Opuszczamy Berat na tyle wcześnie, aby mieć szansę jeszcze dzisiaj dotrzeć na północ Albanii. Co ma tam na nas czekać? Ano, podobno
pomiędzy Koman-Fierze, jest jedna z najładniejszych tras promowych na świecie. Patrzę na mapę: na oko 30 kilometrów wodą!
Koman to dziura położona na początku sztucznego zbiornika utworzonego na
rzece Drin (tej samej o której pisałem w kontekście Macedonii), a
Fierze to miasto na jego drugim końcu. I w Koman i w Fierze pobudowano hydroelektrownie.
Prom samochodowy wypływa z Fierze około 6:00 rano i przybywa do Koman około 9:00 Zaraz potem wraca do Fierze. Nasz plan to
dostać się dzisiaj wieczorem do Koman, rano wziąć auto na prom i przepłynąć nim do Fierze, a po południu wrócić autem malowniczą szosą Fierze-Szkodra.
Przejazd przez dwie trzecie Albanii wychodzi o dziwo bez wrażeń. Przed Szkodrą skręcamy w prawo i posuwamy się wzdłuż malowniczego
zbiornika Liqeni Vaut te Dejes, widocznego na tych zdjęciach.
Droga, w miarę przybliżania się do Koman, pogarsza się, aż przechodzi w dosyć
wąską szutrówkę kręcącą się ponad większymi lub mniejszymi urwiskami. Niestety zrobiło się ciemno i ostatnie kilometry pokonujemy w tempie 15-20 kilometrów na godzinę, uważając, aby nie runąć w dół. Nie polecam tej drogi wieczorem, oj, nie polecam!
Wiem z internetu, że w Koman ma być jakiś tunel, a za tym tunelem budynek do przepraw i koło niego możliwość kempingu. Wiem też, że jak przypływa prom, to osoby z tej strony tunelu mogą się ustawić jako pierwsze do przeprawy, a podobno prom nie zawsze bierze wszystkich.
Ciemno, oczy mnie bolą, napięcie związane z niebezpieczną jazdą zaczyna zamieniać się w zmęczenie. Mam już serdecznie dosyć jazdy przez tę ciemną doopę murzyna. Na szczęście pojawiają się na horyzoncie jakieś światełka. Koman. Wjeżdżamy do osady, widzę napis „camping”, ktoś wychodzi z zagrody i zaprasza gestami by wjechać. Wjeżdżam.
Faktycznie jest tu kemping, i to nad wodą, bo słyszę charakterystyczny szum. Ale coś mi tu nie gra… Przecież nie było żadnego tunelu! Czyli wjechaliśmy na zły kemping! Nie mam sił, i po tej drodze odwagi, aby po ciemku wyjeżdżać stąd i szukać właściwego kempingu. Zostajemy.
Rozglądam się wokół. Kemping ma wielkość jakieś 50 metrów na 50. Z jednej strony płynie woda (Drin?!) z drugiej stoi długi budynek służący jako recepcja-hotel-restauracja, z trzeciej jest płot, a z czwartej przyjechaliśmy. Od człowieka który nas tu wciągnął dowiaduję się, że zapłacimy
5 euro za dzisiejszą noc. Facet wskazuje nam też gdzie mamy się rozbić – tuż przy wartko płynącej wodzie.
Rozbiwszy namiot udaję się do recepcji zapytać o prom. A tam szok! Mówią, że prom już nie kursuje! Ręce opadają! To po to wlekliśmy się tutaj po nocy, aby usłyszeć takie wiadomości? Wyciągam od faceta, który używa raczej włoskie słowa i 10 angielskich na krzyż, że
jest prom, tyle, że pasażerski.
Ale to nas zupełnie nie urządza, bo przecież nie wypłyniemy rano tym promem, aby o 13:00 znaleźć się w Fierze i potem jakimiś busami próbować dostać się z powrotem do naszego auta w Koman. (Nie zdziwiłbym się gdyby do Koman był 1 lub 2 busy na dzień ze Szkodry. Nie zdziwiłbym się też jakby w ogóle żadnego nie było.)
Sprawa wydaje się przekichana, ale facet daje mi do zrozumienia, że może załatwić łódź (nazywa to taxi), która zawiezie nas (bez auta oczywiście) do Fierze, a potem z nami tutaj wróci. Cena to 100 euro za łódź do 6 osób. Po chwili spuszcza do
90 euro dla naszej czwórki. Mówi też, że jakby było więcej osób, to cena się zmniejszy.
Rozpoczynam więc łażenie od jednego restauracyjnego stolika do stolika i wypytywanie Francuzów, Niemców, Holendrów i nawet jakichś Polaków. Niestety nikt nie jest zainteresowany, bo wystarczy im pasażerski prom. Jedni zamierzają spać w Fierze, inni mają rowery, jeszcze inni nagrany transport powrotny z Fierze do Szkodry i nie zamierzają wracać do Koman. W końcu okazuje się, że jedynymi chętnymi, którzy nawet nie wiedzieli, że prom samochodowy już nie kursuje, jest małżeństwo Słoweńców w średnim wieku. Ale to razem tylko 6 osób, więc cena dla nas pozostanie 90 euro (zamiast przewidywanych 150 zł na promie samochodowym). Jest to spora kwota, dlatego waham się. Moja Lepsza zachęca mnie, aby nie bać wydać się tych pieniędzy. No to OK! Umawiamy się z gościem, że jutro o 8:00 rano będziemy gotowi.
Zasypiam przy szumie szybko pędzącej wody. Ale to chyba nie dlatego czuję się trochę spłukany.