Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Sandomierz-Sumpetar-Sandomierz, pierwszy i nie ostatni.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
daw7
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 52
Dołączył(a): 02.08.2009
Sandomierz-Sumpetar-Sandomierz, pierwszy i nie ostatni.

Nieprzeczytany postnapisał(a) daw7 » 06.08.2010 11:51


Wakacje w Chorwacji

Bardzo szybko podjęliśmy decyzje o wyjeździe do Chorwacji. Potrzebowaliśmy tylko 2 dni aby znaleźć zakwaterowanie i zarezerwować.
Wyjazd zaplanowaliśmy na 23-07-2010 na godz. 20:00 i tak właśnie zrobiliśmy. Z Sandomierza rozpoczęła się nasza podróż do CRO.
Samochód Toyota Corolla sedan. Pasażerowie 2 os. dorosłe, córka 10 lat, bliźniaki 2 lata.
Pierwszy odcinek to droga nr 9 Sandomierz – Barwinek (granica Polski i Słowacji). Niestety muszę przyznać, że był to odcinek najdłuższy czasowo a najkrótszy kilometrowo w naszej wycieczce.
Na granicy zameldowaliśmy się o godz. 23:00 i podążyliśmy drogą nr 73 przez Słowację w stronę Węgier. Trasa przez kraj naszych sąsiadów z południa było troszkę lepsza jednak mieliśmy wrażenie, że jedziemy i jedziemy. Najgorsze były odcinki górskie, gdzie ruch turystów nie pozwalał rozwinąć normalnej prędkości. W końcu dojechaliśmy do miejscowości Presov i dalej skierowaliśmy się na Koszyce. Oczywiście nasza wspaniała nawigacja pokierowała nas na autostradę pomiędzy tymi dwoma miastami, a że nie planowaliśmy nią podróżować tylko ominąć ją drogą obok, nie mieliśmy bowiem opłaconej winiety. Było to przejechanie niecałych 30 km z myślą czy nas ktoś zatrzyma i zapyta o opłatę – udało się. Dojechaliśmy do granicy Słowacko – Węgierskiej. Zatrzymaliśmy się zaraz po jej przekroczeniu na parkingu gdzie zakupiliśmy winietę i ku mojemu zdziwienie wszystko poszło sprawnie. Kobiety w kasie były miłe, uprzejme i nawet się dało z nimi porozmawiać. Krótki postój, mała kawka dla kierowcy, oczywiście nasze dzieciaki postanowiły się posilić więc delikatna przekąska i droga dalej w kierunku CRO.
I teraz zaczyna się najlepsze. Pierwszy raz miałem przyjemność, podkreślam słowo przyjemność jechać przez Węgry. Obraliśmy kierunek na Budapeszt. Pierwszy odcinek drogi nr 79 to oczywiście nie autostrada, ma około 60 km. Droga jednak nie odbiegała dużo jakością nawierzchni od autostrady. Jadąc miałem wrażenie, że droga jest zrobiona po to aby kierowca mógł czuć satysfakcje za kierownicą. Praktycznie zero zakrętów, płasko, bez dziur, wybojów – sama przyjemność z jazdy.
Dojechaliśmy do miejscowości Miskolc. Tam zaczynała się autostrada. I znów zaskoczenie i to pozytywne. Dwa pasy w jedną i w drugą stronę. Wbiłem więc piąty bieg i zredukowałem dopiero dojeżdżając do pierwszego skrzyżowania w Budapeszcie.
Do stolicy Węgier dojechaliśmy pomiędzy 3:00 a 4:00 nad ranem. Ze względu na porę było praktycznie pusto. Droga przez stolicę była super. Przez okna samochodu można było podziwiać piękno miasta. Szkoda, że nie mogliśmy się zatrzymać i pozwiedzać trochę, bo naprawdę warto. Super oświetlone wszelkiego rodzaju kamienice, zabytki miasta, mosty. Gdyby nie księżyc na niebie nie poznał bym, że to noc. Po 15 minutowym maratonie po Budapeszcie wyjechaliśmy na autostradę w kierunku Balatonu. I znów droga, droga i mnóstwo Polaków.
