Po 18:00 zajeżdżamy w końcu pod nasz apartament, który okazuje się absolutnym strzałem w 10. A to wszystko dzięki kochanej i niezawodnej wiolek_lp, która stacjonowała tu nieco ponad miesiąc wcześniej.
Nikola już na nas czeka. Po krótkiej prezentacji apartamentu przynosimy z samochodu swój 2 tygodniowy dobytek, ogarniamy się szybko po podróży i ruszamy na pierwsze spotkanie z wieczorną Jelsą.
Ale najpierw pokażę Wam nasz 65m apartman, moim zdaniem absolutnie wart swojej ceny ! Na razie tylko interior, widoki z balkonu będą jutro
Okazuje się, że chyba nie mam żadnego zdjęcia z pokoju dziewczynek, to była dość mała sypialnia, z łóżkiem piętrowym i biurkiem i małą półeczką. Szafa połączona była z łóżkiem, takie 2 w 1.
Jesteśmy już porządnie głodni, lodówka jeszcze pusta, zakupy zostawiamy na jutro, a dziś witamy się z miasteczkiem kolacją w Pelago.
Docieramy tam po krótkim spacerze i zajmujemy ostatni wolny stolik. Miejsce przyjemne, jedzenie smaczne, ale chyba bez fajerwerków. Płacąc rachunek wiemy już, że przy takich cenach i przy naszym budżecie to raczej nasza ostatnia wizyta tutaj i jedna z nielicznych odwiedzonych podczas pobytu konob. Za pizzę margharitę, porcję cevapcici, 2 blitvy, 2 kieliszki wina, panierowane oraz grillowane kalmarki z butelką Jamicy i 2 kieliszkami zimnej graševiny płacimy 440 kun... + napiwek oczywiście.
Jakoś tego pierwszego wieczora nie miałam siły na zdjęcia, ale wieczorna Jelsa oczywiście jeszcze się tu pojawi
Po kolacji kręcimy się jeszcze trochę po marinie, lokalizujemy sklepy spożywcze i park, gdzie dziewczyny momentalnie zauważają trampoliny. 10 minut skakania, o ile dobrze pamiętam, to 10 kun, ale dziewczyny szybko zaprzyjaźniają się z pilnującą interesu panią i od tego momentu czas będą miały zawsze przynajmniej dwukrotnie wydłużony.
Po 22:00 mocno już zmęczeni wracamy do apartamentu i udajemy się na zasłużony odpoczynek.