Santorini bez samochodu, czyli autobusami i piechotą !
Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Wracamy promenadą i odkrywamy nowe kafejki, które przyciągają wzrok wystrojem. W tej chwili są puste, więc mogę nawet do nich wejść, aby zrobić zdjęcia.
Do Waldka zawsze lgną wszystkie stworzenia.
Bardzo mi się spodobało zadaszenie w tej restauracji.
Kelner chyba nie doczekał się wyjścia klientów z lokalu. Musieli długo balować .
Podglądamy, jak na balkonie hotelowym pani rozciąga swoje ciało.
Tawerna Saliveros w tej chwili jest puściutka, więc wchodzę na jej taras.
Bardzo lubię takie zdjęcia bez ludzi. Można poobserwować leżakową różnorodność, detale w tawernach, równiutko ustawione stoliki i krzesełka, oczekujące na gości, w oddali wschodzące słońce. Taka cisza przed burzą, za 2 - 3 godziny całe to miejsce straci o połowę swój urok. Ale jeszcze nie teraz, jeszcze chwila odpoczynku, kotek może sobie spokojnie pospacerować i piesek znaleźć człowieka, który go pogłaska. Super
W drodze powrotnej do apartamentu weszliśmy do cukiernio-piekarni znajdującej się przy przystanku autobusowym.
Nabyliśmy pieczywo i długo wyczekiwaną portokalopitę. Długo wyczekiwaną, bo jak jej brakło we wtorek, w dniu naszego przyjazdu, tak nie było jej do soboty. Kupujemy więc to pyszne ciasto i już nam ślinka cieknie na słodką ucztę do kawki.
Ale najpierw trzeba zjeść śniadanie. Następnie relaks przy basenie i przed 11-tą przyszła pora na portokalopitę.
megidh napisał(a): Nabyliśmy pieczywo i długo wyczekiwaną portokalopitę. Niebo w gębie .
Już któryś raz o niej czytam, a jeszcze nigdy nie jadłam ☺️, aż wstyd, bo to jeden z bardziej popularnych greckich smaków. Za to w tym roku jadłam baklawę tak pyszną, że dopiero teraz wiem jak powinna prawdziwa baklawa smakować.
wiola2012 napisał(a):Już któryś raz o niej czytam, a jeszcze nigdy nie jadłam ☺️, aż wstyd, bo to jeden z bardziej popularnych greckich smaków.
łomatko.... U nas zakupy w Grecji to zawsze: feta, oliwki kalamata, portokalopita, frappe, oregano i ser graviera. I można zaczynać greckie wakacje Na powrocie do domu jeszcze duża puszka neski frappe i duże opakowanie pity.
wiola2012 napisał(a):Już któryś raz o niej czytam, a jeszcze nigdy nie jadłam ☺️, aż wstyd, bo to jeden z bardziej popularnych greckich smaków.
łomatko.... U nas zakupy w Grecji to zawsze: feta, oliwki kalamata, portokalopita, frappe, oregano i ser graviera. I można zaczynać greckie wakacje Na powrocie do domu jeszcze duża puszka neski frappe i duże opakowanie pity.
We wszystkim się zgadzam, wiozę do domu tony przypraw, oliwę, oliwki, baklawy, fety już nie wożę bo nie mam warunków, ale woziłam i tak teraz myślę, że ja musiałam się na taką apetyczną nie natknąć, bo co by mnie powstrzymało.
wiola2012 napisał(a):Już któryś raz o niej czytam, a jeszcze nigdy nie jadłam ☺️, aż wstyd, bo to jeden z bardziej popularnych greckich smaków.
łomatko.... U nas zakupy w Grecji to zawsze: feta, oliwki kalamata, portokalopita, frappe, oregano i ser graviera. I można zaczynać greckie wakacje Na powrocie do domu jeszcze duża puszka neski frappe i duże opakowanie pity.
We wszystkim się zgadzam, wiozę do domu tony przypraw, oliwę, oliwki, baklawy, fety już nie wożę bo nie mam warunków, ale woziłam i tak teraz myślę, że ja musiałam się na taką apetyczną nie natknąć, bo co by mnie powstrzymało.
Z racji ograniczeń bagażowych linii lotniczych nie mam zbyt wielkiego pola do popisu, aby przywozić z Grecji to, co bym chciała. Ale zawsze w moim bagażu króluje grecka chałwa i oliwa z oliwek w małych buteleczkach (na prezenty). Fety nie zabieram, bo już nie mam na nią miejsca. Ale podczas powrotu z Santorini zdarzył mi się nieciekawy incydent, bowiem mój plecak wydał się podejrzany i po wyjechaniu z prześwietlenia kazano mi go otworzyć a celniczka zaczęła w nim szperać. I wtedy mi się przypomniało, że włożyłam do niego pół kilowe pudełko z fetą, której nie zjedliśmy. Kolacje jadaliśmy wspólnie z naszymi znajomymi i oni stwierdzili, że ta feta, której kupiłam dwa pudełka, jest mało słona. Mnie to nie przeszkadzało, bo my soli używamy bardzo niewiele, ale oni woleli bardziej słoną. Tak więc pudełko tej fety zostało. Upchnęłam więc ją do plecaka i teraz stała się problematyczna, bo w pudełku jest trochę wody. Na szczęście celniczka machnęła ręką i pozwoliła mi ją zabrać.
tony montana napisał(a):Piękne poranne zdjęcia, mnóstwo uroku mają te miejsca przy tym świetle i braku "człowieków"
Właśnie takie bezludzkie chwile lubię, dlatego często chodziliśmy na wschody słońca.
wiola2012 napisał(a):Zdarzają się takie przypadki A jak się czujesz?
tony montana napisał(a):Współczuję Covida, ale jak się czujesz, kiedy Cie złapało???
dangol napisał(a):Trzymaj się Gosiu! Mam nadzieję, że objawy masz lekkie masz i że szybko ustaną.
