Santorini jest szóstą grecką wyspą, którą odwiedziłam (po Rodos, Simi, Kos, Nissiros i Krecie). Nakręcona oglądaniem zdjęć i filmów z tej wyspy oraz czytaniem relacji, z wielką niecierpliwością oczekiwałam na wylot, który miał nastąpić 21 września 2021.
Pierwszy raz zdecydowałam się na samodzielne zorganizowanie wakacyjnego wyjazdu, bez korzystania z usług biura podróży. I przyznam się, że byłam tym zestresowana. Nie zdecydowałabym się na taki krok, gdyby nie pomoc znajomych, z którymi wspólnie planowaliśmy ten wyjazd.
Nie mam takiego doświadczenia w szukaniu tanich lotów, jak niektórzy cromaniacy, więc nasz przelot na Santorini do tanich raczej nie należał (ale do bardzo drogich również nie). Zaczęło się od tego, że przez kilkanaście dni sprawdzałam na stronie linii lotniczych Ryanair (które posiadają w swej ofercie bezpośrednie loty na Santorini), jak kształtują się ceny biletów. I niestety ciekawie nie było, więc gdy zdarzył się dzień, że cena w porównaniu do poprzednich dni spadła do kwoty 321 zł od osoby w jedną stronę, to zdecydowaliśmy się na ich zakup. Do tego doszła opłata za jeden bagaż 20 kg (150 zł w jedną stronę) i jeden bagaż 10 kg (29 zł w jedną stronę), co łącznie dało kwotę 1642 zł. Przyznam się, że przez następnych kilkanaście dni (a potem jeszcze co jakiś czas i częściej przed samym wylotem) sprawdzałam ceny biletów i jeśli trafiły się jakieś tańsze, to tylko w jedną stronę, gdyż cena za powrotne była na tyle wyższa, że łączna cena przekraczała tę kwotę, którą zapłaciłam za nasze przeloty.
Podczas oczekiwania na wyjazd dochodziło do momentów niepewności, czy uda nam się wylecieć, bowiem co jakiś czas ukazywały się w internecie
artykuły odradzające loty na wyspy greckie. Ale nie panikowaliśmy cierpliwie czekając na rozwój sytuacji.
I wreszcie nadszedł dzień wylotu. Zapakowaliśmy się o 6 rano do samochodu i pojechaliśmy w kierunku Krakowa, bo wylot mieliśmy z lotniska w Balicach.
Już na początku nasza podróż podniosła nam ciśnienie. Zignorowaliśmy podpowiedzi nawigacji, która kierowała nas na autostradę A1 i chcieliśmy wyjechać z Częstochowy drogą DK1, myśląc że o 6 rano nie będzie na niej sporego ruchu. Ale niestety byliśmy w błędzie i po wjechaniu na DK1 od razu stanęliśmy w korku, z którego po przejechaniu kilku kilometrów w 20 minut uciekliśmy, odbijając w boczną ulicę. Przeprosiliśmy nawigację i dalej ruszyliśmy już według jej wskazówek. Nie braliśmy pod uwagę jazdy autostradą A4, gdyż najpierw jechaliśmy do naszych znajomych, którzy mieszkają w Krakowie. U nich mieliśmy zostawić samochód i na lotnisko jechać ich samochodem. Dlatego wybraliśmy drogę przez Olkusz i na tej drodze przed samym Krakowem trafiliśmy na kolejny korek.
Nawigacja wyratowała nas z dłuższego tkwienia w tym korku i poprowadziła nas bocznymi drogami, więc do znajomych dotarliśmy spóźnieni tylko o 40 minut, co skutkowało tym, że nie mieliśmy już czasu na wspólne wypicie kawy. Szybciutko przepakowaliśmy bagaże, Waldek wprowadził auto do garażu i natychmiast wyruszyliśmy w drogę na lotnisko, która przebiegła już bez zakłóceń.
Na lotnisku wszystko przebiegło sprawnie i po odprawie oczekiwaliśmy na otwarcie bramki.
Potem wejście na pokład samolotu i...
l e c i m y.
- Bułgaria - jezioro Dyakovo
- Zatoka Strymońska
- Półwysep Athos
- Półwysep Athos
- Wyspa Skiros
- Wyspa Eubea
- Wyspa Eubea
- Wyspa Eubea
- Wyspa Giaros
- Wyspa Paros (ta z lotniskiem) i wyspa Antiparos
- Wyspa Ios
- Wyspa Ios
- Wyspa Ios
- Wyspa Ios