Kiedy już świtało dojechaliśmy do Balatonu, tam także nie zatrzymywaliśmy się, więc tylko przez okna samochodu widzieliśmy WIELKĄ WODĘ czekającą na urlopowiczów.
Po następnych kilku godzinach jazdy docieramy do granicy Węgiersko – Chorwackiej. Po raz kolejny jestem zaskoczony. Tym razem jednak nie tak pozytywnie jak wjeżdżając na Węgry. 3 km przed granicą koooorek do samych bramek.
Na radiu rodacy mówią, że to przecież weekend się zaczyna i wszystko co może jedzie na CRO. Na granicy było około 10 bramek. Wszystkie oczywiście działały i po 20 min przemieszczania się w tępie ślimaka docieramy do gościa który widząc ekipę w samochodzie, bierze do ręki paszporty po czym oddaje je i mówi SRETAN PUT. Po kilku minutach jesteśmy na bramkach autostrady. Oczywiście po odstaniu swojego dostajemy kartę magnetyczną, na której jest zakodowany wjazd na autostradę i możemy jechać dalej. Zadowolony, że już jesteśmy w CRO wbijam piątkę i pomykamy w kierunku Zagrzebia. Razem stwierdzamy, że trzeba się zatrzymać na stacji z parkingiem i odcedzić kartofle itp. Jest 10 km do pierwszego CPN-u. zjeżdżam, patrzę kurcze nie wieżę- tak jak by nagle wszyscy, którzy jechali z nami, wjechali na parking. W Sklepie tłum, na parkingu aby zaparkować, trzeba się nieźle nagłowić a do kibla kolejka dosłownie na 50 m (30 osób). Każdy w kiblu po średnio 3 min to daje 90 min. Masakra. Jedziemy więc dalej. Dopiero po 3-4 CP-nach udaje nam się wysikać – ale ulga.
Moje zauroczenie autostradą zgasło po przejechaniu około 60 km. Kolejne bramki, teraz trzeba zapłacić za tą wspaniałą przyjemność iż mogliśmy jechać fajną drogą, przejechać przez kilka tuneli. I znów kilkanaście minut postoju do bramek. Jesteśmy przy budce kasy. Gość na wielkiej tablicy jak 5 plazm wyświetla koszt tej przyjemności, jest 36 kun. Pamiętajmy zawsze na autostradzie można zapłacić kartą ale tylko VISA – innych nie przyjmują. Lub w euro. Nie prawdą jest, że oszukują na przeliczniku na europejską walutę. Jeżeli nawet delikatnie jest drożej niż w kantorze, to nie zapominajmy iż robią nam wszystkim przysługę i przyjmują tą walutę – a wcale nie musieli by tego robić. Należność na tablicy z automatu wyświetla się w dwóch walutach (kuny i euro). Po przejechaniu bramek wjeżdżamy na obwodnicę Zagrzebia. Oczywiście stolicę Chorwacji mijamy z dala. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów zaczynają się korki. Była to godzina około 8:00, 9:00 rano. Mieszkańcy Zagrzebia wyjeżdżają nad może. Jeden wielki koszmar. W tym samym czasie, który spędziliśmy w korku wyjeżdżając z obwodnicy Zagrzebia przejechalibyśmy może 250 km na Węgrzech. Przestroga na przyszłość – Zagrzeb trzeba minąć najpóźniej około 5:00-6:00 rano wtedy śpią.
Udaje nam się w końcu wyrwać z zatłoczonej autostrady, wszyscy rozpędzają się i droga idzie gładko. Oczywiście nie powstrzymaliśmy się od komentarzy na temat rozwiązania opłat drogowych, że na Węgrzech to ideał a tutaj to trzeba swoje odstać. No ale tacy jesteśmy. Jedziemy i to nawet z prędkością pozwalającą wbić piątkę.
