Trasa Transfogarska
Jak już pisałam wcześniej pogoda po raz drugi sprawiła nam psikusa i pokrzyżowała plan. Wg wszystkich prognoz miało być słonecznie. Częściowo mieliśmy szczęście, bo udało się bezpiecznie zejść, ale przecież Transfogarska przed nami, a niebo ciemne , tylko tylko jak zacznie padać. Nie ociągając się wskakujemy do auta.
Dość sprawnie pokonujemy 4 km do tunelu i punktu widokowego – zapory.
Więcej zdjęć nie ma, bo ulewa nas przegoniła .
Czekanie, że przestanie trochę nie miało sensu. Byłam zła, ale nie tylko zła, po prostu smutna, przygnębiona. Tyle czekaliśmy , taka frajda, takie piękne widoki, a tu ulewa i szaro .
Mój „Kubica” pomimo wszystko, miał uśmiech na twarzy i zadowolony pokonywał kolejne zakręty.
Może dlatego wypatrzył z daleka misia .Ten widok poprawił mi humor. Później jeszcze mijaliśmy matkę z 2 młodymi.
W strugach ulewnego deszczu, z piorunami, słabą widocznością, z brakiem zasięgu przejechaliśmy ponad 40 km.
Dopiero przed wodospadem Capra, słoneczko się zlitowało i nam zaświeciło .
Owcom zmienna pogoda w niczym nie przeszkadzała, spokojnie pasły się na soczysto zielonej trawie .
Wodospad Capra.
Jejku jak tu było pięknie . A może jednak mieliśmy szczęście , może jeszcze ładniejszy spektakl mieliśmy dzięki zmaganiom chmur z promieniami słońca . Na zdjęciach jest 50 % efekt, oczy inaczej to widziały .
Tuż przed słynną serpentyną minęliśmy rowerzystę który zjeżdżał z góry z chłopcami. Jeden mały, razem z nim, w jakimś siedzisku, drugi, trochę większy, na swoim rowerze z tylu. Prędkość rozwinęli oszałamiającą, bo to akurat z górki się zjeżdża. Bałam się za nich
A oto i moja ulubiona asfaltowa wstążka. Tutaj, za tunelem, już tak pięknie słoneczko nie oświetlało zbocza, może o wcześniejszej godzinie by było ładniej, ale gdzieniegdzie jeszcze jest .
Tym czerwonym wagonikiem można wjechać na górę
Kolejny punkt widokowy
W dole widać hotel Balea Cascada.
Po lewo Poarta Intalnirii. Szczerze mówiąc, nie wiem co to za tablica pamiątkowa.
Jeszcze rzut oka w dolinę
Dalsza droga to jeszcze wiele zakrętów, ale po zjechaniu na dół widoki już nie są takie zachwycające i przejrzystość słabsza, podążamy więc do Sybinu