Wieczorem wyciągam Mateusza na wycieczkę na stare miasto. Spróbujemy wejść na biletach z poprzedniej soboty na teren przyległy do amfiteatru. Gosia nie wierzy w powodzenie tej misji

Parkujemy na nadal bezpłatnym parkingu. Gdy wychodzimy z parkingu podjeżdża akurat turystyczna ciuchcia.
Rzucamy okiem na ładnie oświetlone pozostałości fontanny.
Wejście przy kolumnadzie wygląda na nieczynne ale to tylko pozory. Co prawda czytniki biletów z kołowrotków są przykryte brezentami ale kasa jest czynna. Zapytuję kasjerkę czy na biletach z teatru możemy tu wejść. Przezornie nie wspominam o tym, że były kupione przed tygodniem. Możemy, jeszcze chwila napięcia przy skanowaniu i wszystko OK. Pani otwiera nam bramkę i stajemy na starożytnej drodze z kolumnadą.
Zabawa z perspektywą

Kamienny bruk oddaje ciepło zgromadzone w ciągu dnia więc szybko przechodzimy tą drogę. Przy końcu odbijamy w lewo chcąc zerknąć na mury opasujące miasto.
Ciekawe niebieskie ciernie.
Nagle ktoś nas woła, że niby nie można tam chodzić. Że mamy iść za nim. Wołający stoi miedzy zaroślami słabo widoczny. Gdy podchodzimy bliżej zapala mi się czerwona lampa ostrzegawcza ale niestety jest już za późno…
Przygotowując się do wyjazdu trafiałem na informacje o fałszywych przewodnikach wyłudzających kasę w topowych turystycznych miejscach. Przyznam, że trochę traktowałem to jak miejskie legendy.
Niestety teraz mam żywy dowód ich istnienia przed sobą. Nasz samozwańczy przewodnik nie zasypia gruszek w popiele. Od razu zaprowadza nas na koniec drogi z kolumnadą gdzie pokazuje nam „mozaikę” taką w porywach 5x5 cm (ciekawe czy sam jaj tam nie umieścił?).
Droga z kolumnadą z drugiej strony. „Mozaika” jest gdzieś poniżej kadru tego zdjęcia.
Następnie w ekspresowym tempie prowadzi nas w kierunku kościoła po drodze pokazując w telegraficznym skrócie co gdzie było i przeplatając to wtrąceniami, ze ma piątkę dzieci, chorą matkę, sam też ma coś z nogą.
Przewodnik prowadzi.
Gdy docieramy do kościoła jest jeszcze miły i bardzo chce żeby mu zrobić zdjęcia z Mateuszem.
No i przechodzimy do meritum czyli opłaty za usługę. Ile można chcieć za pięć minut oprowadzania i sesję zdjęciową? Myślę że 100 lira wystarczy ale Pan przewodnik jest innego zdania. Żąda 1000 lira (czyli ok. 130 zł). No chyba go Allach opuścił. Negocjacje nie przynoszą przełomu. Nie chce zejść w dół, robi się coraz bardziej nieprzyjemny. Sytuacja nie ciekawa. Jesteśmy w takim miejscu, że nas nie widać. Mówię Mateuszowi by powoli odszedł na bezpieczną odległość. Po tym jak już dostał 100 lira w portfelu mam już tylko banknoty 200 lira. Proponuję, że dorzucę jeszcze 200 lira ale zdenerwowany wyciągam dwa banknoty. Nasz fałszywy przewodnik wyrywa mi je z ręki i znika bowiem namierzył już następne ofiary. Uff. Szybkie fotki pozostałości kościoła i oddalamy się z tego miejsca, żeby przypadkiem „przewodnik” nie wrócił upomnieć się o pozostałe 500 lira.
Wypatrujemy bramę wejściową.
Zapadając się w piachu dochodzimy do niej.
Następnie idziemy w kierunku teatru. Trafiamy na zamknięta z jednaj strony drogę.
CDN