Z Zagrzebia kierujemy się na Split. Znaki powoli informują nas o odległościach. Patrzę, patrzę i myślę k….a ale jeszcze daleko. Damy radę. Jestem już za kółkiem 10 godzin. Zmęczenie daje popalić. Coraz częstsze przystanki na papierosa. Patrzę w lusterko tylne, cały samochód śpi tylko ja dzielny kierowca wspomagany dopalaczami jeszcze nie. Bawię się radiem, szukam znajomego języka za CB, śpiewam pod nosem, aby tylko nie usnąć. Oczywiście w miarę możliwości rozglądam się podziwiając krajobraz. Po przejechaniu granicy CRO większość trasy biegnie przez teren górzysty. Pogoda także jak w górach. Zaczynam się zastanawiać, w Polsce była lepsza pogoda niż tutaj. Zaraz jednak tłumaczę sobie, nie to przecież góry – u nas tak samo. Po przejechaniu następnych kilkuset kilometrów w deszczu wjeżdżam do kolejnego tunelu o długości około 6 km. Nagle, tunel się kończy, wyjeżdżamy a tu prosto w twarz uderzenie słońca i temperatury wyższe o około 12 stopni. Ha, ha,ha jesteśmy w Chorwacji!!!
Tylko 6 km przez tunel a zmiana pogody jak …brak słów. Super, pogoda utrzymuje się do samego końca podróży.
Jadąc tak dalej patrzę na nawigację , na znaki. Coraz bliżej, kilometry ubywają ale nadal przerażają. W pewnym momencie moje kochanie proponuje mi „ słońce może odpoczniesz a ja poprowadzę” odpowiadam „ok, jak tylko będzie parking zatrzymam się”. Minęło 10 min, jest. Pomyślałem sobie, czemu nie odpocznę. Zostało 300 km, możemy się zamienić. Patrzę w lusterko – moje słońce usnęło i co…. Trudno jadę dalej.
Mniej więcej 250 km przed Splitem, krajobraz zmienia się całkiem. Mam wrażenie, że jadę przez pustynie. Skały mało zieleni i słońce. Temperatura około 30 stopni.
200, 180, 120, 70 km. W końcu dojeżdżamy do Splitu. Stąd kierujemy się na Jesenice. To już tylko 17 km, więc już spokojnie bez pośpiechu docieramy do celu o godzi 14:00.
Po 18 godzinach jazdy jesteśmy. Po prawej Adriatyk, a po lewej nasze lokum położone na wzgórzu. Tylko wjechać do góry i jesteśmy.
Obrazek
To właśnie Sumpetar, widok z góry która jest nad nim!!!
Obrazek

Jesteśmy dokładnie w miasteczku SUMPETAR. Domek jest spoko. Każdy kto mieszka, to inna narodowość ale jest ok. jestem pewien, że nie wiedzą o czym rozmawiamy.
Mamy aneks z dwoma pokojami i małą kuchnią, plus ogromny 50 m taras dla dzieci. A najlepsze, że mamy z niego widok na morze…. Ideał.
Po małym szybkim objedzie idziemy na plażę i jest super…..
Pierwszy dzień (sobota 24-07-2010) w Chorwacji mija bardzo szybko. Tak naprawdę jest to popołudnie, podczas którego staramy się zobaczyć miejsce w które dojechaliśmy. Więc szybki spacer na plażę, szybkie zamoczenie nóg i powrót na nocleg.
25-07-2010 Niedziela, od samego rana czyli od godz. 9:00 rano jesteśmy na plaży.
