Rozpoczął się rok 2024.
A u nas żadnych planów wyjazdowych.
Nic.
Ani wakacji, ani majówki.
Bo jak planować jak się nie wie kiedy można mieć wolne?
Normalnie powinnam już mieć rezerwację, kompletną Załogę.
A tego roku nic.
Z marazmu wyrwała mnie prywatna wiadomość od CRO-Forumowicza Surfinga.
8 stycznia 2024r przeczytałam: cześć, tu Surfing. Jak Wasze plany wyjazdowe? Bo byłbym chętny na wyjazd z Wami na majówkę.
No i zastrzelił mnie tym pytaniem.
Grzecznie odpisałam, że z planami musimy wstrzymać się pewnie gdzieś do marca i dalej nic nie robiłam.
Nawet nie wiem kiedy nastał marzec i trzeba było się w końcu ruszyć.
Pojawił się repertuar na przełom kwietnia i maja.
Ok, tylko jeden pracujący weekend – może dostanę ten urlop….
Poszłam do dyrekcji…dostałam…
Więc czas zabrać się za organizację rejsu.
Zaczynamy od Załogi.
My dwoje plus Surfing.
Piszę do ubiegłorocznych uczestników.
Benia jedzie.
Zebra też.
Ela myśli.
Dawid myśli.
Po jakimś czasie Surfing pisze, że zabierze ze sobą jeszcze jedną osobę.
Więc być może jest nas już ośmioro.
Ela potwierdza wyjazd, Dawid wciąż jeszcze nie.
Ok.
W siedmioro możemy już jechać.
W takim razie szukamy jachtu, rezerwujemy go, płacimy zaliczkę.
Można odliczać DDW.
W międzyczasie w domu odwiedza nas stara załogantka Kasia.
Mówimy Jej, że płyniemy, że mamy ostatnie miejsce w busie.
Jeśli chce – może jechać.
Bardzo chce ale nie jest pewna urlopu, musi uzgodnić w pracy i dać znać.
Ok.
Po kilku dniach Kasia informuje nas, że dostanie ten urlop ale nie chce jechać busem, woli samolotem.
Świetnie się składa gdyż w międzyczasie Dawid potwierdził swoje uczestnictwo w rejsie więc już nie mamy wolnego miejsca w busie dla Kasi.
Ma sobie poszukać samolotu i dolecieć do Splitu.
Tam jakoś Ją zgarniemy na pokład.
Jakieś dwa tygodnie przed planowanym wyjazdem Kasia wciąż jeszcze nie ma biletu.
Pisze, że jak tylko zakupi bilet to da mi znać.
I nastaje cisza.
Nie odzywa się.
Ja powoli zaczynam kompletować prowiant, pakować torby.
W środę przed planowanym piątkowym wyjazdem Kapitan podstawia pod dom busa, pakujemy do niego co cięższe aby nie zostawiać całej pracy na jeden dzień.
Kapitan pyta mnie co z Kasią.
Mówię Mu, że nie odzywa się więc nie jedzie.
W takim razie wysyłamy do armatora ośmioosobową listę Załogi.
W czwartek przed wyjazdem w busie ląduje reszta naszego bagażu.
Wieczorem siedzę i odpoczywam gdy dzwoni telefon.
Kasia.
Cześć, pozdrawiam Was z Częstochowy – słyszę. Jestem tu służbowo.
Służbowo??? Pytam?? To chyba na statek??
Na statek to w sobotę – słyszę w słuchawce…..
Ale jak? Przecież nie potwierdziłaś wyjazdu więc myślałam, że nie jedziesz???
Jak nie jadę. Jadę, przecież mówiłam, że mam urlop!!!
No nieźle!!!
To nie mam czasu na pogaduchy, lecę dokupić prowiant dla Ciebie!!! Pa!!!!
Ale numer!!!
Szybko wysyłamy uaktualnioną listę Załogi.
Jedziemy w składzie: Kapitan, ja, Benia, Ela, Zebra, Czesia, Surfing, Dawid no i Kasia.