No i prawie wzięliśmy byka za rogi
napisał(a) Agnieszka.Kulik » 14.10.2012 16:17
Wczoraj wydarzyła się historia z cyrku rodem. Nasz znajomy zabrał nas 4 km od Kasteli w góry w celu pokazania nam jednej opuszczonej wioski, całej z kamienia itd... No i tak sobie spacerujemy po lasku i krzaczorach nas troje i jeszcze dwóch innych dzielnych wspaniałych. W pewnym momencie nasz przyjaciel Josko stwierdził, że musi na chwilę odbić od grupy. My ładnie, grzecznie nadal chodzimy, oglądamy, delektujemy się 100% ciszą, konwersujemy a tu nagle, takie gardłowe, złowieszcze muuuuuuuiuiu... Zdecydowanie krowa to to nie była, a wziąwszy pod uwagę moje korzenie dla mnie oczywistym się okazało iż mamy na drodze bardzo wkurzonego byka... Po śladach poznałam, że latał w tą i w tamtą z wielką pasją i furią... Cóż, było to gdzieś przed nami, niedaleko i nie za bardzo jest gdzie się schować... Wspaniali i dzielni mężczyźni nabrali cykora mówiąc, że tego tutaj właśnie nie lubią, bo czasem ludzie przywożą swojego zwierza na wypas i zostawiają. No i potem są problemy. No dobra, ale zadzwońmy do Josko, może on wie, gdzie jest byk i jak go grzecznie i delikatnie ominąć... Wyjaśnił nam co i jak, wspieliśmy się na mały murek i na palcach idziemy przed siebie... Ni z tego ni z owego tuż przed nami taki ryk, jakby conajmniej tego byka ze skóry obierali... No to my w nogi i w drugą stronę... Potem ja zaczęłam się martwić, że takie dzwięki mogą świdczyć o tym, że coś mu się stało i że jest to biedne ranne zwierzątko. Na szczęście męska część wyprawy wybiła mi z głowy pomysł próby podejścia bliżej odgłosów i zmierzaliśmy na paluszkach w kierunku samochodu... Po drodze spotkaliśmy właściciela byka, który poinformował nas iż zamierza ściągnąć policję, bo sam sobie nie poradzi, ponadto nie widział zwierza od dziesięciu dni i podejrzewa, że byczunio nieźle z krówkami zaszalał i teraz wszystkim chce pokazać jaki to z niego macho... Dochodzimy do auta, patrzymy, a Josko wysoko na murku siedzi... My go pytamy, co wyrabia, a on na to, że byk przeleciał koło niego, na szczęście go nie zauważył, zatrzymał się 10 metrów od niego, zaczął kopać, skakać, ryczeć, muczeć i wydawać dziwne odgłosy... Niemniej jednak w ferworze emocji poleciał dalej w krzaki, tam gdzie myśmy go słyszeli... A wyglądał na takiego spokojnego zwierzaczka...
https://www.facebook.com/media/set/?set ... 495&type=1Pozdrawiam,
Aga