Pierwszy raz widzę tak czystą wodę i to nie w kranie tylko w morzu – widać dno…!!! Miejscowość, w której jesteśmy jest mała. Plaże też są małe, po kawałeczku trochę miejsca aby poleżeć i odpocząć. Tłoku także nie ma, można znaleźć swój kawałek tak aby nikomu i nie przeszkadzać. Zaraz obok plaży jest miejscowa knajpka, która serwuje jadło takie jak wszędzie, nic nowego). W Sumpetarze są dwie knajpki, jedna na plaży, druga zaś przy głównej drodze prowadzącej dalej na Dubrownik. Sklep jest tylko jeden nazywa się „Supermarket Studenac”, z tego co zauważyliśmy jest to sieć sklepów, więc ceny mają nie za wysokie. Trzeba się liczyć jednak z tym, że przyjeżdżamy do miejscowości turystycznych i marża jest wyższa niż normalnie (można to zauważyć). No ale cóż przecież jesteśmy na urlopie. Czas niedzielny postanowiliśmy zagospodarować wyjazdem do Splitu, jakieś 17 km na północ od Sumpetaru. Straszny problem z zaparkowaniem samochodu. Przy porcie jest fajny deptak, aby pospacerować, coś zjeść, napić się, ogólnie posiedzieć i pooglądać wypływające promy w morze. Fajny klimat, człowiek czuje się jak by nie chciał stamtąd wracać. Przy deptaku jest tylko jeden parking. Nie jest bardzo drogi bo 100 kn za godzinę, więc jakieś 6 zł, jednak znalezienie miejsca graniczy z cudem. My wykonaliśmy 2 przejazdy i dopiero udało się wbić w kawałek wolnego miejsca. Po zwiedzaniu małej części Splitu i portu powrót na nocleg.
26-07-2010 poniedziałek. Postanowiliśmy wybrać się do miasta odległego od nas około 4 km na południe, o miłej nazwie Omiś. Miejscowość także przyjemna. Jest jednak kilka różnic pomiędzy tymi dwoma miastami. W Sumpetarze są plaże kamieniste, w Omiś’u piaszczyste. Sumpetar jest osłonięty od wiatru, który wieje w Omiś’u. ta miejscowość bowiem leży w kanionie gór, które mają wpływ na silne wiatry jakie tam wieją. Kolejny plus plaż w Omiś’u to, to że infrastruktura plaż jest bardziej rozbudowana. Jest około 5 barów, do picia i jedzenia, można spokojnie wysłać dzieciaki na mini place zabaw, zagrać w bilard, itp. Zaraz obok plaży jest także kamping wiec Ci którzy lubią podróżować z namiotami, lub przyczepami mogą tam spokojnie się rozbić i mieć wszystko pod ręką. W Omiś’u można także zrobić konkretne zakupy. Jest bowiem już poważny supermarket wspomnianej wcześniej sieci „Studenac” mnóstwo straganów z pamiątkami i ogólnie są chodniki – tak chodniki, nie wszędzie są, wiec tam można spacerować.
Tak więc po całym dniu spędzonym w przemiłej miejscowości wracamy na nocleg do domu.
27-07-2010 wtorek. postanowiliśmy nie wyjeżdżać poza granice miasta. I tak się właśnie stało. Godz. 9:30 jesteśmy na plaży i walczymy ze słońcem, której jest super – opala wszystko co jest w zasięgu jego promieni. Tak mniej więcej do godz. 14:00, potem na drzemkę do 17:00 i znów tym razem na spacer po plaży i kolację do miejscowej knajpki. Knajpka jest nad samym morzem, więc wieczorem przy kolacji zachód słońca murowany, naprawdę super.
