napisał(a) Gollum » 05.08.2009 10:18
Ale przed fotami ciąg dalszy moich spostrzeżeń
Skutery
Masa, i to nie byle jakie. W Polsce 99 procent skuterów to chińska tandeta. W Chorwacji proporcje są odwrotne; chińszczyzna to może jeden procent, może mniej. Dominują skuterowe rolls-royce`y, czyli Piaggio w różnych mutacjach, z legendarną Vespą włącznie. Ale nie ma się co dziwić, gdy u nas sezon skuterowy to co najwyżej pół roku, na chorwackim wybrzeżu trwa cały rok. Ich nie stać na chiński szajs, co się zepsuje po paru miesiącach.
Topless tapeta
Gdy z wyprawy znów przyniosłem foty jakiegoś robala, skrzywiona żona mówi: - Gdybyś zrobił zdjęcie jakiej dziewczyny topless, to rozumiem, ale takie stwory?
No to cóż, skoro mam przyzwolenie, to idę. Przeszedłem się parę razy po deptaku tam i z powrotem, szukając rozebranych pań. Owszem znalazłem. Ale przecież nie będę pstrykał nachalnie jak jakiś erotoman, bo dostanę w mordę. No to pstrykam z ukrycia. Parę się tego nazbierało, ale prawie wszystkie z plecami do góry... Jedno „inne” już mi moje panie ustawiły jako tapetę w laptopie...
Dziewczyny z innego klimatu
- Podobają ci się dziewczyny z innego klimatu – jadowicie skomentowała żona fakt, że uparłem się, iż zrobię zdjęcia jak w wodzie lądują cztery Hiszpanki z jakiejś kolonii które uparły się, że popłyną dwuosobowym dmuchanym kajakiem.
No i rzeczywiście, niebawem kajak się przewrócił. A dziewczyny z innego klimatu rzeczywiście mi się podobają. Z naszego również...
Jak nie robić ośmiornicy
Będąc na Chorwacji i nie spróbować ośmiornicy czy innego stwora, o zjedzeniu którego przeciętnego Polaka bierze na wymioty już sama myśl o tym – to zbrodnia. No to wybrawszy się na targ rybny do Trogiru nie mogłem sobie odmówić przyjemności kupienia trzech ośmiornic.
Wydrukowanych na kartkach przepisów miałem kilka. Od kretyńskich (bo jak inaczej nazwać sugestię, by dać parę liści laurelu?), poprzez zwykłe, po porządne, jak te z naszego forum. Ale tych porządnych nie mogłem użyć, bo dotyczyły pieczenia, a ja piekarnika nie miałem. No to połączyłem dwa w jedno. Najpierw ośmiornicę mroziłem parę dni.
Odmrożoną pociąłem. Proste zajęcie, odciąć głowotułów od macek, wyrzucić wnętrzności, oczyścić i do wody. Ale bez straszenia. Kucharzem nie jestem, ale żeby zwane straszeniem wrzucenie do wrzątku i natychmiastowe wyjęcie coś dawało, to nie bardzo chce mi się wierzyć. Oklapłe flaki pod wpływem gorącej wody zjędrniały i nabrały czerwonawej barwy. Po 45 minutach ośmiornica była już miękka. No to ja wyjąłem i niebacznie popatrzyłem na inny przepis, gdzie było, że trzeba ściągnąć skórę. Ta odeszła ładnie i zostało mi parę gumek. Patrząc na część zjadliwą i odpady wyszło, że odpadów jest więcej. Następnym razem tego błędu nie popełnię i poszukam porządnych przepisów, gdzie nie zostaje tylko kilka gumek recepturek o zalatującym rybą smaku. Ale moje dziewczyny, które zarzekają się, że żadnego dziwnego zwierza nie zjedzą, uznały widocznie, że ośmiornica nie jest dziwna i też ją skonsumowały na podkurek.
I ciąg dalszy anegdot
Uśmiechnięty jeżowiec
Złapane jeżowce były fotografowane we wszelkich pozycjach. Żona wpadła w zachwyt, gdy leżący na jej dłoni zwierz zaczął poruszać igłami. Odwrócony na druga stronę, zaczął poruszać latarnią Arystotelesa, czyli szczękami, pewnie by ją przestraszyć. – Uśmiecha się do mnie – skomentowała żona.
Zając morski na obiad
Raz obserwując życie podwodne na ścianie małego pirsu, zauważyłem, że obok setek omułków i dziesiątek czarek, siedzi tam coś szarobrązowego. Na pewno jakiś ślimak pelagiczny. Prawdopodobnie zając morski (zając morski po polsku to ryba tasza, z zającem jako żywo nie mająca nic wspólnego, gdy zając morski, po angielsku sea hare, to właśnie ów ślimak, podobny z racji przypominających uszy czułków czy czegoś tam). No to go złapałem i pokazałem rodzinie. I do wody.
Parę dni później znów się napatoczył jakiś zając morski. Żona stwierdziła, że konsystencją i barwą przypomina wątróbkę. A gdy później syn znów go dopadł żona rzekła: - Ślimak, jak jeszcze raz cię złapiemy, to pójdziesz na obiad...
Zrozumiał, bo już więcej się nie dał złowić...