DZIEŃ 11 – Wycieczka na wyspę węży, Golem Grad i wjazd na przełęcz między Jeziorem Prespa i Jeziorem Ochrydzkim Budzę się wcześniej niż inni. Kemping jest wśród drzew, nie za duży, nie za mały. Zapłacimy za niego 50 zł. Schodzę nad jezioro, gdzie na miejscach „pierwsza klasa” (z widokiem na wodę), rząd kamperów. Stali bywalcy zapewne. Namiotów niemal wcale tu nie ma.
Mała przystań, gdzie faktycznie wisi macedońska wersja słońca Werginy. Taaaaak, Prespa wygląda pięknie o poranku:Cieszę się na ten dzień. Wybieramy się na
wyspę Golem Grad, która wzbudziła moje głębokie uczucie od pierwszego zetknięcia się z nią na Internecie, gdzie straszono, że to
wyspa węży. Czyż coś może bardziej zachęcić do odwiedzenia danego miejsca? Może tylko wyspa wielkich włochatych pająków...
Golem Grad jest rezerwatem i można się na nią dostać tylko łodzią tubylca, albo rezerwując wycieczkę w biurze podróży, co oczywiście ze wstrętem odrzucam. A jak jest zagrożenie pożarowe, to podobno w ogóle nie da się tam dostać, choć nie wiem czy w to wierzyć, bo w tak gorącym klimacie, to tu chyba non stop jest niebezpieczeństwo pożaru.
Tubylca z łódkę mamy zamiar znaleźć w wiosce Końsko. Z opisów wynikało, że dojazd tam jest trudny, szutrowo-kamienistą drogą.
Tej rośliny jest tu pełno:Także przed plażą w Stenje:Faktycznie, zaraz za Stenje, droga staje się tak tragiczna, że nasza podróż omal się nie kończy. Wertepy są na tyle duże, iż boję się o auto, ale postanawiam zaryzykować i - Bogu dzięki - dalej jest już nienajgorzej. Posuwamy się około 10-20 kilometrów na godzinę wypatrując dziur w drodze.
Skoro tak sobie wolno jedziemy, to wróćmy jeszcze na chwilę do kontrowersyjnej nazwy „Macedonia”. Okazuje się, że
Grecy, od czasu kiedy przejęli Macedonię Egejską (czyli pas północnej Grecji w okolicy Salonik), robili wszystko, aby nazwę „Macedonia” wymazać ze świadomości swojej i świata. Dlatego przemianowali nazwę tej prowincji na "Północna Grecja", chcąc zatuszować, że ta część Europy przez wieki była częścią słowiańskiej Macedonii.
Trochę pachnie Polinezją:Dopiero w 1988, kiedy zaczynało być jasne, że Jugosławia się rozpadnie i powstanie Republika Macedonii, rząd grecki oficjalnie zastąpił „Północną Grecję” nazwą „Macedonia”. Zaczęła się też propaganda wpajającą Grekom i światu, że Macedonia to część greckiej historii: powstał Uniwersytet Macedoński w Salonikach, Muzeum Macedonii, oraz Macedońska Agencja Prasowa. Nagle wszystko zaczęło w północnej Grecji być macedońskie...
Tak oto kraj, który próbował zniszczyć słowo „Macedonia” w odniesieniu do siebie, dziś walczy, aby uznano, że tylko on ma prawo go używać. Chichot historii...
Warto też wspomnieć, że Grecja nadal zakłamuje rzeczywistość, twierdząc, że nie ma w Grecji mniejszości słowiańskiej, która liczy przynajmniej 180 tysięcy (Encyclopedia Britannica). Podobno to jedyny kraj w Europie, w którym, według rządowej propagandy i ustaw, nie ma mniejszości narodowych! Są tylko „słowiańscy Grecy” i podobnie nie ma mniejszości tureckiej w Grecji – są tylko „muzułmańscy Grecy”.
Sunday Times sugerował w jednym z artykułów, że Grecy robią tak z braku poczucia własnej tożsamości, są bowiem mieszanką Słowian, Turków, Greków, Bułgarów, Albańczyków, Wołochów, Żydów i Cyganów.
Ale, ale, chyba dojeżdżamy do Końsko. Czy uda nam się znaleźć kogoś z łódką? Jest bowiem niedzielny poranek i czort wie czy wtedy pracują... Czy cena wycieczki będzie do przyjęcia? Czy uda się spełnić marzenie?