28-07-2010 środa. Wyjeżdżamy z samego rana w kierunku Dubrownika. Droga prowadzi zboczem tak więc po prawej mamy cały czas morze a po lewej góry. Po drodze są wspaniałe miejscowości do których warto zaglądnąć i skorzystać z tego co oferują. Praktycznie każdej można znaleźć nocleg, pożywienie i oczywiście co najważniejsze plaże aby odpocząć w słońcu i wskoczyć do wspaniałej wody. Woda jest naprawdę super. Czysta, przejrzysta. Brak słów do opisania, prawdziwy lazur. Oddalamy się od naszej miejscowości o około 80 km i lądujemy w miłym miasteczku ZAOSTROG. Tam szukamy miejsca na zaparkowanie, po 10 min już udajemy się w kierunku plaży. Plaża ja większość tutaj jest kamienista i wąska. Ma około 3 m ale ciągnie się wzdłuż całego wybrzeża. Niby mało ale jak my z trójką dzieci znaleźliśmy kawałek dla siebie i to całkiem znośny, to każdy się gdzieś wciśnie. Nad wodą spędzamy prawie cały dzień, kończąc wypoczynek w miejscowej restauracji na obiedzie. Obsługa miła, jedzenie w porządku i całkiem nie drogie (jak na miejscowość turystyczną). Obiad z drugiego dania to 60 kun, więc jakieś 36 zł. Po obiedzie krótki spacer w kierunku samochodu. Po drodze mijamy ciąg kramów z pamiątkami – kupić tam można wszystko i oczywiście moje kobiety jak sroki nie mogły się pokusić. To tu, to tam i tak wydaliśmy troszkę kun. Dochodzimy do samochodu a tu niespodzianka. Za wycieraczką dziwna karteczka przypominająca mandat. Parkując rano samochód nie zauważyłem, że jest tam parkometr gdzie trzeba zakupić bilecik. No cóż trudno, się zobaczy??? Ładujemy się do samochodu i zaczynamy drogę powrotną do Sumpetaru. Po drodze małe przystanki na zdjęcie na tle gór, morza i dalej. Dojeżdżamy do Omiś’u. Kiedy jechaliśmy rano w dół widzieliśmy drogę prowadzącą w bardzo ciekawie wyglądające miejsce. Postanowiliśmy zjechać z drogi zobaczyć, czy rzeczywiście jest tak ciekawie jak wygląda. Znów po raz kolejny jesteśmy mile zaskoczeni. Przejeżdżamy przez krótki tunel, około 80 m i naszym oczom ukazuje się widok pięknych gór skalistych. Po jednej i drugiej stronie wysokie góry wyrastające jak by z drogi. Szerokość jezdni to może max 6 metrów. Zdecydowaliśmy się pojechać w głąb. Po kilku kilometrach zaczynają się serpentyny i prowadzą nas prawie na szczyt do małej miejscowości KUĆIĆE mniej więcej po 30 min jazdy kiedy już decydujemy się na powrót do domu, zatrzymuje nas miejscowy i zaprasza do swojej galerii swojskich alkoholi, gdzie po kilku minutach wychodzimy z butelkami swojskiej rakiji i wina. Oczywiście przed kupnem musiała być degustacja. No teraz to już na pewno trzeba wracać, więc jedziemy z powrotem na Sumpetaru, gdzie dojeżdżamy około 22:00. Na miejscu szybka kąpiel dzieci i browarek, czyli Karlowaćko.
