Od Crikvenicy Selce dzieli przysłowiowy "rzut beretem".
Można tam dojść ciągnącą się wzdłuż morza ulicopromenadą, można dojechać turystyczną kolejką z Selc ( ze względu na upał skorzystaliśmy z tej możliwości na samym początku pobytu - podczas pakowania Ewa zapomniała o drobiazgu bez znaczenia, jakim jest kostium kąpielowy
) ; można wreszcie, jak ludzie cywilizowani, pojechać samochodem
Tak też stało się w dniu, kiedy Paweł z Jaśkiem wyjeżdżali, tym razem zdobywać Wiedeń.
Ich wyjazd stał się okazją do wypicia pożegnalnej kawy w Crikvenicy i odwiedzenia tamtejszego akwarium.
Trzeba bardzo się pilnować, żeby nie przegapić wejścia, podobnego do wejścia w osiedlowym sklepiku. Samo akwarium jest skromne pod względem zajmowanej powierzchni, zaś jeśli chodzi o prezentowane tam gatunki adriatyckiej fauny i flory - oceńcie sami.
Jeśli dobrze się przyjrzeć, po prawej stronie zdjęcia widać rekiny ( fakt, że małe ), które wbrew twierdzeniom co poniektórych, żyją jednak w Adriatyku.
Ewa, kiedy ujrzała okaz, uwieczniony poniżej, kategorycznie stwierdziła, że nie wejdzie więcej do wody...
...co nie przeszkodziło jej następnego dnia zażywać kąpieli.
Cóż, kobieta zmienną jest.
Pomachaliśmy Pawłowi i Jankowi, sami zaś ruszyliśmy do Opatiji.
Spieszyłem się, bo w Crikvenicy czekało na nas zamówienie specjalne