdzie przecież szykowała się duża, tajemnicza impreza . Chora z oddali,
A ja nie wykluczam, że kiedyś na Serifos się wybiorę. Ale raczej nie za rok, bo w 2015 będziemy mieć tylko jeden tydzień na wrześniowe wakacje - pewnie więc będzie powtórka z Krety, bo z Wrocławia są bezposrednie loty z znośnnej cenie.
tiwa napisał(a): W tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz
My w przypadku Krety jesteśmy zgodni . Oboje chętnie tam wrócimy, chociaż pierwszy wypad był wyłącznie moim pomysłem, a „,Małż” łaskawie zgodził się.
A co do Milosa…
tiwa napisał(a): Z tymi planami w tym roku to trzeba uważać
Na dziś jest pełna zgoda , że tam właśnie dotrzemy. Po przeglądnięciu netowych fotek, Grzesiek ma już nawet swoje własne plany co do miejsc, w których musimy być na wyspie.
Sb.28.06.cd. Zajeżdżamy na kemping, a tu na dużym parkingu prawie nie ma miejsca . Pozwolono nam wjechać w głąb kempingu. Zasięgam jezyka w recepcji i co . Ma tu się odbyć Wielkie Greckie Wesele . No tak, inni będą się bawić, a ty człowieku znoś te hałasy i zapomnij o odpoczynku . Pani z recepcji chyba szybko wyczuła moje wątpliwości i powiedziała, że jesteśmy zaproszeni na wesele . Od razu sobie przypomniałem niezbyt higieniczne warunki w jakich rano przygotowywano mięso do ichniejszego "weselnego bigosu". Trzeba będzie uważać - myślę sobie wracając do Ładniejszej i dzieląc się z nią nowiną. Natomiast ona pochwaliła się, że w międzyczasie była obiektem zainteresowania jakiegoś pana, który poczęstował ją melonem . Pokazała mi go. Wyglądał trochę jak menel, siedział z jakimś plecakiem na murku niedaleko naszego namiotu. Chyba był ode mnie starszy, ale za młódkami tak się oglądał, że prawie mu szyi nie poskręcało Poszedłem do recepcji podzielić się swoimi wątpliwościami. Ledwie zacząłem, że jest tu jakiś dziwny człowiek bez namiotu, a kierownik kempingu zakrzyknął : - Apostolis, painter, don't worry ! Czyli nie menel, ani melon, tylko artysta, malarz Zadowolony wróciłem do Ładniejszej, a za moją czujność zostałem okrzyknięty skarżypytą Poniżej próbki twórczości Apostolisa.
Przygotowania do wesela szły pełną parą. Odniosłem wrażenie, że chyba cały kemping został zaproszony na tę imprezę.
Te stoły były wszędzie i było ich mnóstwo. Najgorsze, że również w barze gdzie wyłączono TV i hitowy mecz Brazylia-Chile zacząłem oglądać na laptopie obok recepcji. Przy sąsiednim stoliku mecz na swoim kompie oglądali też pracownicy kempingu. Miałem dobre miejsce przy samym wejściu na kemping i mogłem patrzeć na tłumnie przybywających gości. Zbliżała się godzina przyjazdu pary młodej i kierownik wyrzucił pracowników z laptopem do jakiegoś kąta. Mnie nie śmiał ruszyć i routera też nie wyłączył . Nareszcie są, "młodzi" przyjechali. Wiwaty, petardy i fajerwerki, a tu Chilijczyk nie strzela karnego ! W Brazylii też fiesta ! A co w tym czasie robiła Ładniejsza Odpierdzieliła się jak księżniczka i w namiocie czekała na swojego księcia To ja tu w tych powyciąganych koszulkach, połatanych spodniach, a ona pod namiot wozi ze sobą stroje balowe . Też ubrałem co miałem najlepszego i usiedliśmy ooo ! tam po prawej stronie, przy jednym z tych stołów widocznych na poprzednim zdjęciu. Dla wszystkich podane było weselne wino. Nalałem nam po kieliszku i spróbowaliśmy W smaku musiało to przypominać ten bimber (ocet) co gego pił u Czesiów w Etiopii . Czekamy i nic . Nikt się nami nie interesuje, zagrychy też nie podają, a prosić się nie będę. Powiedziałem, że jestem głodny i pójdę coś sobie zrobić do jedzenia. Ładniejsza obraziła się (na mnie, jakby ktoś miał wątpliwości) i poszła spać .
Za tą wypiętą panią w białym było trochę miejsca (koło basenu !), gdzie "młodzi" i inni odważni próbowali trochę tańczyć. Na stoliku widać butelkę z połową zawartości weselnego wina. Musieli być baaaardzo spragnieni .
Na tym zdjęciu też butelka (prawie pełna !), ale obok szklanka piwa (prawie wypite !). Można by rzec, że twardziele, wybredni, rozsądni, smakosze (niepotrzebne skreślić !)
Widząc, że z tej "mąki chleba nie będzie" też poszedłem spać. Ale moje czujne ucho próbowało wychwycić, czy ktoś nie wpadł do basenu, co by znaczyło, że impreza zaczyna się rozkręcać i warto wrócić . Może chociaż "Grek Zorba" , ale nic z tych rzeczy, tylko to rzępolenie
Znalazłem coś podobnego na youtube, najpierw polska wersja (trochę za szybka i za ładna),
teraz grecka (różnica, że tylko jeden instrument i bez upierdliwego akcentu na koniec każdej frazy)
Ludzie ! i tak chyba ze dwie godziny zanim zasnąłem (a oni grali dalej ?). Że też im palce nie poodpadały Zadziwia mnie podobieństwo polskiej i greckiej muzyki ludowej Wybieramy się niedługo na Kujawy, na wielkie polskie wesele Ciśnienie mi sie podnosi na samą myśl, że mogą tam zagrać kujawiaka
Nd.29.06. Wstaję rano i patrzę
Czyżbym coś przegapił na wczorajszym weselu Ładniejsza mnie informuje, że te majtki wisiały już wcześniej, co może znaczyć, że na kempingu nie zawsze jest tak drętwo Faktem jest, że wszyscy rano byli jacyś tacy smutni . Nawet szefowa od czystości w toaletach (Greczynka rozmiar XXL) nic nie śpiewała . Wszystkich wykończył ten "grecki mazurek". Pakujemy się, żegnamy się (Apostolis omija mnie szerokim łukiem ) i jedziemy do portu. Ostatni sok ze świeżych pomarańczy i pożegnalna fotka