29-07-2010 czwartek. Planowaliśmy pozostać w Sumptarze. Po wczorajszym wypadzie na południe do miejscowości ZAOSTROG gdzie była naprawdę ciepła woda, sądziliśmy, że dzisiaj do nas także dotrze. Więc całą familią zeszliśmy nad morze. Pierwsze kroki i znów całe ciało przeszywa zimno. 10min na plaży i stwierdzamy, że jedziemy znów w kierunku południa – tam musi być ciepła woda. Po około 20min byliśmy już w drodze. Plan był prosty. Po drodze są bardzo fajne miejscowości, takie jak Baśka Voda, Makarska, to około 40 km od nas, więc zapewne tam znajdziemy kawałek miejsca i ciepłą wodę. Po dotarciu na miejsce ciepłą wodę oczywiście znaleźliśmy ale z kawałkiem plaży było już gorzej. W obydwu miejscowościach oczywiście sprawdziliśmy wodę, była super, no ale cóż jedziemy dalej. Tak to dotarliśmy do mieściny o miłej nazwie PODGORA. Tutaj właśnie postanowiliśmy spędzić dzisiejszy dzień. Plaża jak wszędzie, szerokość około 5m, kamienista (żwirowa), a turystów nie mało jednak było miejsce. Więc długo nie myśląc – z wozu i do wody. Słońce dzisiaj grzało niemiłosiernie. Temperatura 30 stopni ale słońce ostre. Około 17:00 idziemy na obiad. Fajna knajpka na plaży. Koszt obiadu to 193kuny, czyli około 120 zł. To jest jedyny minus tego wszystkiego (posiłki). Można wydać naprawdę dużo pieniędzy. Jedzenia nie wymyślaliśmy bo zamówiliśmy (spaghetti bolones i pizze margaritte dla dzieciaków, plus napoje). Po obiedzie z powrotem na plaże i tak do 20:00 do zachodu słońca. Kolejny dzień upłynął bardzo miło. Powrót do Sumpetaru do domu na nocleg i jak zwykle piwko tym razem Ożujsko.
Ostatnio edytowano 09.08.2010 22:47 przez daw7, łącznie edytowano 1 raz
ARSII
Autostopowicz
Posty: 1
Dołączył(a): 09.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) ARSII » 09.08.2010 10:51

Witam,

tez planuje sie wybrac do Chorwacji z okolic Sandomierza, napisz mi gdzie jechałeś ile km Ci wyszło i w jakim czasie pokonałes trasę.

Ja myślałem jechac przez Austrie Slowenie ale po przeczytaniu tej relacji zastanawiam sie na drogą którą Ty jechałes
daw7
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 52
Dołączył(a): 02.08.2009
CzesĆ Arsii

Nieprzeczytany postnapisał(a) daw7 » 09.08.2010 21:02

Według mnie ta trasa jest jedną z najlepszych opcji. Najgorsze to aby dojechać do Barwinka, potem już idzie z górki. Jest to najprostrza strasa jaką wskazuje mapa google, czy nawigacja. Jak wpisałem w sandomierzu miejsce docelowe Jesienice w CRO to nie korygowałem nawigacji do samej mety. Też czytałem wcześniej inne opisy podróży (Słowenja, Austria, itd...) Naprawdę bardzo fajna i prosta trasa. SANDOMIERZ-BARWINEK-SVIDNIK-PRESOV-KOŚICE (tutaj autostrada 25 km) ja jechałem bez winiety bo planowalem ją ominąć drogą nr 68 ale nie wyszło) potem na MISKOLC (M30)-BUDAPESZT (Budapeszt przejechałem w nocy więc jechałem przez miasto 20 minut), z BUDAPESZTU (M7) W KIERUNKU na BALATON I LETENYE (gdzie jest przejście graniczne z Chorwacją) potem na ZAGRZEG (A4) (Zagrzeb mijasz z boku) i na (A1) w kierunku Splitu - już do końca. Trasa jest naprawdę fajna pod względem szybkości przejazdu. Nie zobaczycie zbyt wiele jeżeli chodzi o zwiedzanie bo nie ma jak. Jeżeli chodzi o kilometry 1300 (bite). Czas 18 godzin (bite) z przerwami na małe postoje (od 10 do 20 min). Jeżeli chodzi o cenę też nie jest żle. Z tego co czytałem na forum przez Słowenje jest drogo.
Jeżeli chodzi o koszty to Całość autostrady w CRO od granicy do Splitu kosztowało mnie 193 kn czyli 115,80 PLN za 500 km. A koszt winiety na Węgrzech (10 dni) to 36,50 PLN. Jak masz pytania to psz, chętnie w miarę możliwości pomogę. POZDRAV.

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Sandomierz-Sumpetar-Sandomierz, pierwszy i nie ostatni.
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone