Stambuł - największe miasto Europy (oficjalnie 16 mln mieszkańców, nieoficjalnie pewnie ok. 30), jedno z najczęściej odwiedzanych miast na świecie. Istniejące od ok. VII w.p.n.e najpierw jako Bizancjum, potem od V w.n.e jako Konstantynopol. Pod tą nazwą funkcjonowało oficjalnie aż do 1930 r., aczkolwiek Turcy Osmańscy już od początku nazywali miasto "Istanbul". Konstantynopol był stolicą Imperium Osmańskiego od 1453 r. aż do jego końca, czyli do 1923 r., kiedy to zniesiono sułtanat i powstała Republika Turecka. Ponieważ od 1683 r. Imperium stopniowo topniało, tracąc kolejne ziemie (szczególnie w Europie), centrum kraju zaczęło się przesuwać coraz bardziej na wschód. W końcu po Traktacie Wersalskim i Lozańskim (1920 i 1923) Turcji pozwolono zatrzymać w Europie jedynie mały skrawek (z bardzo ważnym dla nich historycznie Edirne), Mustafa Ataturk słusznie postanowił, że nie jest dobrze mieć stolicę tuż przy granicy, i to w dodatku z krajem wrogim, jakim była dla nich Grecja. W związku z tym przeniesiono stolicę w głąb Azji do Ankary, a w 1930 r. wystąpiono z apelem do świata o zaprzestanie używania nazwy "Konstantynopol" i zastąpienie jej "Stambułem". Pomimo utraty miana stolicy, Stambuł nadal jest kulturalnym, ekonomicznym i społecznym centrum Turcji.
Udało nam się zwiedzić ledwie część tego ogromnego miasta - wszystkie miejsca będą przedstawione nie według kolejności zwiedzania, a w porządku chronologicznym, historycznie.
Na początek oczywiście to, z czym to miasto kojarzy się chyba każdemu...
Hagia SophiaMiejsce, w którym koniecznie trzeba być. To jak dla Rzymu Koloseum, a dla Paryża Wieża Eiffla. Powstała już w IV w.n.e (koniec budowy 360 r) i przez wieki była uważana za niedościgniony wzór w budowie kościołów, za twór doskonały. Więcej o historii tego miejsca nie będę się wymądrzał, bo większość pewnie ją zna z historii. Przypomnę tylko, że po 1453 r. przemianowano ją na meczet, potem po 1934 r. na muzeum, a od 2020 r. znów jest meczetem. Do 15 stycznia 2024 r. wejście do niej było darmowe i można było odwiedzać zarówno parter meczetu, jak i galerię na piętrze.
No i 15 stycznia władze Turcji dokonały czegoś, czego chyba nikt z turystów nie rozumie. O ile wprowadzenie opłat za wstęp nie jest wielką kontrowersją, to już ograniczenie wejścia dla turystów wyłącznie na galerię jest jakimś żartem. Dokładnie tak jest: za 25 euro (tanio nie jest!) wchodzi się jakimś bocznym wejściem (od strony Topkapi), po drewnianej prowizorycznej rampie na piętro, gdzie można podziwiać chrześcijańskie mozaiki (te, których Turcy nie zakryli, czyli mniejszość). Do części meczetowej mają wstęp tylko obywatele Turcji! Po licznych głosach oburzenia, jakie czytam w komentarzach w necie, przypuszczam, że z czasem władze ugną się i znów będzie można wchodzić na parter.
Z tego powodu nie mam wielu zdjęć z tego miejsca, bo na górze zrobiłem kilka, nastawiając się na foty z dołu - a tu po wyjściu odbiłem się od ochrony! Ale żadna top strata, bo zdjęć Hagia Sophia jest pełno w każdym zakątku internetu, i to znacznie lepszych od moich. Powiem tylko, że wrażenie jest niesamowite i żadne zdjęcia tego nie oddadzą. Aczkolwiek moim skromnym zdaniem, Błękitny Meczet jest ładniejszy.