Kolejny raz byliśmy w Grecji z konieczności w wysokim sezonie, czyli w sierpniu. Popłynęliśmy m.in. na Sifnos i Kythnos- o tym opowiem bardziej szczegółowo. Pozostałe miejsca to popularne powtórki i o nich nie będę za długo przynudzać.
Jak zwykle podróżowaliśmy samochodem. Ze względu na brak oficjalnej możliwości nocowania bez testów w Serbii (nie honorowali naszych certyfikatów szczepień), wyjechaliśmy z Wrocławia w piątek po pracy żeby przenocować w Bratysławie, a kolejny nocleg po tysiącu kilometrach przewidzieliśmy w Kumanowie. Pokonanie tej trasy w całości, z jednym noclegiem, nawet przy sprzyjających okolicznościach wydało nam się niemożliwe. Dokonał tego Marcin i pewnie kiedyś opowie jak wyszło
Na obwodnicy Budapesztu nie było źle, granica węgiersko-serbska i serbsko-macedońska zajęły nam po kilkanaście minut. Za to w odwrotnym kierunku był korek na 3-4 godziny stania (sobota, 14 sierpień).
W Skopje i w Kanionie Matka już kiedyś nocowaliśmy. Tym razem wybraliśmy winnicę KOKINO Winery & Hotel w Kumanowie.
To miejsce polecam. Skromnie ale czysto, miły gospodarz, dobre śniadanie i lokalne niezłe wino.
Rano w czasie przejazdu przez miasto zapaliła nam się kontrolka ciśnienia w oponie. Zjechaliśmy na pobocze… prosto w bramę zakładu wulkanizacyjnego. To się nazywa szczęście czy pech? Złośliwi mówili, że właściciel zakładu gwoździe rozsypuje na tej ulicy. 20 min pod nadzorem policji , 10€ i oddaliśmy się w kierunku autostrady.
Przejście w Evzoni to tylko machnięcie dokumentami i „Lewandowski”.
W Grecji pierwszy nocleg zrobiliśmy w Kamena Vurla. Zatrzymujemy się tu ze względu na gorące źródła Koniavitis i Termopile. Z tych samych powodów pierwszy tydzień urlopu spędziliśmy w Loutra Edipsou na Evii.
Tym razem nocowaliśmy w Anemolia Studios.
Było czysto i wygodnie, a dzięki covidowi śniadanie codziennie wjeżdżało na balkon, nawet piżamki nie trzeba było zdejmować i schodzić na dół
Co roku powtarzamy tu swoje rytuały, mamy swojego sprzedawcę fig
i swoje miejsce na gyrospitę.
Tu nigdzie nam się nie spieszy, taki wakacyjny chillout.
Polskich strażaków ( rejestracje z Dolnego śląska )spotkaliśmy w porcie jak pakowali się na prom. Na prośbę rządu greckiego przemieszczali się pod Ateny. Chłopcy wyglądali na zadowolonych z wyjazdu i nasze podziękowania uznali za zbędne. A tak naprawdę gdyby nie przyjechali pięć dni przed nami, nasz pobyt w tym miejscu byłby niemożliwy. Hotel, który był już opłacony, w linii prostej stał jakieś 20 km od granicy płonącego lasu. Nasza wdzięczność nie była więc udawana.