Dzień trzynasty, 6 lipca 2016To był nasz ostatni, pełny dzień na wyspie, bo nie wiem czy pisałam, ale na dwa miesiące przed planowanym wyjazdem zmieniliśmy trochę plany
(nasze córki zdecydowały się na obóz żeglarski na Mazurach i 9 lipca miały kolejny wyjazd) było to na tyle wcześnie, że udało się wszystko poprzesuwać. Trochę było szkoda, bo i miejscówka i okolice wymagały dłuższego pobytu
ale przecież trzeba coś zostawić na kolejny raz...
Więc poranek i wyglądam na morze na tarasie, a tak dodatkowo obserwuję bardzo szczegółowo każdy ruch na wodzie, bo są tu często widoczne delfiny
(tak nam mówiła właścicielka)...
ale nic nie widzę...
idę robić śniadanie i zastanawiam się, czy na tarasie, czy w środku
Razem się krzątamy, jemy
...a po śniadaniu pyszna, włoska kawa na tarasie...
... i ruszamy autkiem na pobliski parking.
Wybieramy plażę
LI Cosi- jedną z tych najładniejszych
oczywiście dla mnie
Aby do niej dojść, trzeba pokonać ok 800m z parkingu po przyjemnej, dobrze przygotowanej trasie wśród skał i szumiących fal
widok na małą przystań z parkingu
i ruszamy... podziwiamy widoki i klarowne morze i piękne urwiska
Tu widać nasz parking
a tak wygląda ta trasa (to zdjęcie z drogi powrotnej, ale pokazuję, że spokojnie można udać się nawet z małymi dziećmi)
Po kilku postojach na sesje zdjęciowe docieramy na piękną plażę położoną w skalistym kanionie
Zdradzę, że wczorajszego wieczoru już tam z mężem dotarliśmy podczas wieczornego spaceru, tak bardzo byłam ciekawa tej plaży:wink:
Widok z góry, z trasy
Na plaży jest mały bar (z własnym agregatorem, bo tu prądu nie ma
) i wypożyczalnia rowerków wodnych
A to już z poziomu "0"
Po rozłożeniu się, co robię??? Chlup do WODY
Jest cudnie