Re: Sarajewo + Bałkańska pigułka + Grecja ...
Abania - czyli największa porażka tej wyprawy.
Nie, nie i jeszcze raz nie dla Albanii. Ograniczę się tylko do miejscowości Ksamil i Saranda oraz mijanych miasteczek wzdłuż całej Albanii w kierunku Czarnogóry. Nie wiem dlaczego, ale nie przypadł nam do gustu ten kraj. Czegoś brzydszego nie widziałem, tego luksusu przeplatającego się z brudem i ogólną biedą. Żebrakami przy drogach i naciągaczami na plażach. Luksusowe hotele niczym z Monte Carlo w pierwszej linii brzegowej, a dalej walące się rudery i betonowe szkielety budowli znajdujące się wszędzie.
Ktoś powie, że piękne plaże są … ale w Grecji są takie same. Z tą różnicą, że na albańskich jest tyle nawpychanych parasoli, że nie wiem czy słońce się przez nie przebija. Jak jestem greckiej tawernie i słyszę w tle regionalną grecką muzykę to czuje sie rewelacyjnie, odpoczywam i czuje, że jestem na swoim miejscu. W Albanii przy kolacji leci "chamerykańska" muzyka … Bon Jovi… on chyba nie był Albańczykiem
Na ulicach w pewnym sensie "mała Polska", dużo naszych rodaków. Ale po kolei ...
Wysiadamy w porcie w Nidrii na Lefkadzie. Zjadamy w knajpce pitę gyros i jedziemy w dalszą drogę do Albanii. Nasz cel to Ksamil. Do granicy Gr/Al dojeżdżamy spokojnie, kontrola zielonej karty i dokumentów i jesteśmy po albańskiej stronie. Jak nie mamy zielonej karty, to przy granicy stoją budki gdzie można takową kupić.
Droga od granicy do Ksamil to wielka loteria. Są odcinki z nową nawierzchnią i są takie, gdzie jedziemy na pierwszym biegu, żeby nie zostawić podwozia na dziurach. Jeszcze jedno spostrzeżenie. Albańczycy mają "kręćka" na Mercedesy. Punktem ich honoru jest chyba mieć mercedesa, zależnie od statusu społecznego - od luksusowych do starych złomów. Bieda w domu, chałupa się wali ale w garażu Merol, to jest coś … Europejczyk, a nie jakiś koł .. WOW !!!
A teraz trochę pozytywnych wiadomości. Nasz kemping ... to było dla nas ciekawe doświadczenie
Zatrzymujemy się na kempingu:
https://sites.google.com/site/ksamilcaravancampingW progu wita nas miła, uśmiechnięta pani, kilka polskich zdań z jej strony wystarczy, żeby nawiązać miłą rozmowę. Sam kemping z zewnątrz jest mały, nie wyróżnia się czymś specjalnym. Właścicielka nadrabia uprzejmością i miłym podejściem do klienta. Pytamy czy ma miejsce na namiot. Wstępnie planowaliśmy pozostać około trzech dni. Jak sie okazuje miejsce jest … na dachu domu
Idziemy więc zaciekawieni po schodach do góry i co widzimy ? Zagospodarowane piętro, na ziemi sztuczna tarnina, a na ścianach słomianki. Banan na twarzy … w takich warunkach jeszcze nie byliśmy. Zostajemy, szybko rozkładamy naszą szybka dwójkę, o której pisałem wcześniej. Oprócz nas dwa inne namioty, czyli nie jest żle.
Po usadowieniu się i rozpakowaniu idziemy na rekonesans Ksamil. Schodzimy na plażę. Pierwsze wrażenie to duża ilość parasoli, plażą nie da się iść bo każdy lokal ma swoją i jest zagrodzone przejście. Ponieważ jest już wieczór, więc główny ruch przeniósł się do restauracji i kawiarni. My również idziemy, zamawiamy pizzę i sałatkę grecką i piwo. Sałatka tylko z nazwy była grecka.
Podczas kolacji nagle w całej miejscowości gaśnie światło. żeby widzieć co jemy zapalamy lampki w telefonie. Pytamy kelnerkę co sie stało i kiedy włączą światło. Ona na to, że linie energetyczne są obciążone i że już do rana tak będzie ciemno.
Wyobraźcie sobie ogólną ciemnie, gdzie tylko niektóre luksusowe hotele były rozświetlone jak choinka na swoich agregatach prądotwórczych, a wszędzie ciemno. Wystarczy tych emocji na dziś...wracamy na kemping. Szybka kąpiel (o sanitariatach potem), i zasypiamy zmęczeni.
W czasie nocy słyszymy jakiś szum i ruch. Ale byliśmy tak zmęczeni, że dospaliśmy do rana. Ale rankiem słychać głosy...po polsku, co się dzieje ? Odsuwam zamek w namiocie i co widzę ? Całe piętro namiotów. Polska wycieczka przyjechała dwoma busami. A wyglądało to tak:
Niektórzy spali na materacach, inni w namiotach... i do tego jakiś pies przed naszym namiotem
c.d.n.