Re: Śladami Kulek ... i nie tylko
Sb.21.06. Wstaję rano i oglądam krajobraz po przyjeździe nocnych turystów. Tu blisko nieduży nowy namiot, a tam na miejscu dla kamperów (pod gołym niebem) leżą trzy "laski"
. Podchodzę bliżej do nich i na samochodzie widzę polską rejestrację. No tak, mimowolnie krew zaczyna szybciej krążyć. Może trzeba będzie im pomóc, zaopiekować się, coś doradzić ? Oczywiście wszystko w granicach akceptowalnych przez Ładniejszą
. W drodze do kuchni spotykam Stanislava (Bułgara) i dzielę się nowiną, a on mnie informuje, że chłop też z nimi jest. Krew zaczyna krążyć normalnie.
Z Polakami wymieniamy poranne powitania, uśmiechamy się, ale specjalnie bratać się nie będziemy. Do Polaków za granicą podchodzę trochę nieufnie, jak pies do jeża
.
Dzisiaj udamy się na płw. Vani, a w drodze powrotnej chcemy odwiedzić plażę Agathię wskazaną nam (na statku w czasie rejsu) jako dobre miejsce do snoorkowania.
Droga szutrowa ciężka, kilka razy zastosowałem manewr "baba z wozu, koniom lżej"
. Będąc blisko półwyspu miałem już serdecznie dosyć tej drogi. Zatrzymaliśmy się mniej więcej w tym miejscu i dalej poszliśmy pieszo.
Po drodze takie widoczki.
Ja już jestem u celu.
Ładniejsza trochę wolniej, bo po drodze zbierała kamyczki.
Na płw. Vani plaży praktycznie nie ma. To zdjęcie z brzegu morza,
na którym w kamieniach uwięziony był
być może chory lub połamany ptak.
Nie dotykałem go, żeby pierwsza pomoc, nie okazała się ostatnią posługą. Po chwili mnie też spotkało nieszczęście. Wdrapałem się na grań i balansując na niej nie spadłem do morza
. Ale schodząc poślizgnąłem się paskudnie i zraniłem sobie nadgarstek lewej dłoni
Odeszła mi ochota na dalsze penetrowanie półwyspu.
Jadąc znowu kiepską szutrówką tak byłem skupiony na drodze, że nie zauważyłem zjazdu na plażę Agathia (myślałem, że to trochę dalej). Mówi się trudno, wracać nie będziemy, jedziemy na Aghios Ioannis
.