Sara76 napisał(a):Trzymaj się ciepło i oby przebieg choroby był łagodny. Szybko wracaj do zdrowia i obyś szybko odzyskała siłę. Pozdrawiam Justyna
Dzięki za dobre słowa. Złapało mnie wczoraj. Pierwsze objawy złego samopoczucia poczułam koło 10-tej, ale ponieważ u Waldka dzień wcześniej zdiagnozowano covida, więc od razu poszłam na test i wyszedł pozytywny. Czujemy się oboje tak, jakbyśmy byli przeziębieni. Ból głowy, lekki katar, stan podgorączkowy. W nocy brały mnie dreszcze, więc musiałam odkręcić grzejniki i przykryć się dodatkowo kocem. Waldek mówi, że takie dreszcze też go łapią co jakiś czas. Nie leżymy non stop w łóżkach, bo plecy by tego nie wytrzymały, ale co jakiś czas idziemy się przespać na godzinkę lub dwie. Dzisiaj listonosz przyniósł dla Waldka przesyłkę z Ministerstwa Zdrowia. Otrzymał pulsoksymetr wraz z czterema ulotkami informującymi o programie "Domowa Opieka Medyczna", sposobie pobrania i zainstalowania na telefonie aplikacji "Domowa Opieka Medyczna", robienia pomiarów i przekazywaniu danych do tego programu oraz w jaki sposób zwrócić pulsoksymetr po okresie izolacji. Ja jeszcze takiej przesyłki nie dostałam, ale pewnie przyjdzie jutro, bo już przyszedł SMS informujący o objęciu mnie programem Domowej Opieki Medycznej i że niedługo otrzymam przesyłkę od listonosza z pulsoksymetrem. Zainstalowałam Waldkowi tą aplikację na telefonie i okazało się, że pulsoksymetr łączy się z telefonem poprzez bluetooth i dane z niego są automatycznie przekazywane do aplikacji. Ręcznie trzeba tylko podać temperaturę i ilość oddechów na minutę. No i pierwszorazowo aplikacja przeprowadza krótki wywiad na temat stanu zdrowia i każe podać wzrost i wagę. Dane z pulsoksymetra, temperaturę i ilość oddechów na minutę należy przekazywać co 3 godziny. Ciekawe czy dadzą pospać, czy w nocy też trzeba będzie podawać te dane.
W południe wyruszamy na kolejną wycieczkę. Naszym dzisiejszym celem jest Oia. Wyruszamy z Kamari spóźnionym o 5 minut autobusem, który miał odjechał o 12:15. Na dworcu autobusowym w Firze czekamy chwilę na autobus do Oia, który ma odjechać o 13:00. Na dworcu stało w rzędzie kilka autobusów, ale chyba tylko na dwóch była informacja, dokąd będą jechać. Inne pozostawały "no name". Trzeba być bardzo czujnym, bo niektórzy kierowcy dopiero w ostatniej chwili włączają elektroniczną tablicę lub wystawiają pod przednią szybę tabliczkę z informacją, gdzie dany autobus będzie jechał. Gdy na jednym z autobusów wyświetliła się nazwa Oia, to szybko do niego wsiedliśmy, aby mieć miejsca siedzące. Ludzi jechało sporo, więc ci ostatni musieli stać. O cenach biletów już pisałam, ale powtórzę: z Kamari do Firy 1,60 euro, z Firy do Oia 1,60 euro. Łącznie od osoby w dwie strony 6,40 euro. Autobus trasę z Firy do Oia pokonał w 30 minut a trasa przebiega tędy.
Autobus jechał drogą wzdłuż Trójmiasta, czyli Firy, Firostefani i Imerovigli i byłam bardzo zawiedziona tym, co widziałam. Nic specjalnego do oglądania tam nie było. Powiedziałabym, że to co tam jest nie jest powodem do dumy dla tej ponoć najpiękniejszej greckiej wyspy. Co jakiś czas widać niezagospodarowane tereny i widoczne na nich śmieci. Pomiędzy nimi znajdują się ładne zabudowania apartamentów i hotelików, co dodatkowo ukazuje kontrast tych miejsc. Dopiero gdy przejechaliśmy jakieś 2/3 trasy rozpoczęły się małe serpentyny, przy których zobaczyliśmy wspaniałe formacje skalne, ciągnące się wzdłuż drogi po lewej stronie. Widok wspaniały, niestety słońce tak świeciło, że mój filmik w większości pokazuje mnie i moja kamerę odbite w szybie autobusu. Ale co nieco widać, chociaż nie jest to najlepsza jakość. Ten odcinek drogi podobał mi się najbardziej. Skały - jak to na Santorini - co chwila zmieniały barwy, z czarnych na czerwone, z czerwonych na białe i w ogóle w różnych konfiguracjach. Co chwila miałam wrażenie, że autobus otrze się bokiem o te skały, tak blisko drogi są usytuowane. Po wjechaniu do Oia przez chwilkę ujrzeliśmy kalderę i trochę tych słynnych białych domków, ale to był moment. Reszta drogi biegnie na tyłach miejscowości i tutaj też niestety rozczarowanie, bowiem śmietniska też były widoczne. Generalnie nasuwa mi się porównanie wyspy Santorini do pięknej dziewczyny, która wystrojona i wymalowana idzie na randkę a w domu pozostawia nieporządek.