Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dane mi było niedawno, bo w pierwszej dekadzie listopada, odwiedzić Kaśtele jesienną porą. Po raz pierwszy w życiu byłem w Chorwacji poza sezonem. Gdybym miał jednym słowem opisać ten trzydniowy wyjazd byłoby mi bardzo trudno. Do głowy wpadają takie słowa jak: niesamowicie cudownie, magicznie... Co wprawiło mnie w zdumienie??? Po pierwsze droga. Jadąc `tam` niewiarygodne były pustki na drodze. Co prawda podróżowaliśmy nocą, jednak spory odcinek autostrady między Karlovcem a Prgometem był absolutnie pusty. Bywały kilkunastominutowe – o ile nie kilkudziesięciominutowe - okresy jazdy, gdzie nie wyprzedzały nas, ani nie jechały z naprzeciwka kompletnie żadne samochody - byliśmy na drodze całkowicie sami. Poza tym, nie zdawałem sobie sprawy, że większość parkingów jest zamknięta między 31.10 a 30.04. Po drugie jadąc z `z powrotem` po raz pierwszy od kilku lat jechałem w dzień i... urzekły mnie widoki
)). Przede wszystkim Słowenia, Austria - od 2007 roku, te odcinki pokonywałem nocą i co tu dużo mówić - baaardzo dużo traciłem nie widząc tego, co za oknem. Nie wspominam już o tym, że jazda w dzień jest dużo mniej męcząca od tej nocnej. Kolejna rzecz, która była dla nas `dziwna` to pogoda. Sobotni ranek 8.11. po przybyciu do Kaśteli był bardzo rześki - do tej pory rzecz niespotykana. Nieco później temperatura dla nas – mimo braku słońca - jak najbardziej akceptowalna, bo ok. 18-20 stopni, jednak dla Chorwatów to chyba straszna zimnica, gdyż byli odziani są w grube swetry, kurtki oraz kozaki. Nasze kłuse stroje zdradzają, że jesteśmy `stranci`, jednak to chyba jednak kwestia tolerancji temperaturowej. Po przyjeździe pierwsze odczucia - siódma rano, a tu jeszcze szarówka, szesnasta z hakiem a tu już niemal ciemno – ot, to kolejna rzecz, która powoduje, że jest `dziwnie`, a mimo tego niesamowicie. Kolejny aspekt, czyli możliwość swobodnego parkowania. Ehhh po prostu bajka. W Splicie, Kaśtelach, Trogirze gdzie mam ochotę, tam się zatrzymuje i mogę zaparkować – choć wiem, że to nie możliwe, to życzę wszystkim, by tego doświadczyli. Następną rzeczą, której nie da się pominąć to przyroda. Z jednej strony spodziewałem się `złotej, polskiej jesieni`, a tu zieleń niesamowicie żywa, ponieważ nie jest wysuszona słońcem, palmy zielone jak diabli i tylko gdzieniegdzie przebijają się złotawe przebłyski jesieni. Oprócz tego niesamowitym było dla mnie oglądanie skutków sztormów (to się chyba nazywa bura???). W wakacje tubylcy wspominali, że niektóre uliczki są jesienią i zimą zalewane przez morze, jednak dopóty nie zobaczyłem na własne oczy, trudno mi było w to uwierzyć ze względu na różnicę poziomów i odległość od nabrzeża. Szkoda, iż nie zrobiłem zdjęć, bo gdybym nie zobaczył, to bym nie uwierzył
. No i na końcu. Pustki na ulicach i na plażach, które w wakacje tętnią życiem. Kilka knajpek i restauracji pracuje `na pół gwizdka`, a tam Chorwaci odziani w swetry i kozaki, w niedzielne przedpołudnie piją kawkę
. Jednak co by nie mówić - w niedzielę w Baletnej trudno znaleźć miejsce. Przynajmniej to jest `normalne`, jednak `dziwi` fakt, że w chwilę po przybyciu do restauracji słońce zachodzi i nawet my odczuwamy dyskomfort temperaturowy w naszych niemal wakacyjnych strojach, które nie zdążyły wyschnąć po kąpieli na Ćiovo, gdyż obowiązkowo należało zmoczyć stopy w `lodowatym` Jadranie mającym 19 stopni.
A niemal na sam koniec – z góry przepraszam Cromaniaków – napiszę co mnie zaskoczyło `In minus`… Przede wszystkim Hrvatski Nogometni Savez, który zamknął stadion Hajduka, co za tym idzie mecz z Osijekiem, zamiast na Poljudzie został obejrzany w telefonie. Szkoda… Mega szkoda…. Dlaczego tak bardzo mi szkoda, o tym na końcu. Druga rzecz, która rozczarowała, to ceny w restauracjach. A mianowicie niczym nie różnią się od tych wakacyjnych.. Mało tego, odniosłem wrażenie że w wakacje bardziej mi smakowało, jednak może to wypadkowa promili, słońca, okoliczności i sam nie wiem czego
.
Aha, miałem napisać dlaczego tak bardzo żałuję, iż nie dane nam było odwiedzić Poljudu. Otóż nasze drugie, lepsze połowy stwierdziły, że po którejś tam wizycie w Kaśtelach chciałyby zobaczyć na urlopie inne krajobrazy i inny kawałek świata. Stąd też taki żal nad meczami Hajduka. Jak Bozia da, to niestety musimy wybrać do wypoczynku inny kawałek Chorwacji.
No i na sam koniec – co by nie gadać ale gdyby nie mój Brat i Tata, to pewnie nigdy nie dane mi było oglądać Kaśteli jesienną porą – wielkie dzięki! Waszych zdjęć z plaży niestety nie przepuściła cenzura, dlatego wklejam inne
.