DZIEŃ 6
23.08.2018 Poranna Jelsa - Zavala – JelsaDziś będzie chyba więcej zdjęć niż treści. Ale części z nich nie potrzeba w ogóle opisywać i komentować...
Prawdziwy kozak ze mnie
Zbierałam się do tego od pierwszego dnia pobytu i w końcu dojrzałam…żeby wstać o 5:30 na urlopie
Zapewne powaliło mnie w oczach niektórych i jakkolwiek to brzmi, moim marzeniem było wybrać się na targ rybny
Wczoraj Nikola wytłumaczył, gdzie dokładnie znajduje się ribarnica w Jelsie i oto na kilka minut przed 6:00 schodzę właśnie do miasteczka, trochę niewyspana, bo posiedzieliśmy ciut za długo na balkonie w nocy. Matko, słońce nawet nie wzeszło
Po krótkim spacerze przez śpiącą Jelsę jestem już przy porcie.
Szybko odnajduję ribarnicę, ale okazuje się, że jestem jednak trochę za wcześnie, sprzedawcy dopiero rozkładają skrzynki z samochodu. Mówią, żeby wrócić za 20 minut. Idę więc ponownie na Rivę i siadam na ławeczce. Bez sensu, nie chce mi się tu siedzieć. Idę na spacer. Śpiąca Jelsa wygląda jak z zupełnie innej bajki....
Zagłębiam się w wąskich uliczkach a oprócz mnie obecne są tu tylko koty, które też pewnie czekają na otwarcie targu.
Takiej Jelsy nawet sobie nie wyobrażałam! Słychać tylko mewy w oddali. Wszechobecna cisza, spokój i ani jednego człowieka na horyzoncie! O 6:20 znów przysiadam na ławeczce bo już za momencik Jelsa w końcu się obudzi.
Na Rivie pojawiają się pierwsi mieszkańcy (wciąż żadnych turystów!), swoje podwoje na dobre otwiera Cafe Fontana, gdzie już od 6:00 siedzą mieszkańcy, głównie płci męskiej, czytają gazety, rozmawiają. Klimaty jak na Bliskim Wschodzie
Odwracam głowę w stronę morza i to jest
TEN widok! Opłacało się wstać o tak nieludzkiej porze. Wschód słońca w Jelsie to jest coś, czego się nie zapomina
Nic więcej nie piszę, zdjęcia mówią same za siebie, chociaż to tylko telefon i wersja niczym nie podrasowana, więc niestety nie oddają w pełni a nawet w połowie tego widoku, jaki przykuł mnie do ławeczki na długie minuty...
Po dłuższej chwili ekscytacji tym nieziemskim widokiem przypominam sobie, że przyszłam tu po ryby
Ribarnica już otwarta. Troszkę mnie jednak rozczarowuje, bo myślałam, że będzie nieco większa i wybór ryb większy. Ale niech będzie to, co jest. Chętnych na zakupy też już coraz więcej, więc po krótkiej pogawędce ze sprzedawcą decyduję się na 3 dorady i 1 tsipala (cefala). Podobno też świetnie nadaje się na grilla. Niby nic takiego nie kupiłam, a poszło prawie 90 zł…
- Dzisiejsze zakupy
Ostatni rzut oka na port, czas wracać na śniadanie.
Po drodze do domu kupuję jeszcze ciepły chleb kukurydziany (moim zdaniem jedyny, jaki nadaje się w Cro do jedzenia
) i słodkie bułki w piekarze oraz pomidory na mikro bazarku koło parkingu miejskiego.
O 7:00 słońce rozlewa się już po całej okolicy, więc pora na śniadanie. Temperatura jeszcze bardzo przyjemna, więc śniadanie jemy oczywiście na balkonie.
Jemy niespiesznie i oczywiście zanim się towarzystwo ogarnie, jest już 9:00