aha ! JA MAM UKOCHANĄ SUPERINTELIGENTNĄ CÓRKĘ W WIEKU LAT 12!
uważam ponadto , że jest piękna! jakkolwiek daleki jestem od ekstazy na punkcie własnych dzieci !!!!!
s3
urbandi napisał(a):Mam pytanko które mnie nurtuje od pewnego czasu.
Posiadam samochód bez klimatyzacji (6cio letnia Astra:-).
Po raz kolejny jadę do Cro wspólnie z rodzinką ( 2 dzieci!!)
Pomimo, że mam dzieci stosunkowo wytrzymałe, zawsze przed wyjazdem najbardziej sie obawiam upałów a dodatkowo korków na drogach...W ubiegłych latach starałem się jechać tak aby docierac do Cro rano, ale w tym roku jadę pod Dubrownik stąd moje wizje co do podróży są jeszcze bardziej "czarne".
Czy ktoś z Cro-forumowiczów zna sposób na schłodzenie (metodą chałupniczą samochodu w trakcie podróży..bo zakup klimy lub wymiana autka odpada...Dzięki!! Pozdrawiam wszystkich
platon napisał(a):Kultowy błędny rycerz
Właśnie mija 400 lat, odkąd arcydzieło Cervantesa, uznawane za pierwszą powieść nowożytną, ukazało się drukiem. Choć to szmat czasu, przemyślny szlachcic Don Kichot z Manchy wciąż błądzi po świecie.
OLIVIER LE NAIRE, CECILE THIBAUD
L’Express, 28.02.2005
W pewnej miejscowości Manchy, której nazwy nie mam ochoty sobie przypominać...”. Te pierwsze słowa Don Kichota każdy Hiszpan ma wyryte głęboko w pamięci, bo to od nich zaczynała się jego nauka czytania. To coś więcej niż hymn, to prawdziwe kredo narodu złączonego wokół dzieła współtworzącego jego tożsamość. Nic więc dziwnego, że przy okazji obchodów 400 rocznicy pierwszego wydania arcydzieła Cervantesa – tego wielkiego mesjasza literatury hiszpańskojęzycznej – zdarzył się mały cud. W styczniu uczniowie gimnazjum w okolicach Murcji na południowym wschodzie kraju mieli przynieść na lekcje domowy egzemplarz dzieła, który w każdej rodzinie przechodzi tradycyjnie z ojca na syna.
A potem w klasie nauczyciel nie mógł uwierzyć własnym oczom, widząc ogromne tomiszcze przyniesione przez jednego z wychowanków. Starodawny druk głosił: „El ingenioso hidalgo Don Quijote de la Mancha” (Przemyślny szlachcic Don Kichot z Manchy). Dawno temu któryś z przodków ucznia wywiózł tę księgę na Kubę. Potem wróciła ona do ojczyzny, przechodząc do rąk kolejnych spadkobierców. Nauczyciel błyskawicznie pojął, że ma przed oczami jeden z egzemplarzy mitycznego pierwszego wydania z 1605 roku. Na całym świecie zachowało się zaledwie kilka takich białych kruków. Każdy z nich wart jest fortunę.
Niezależnie od tego, co na temat autentyczności tego objawienia powiedzą eksperci, ta historyjka świetnie ilustruje kult, jakim Hiszpania otacza swego narodowego wieszcza. Jubileuszowe obchody będą tam trwać przez cały 2005 rok. Nie mówiąc o innych imprezach, planowanych w czterech stronach świata. Rząd Zapatero już wydał 30 milionów euro, aby podgrzać atmosferę wokół Cervantesa. Od początku stycznia wszystkie hiszpańskie dzienniki poświęciły mu specjalne dodatki. W Manchy wiele miejscowości, spierających się o prawo do chlubnej etykietki „kolebka Cervantesa”, zaczęło organizować maratony pisarskie, podczas których ich mieszkańcy, wraz z turystami, mają ręcznie przepisywać dzieło.
Powieść totalna
Dlaczego powieść, która powstała ponad 400 lat temu i dziś rzadko bywa czytana, choć jest – po Biblii – jednym z największych bestselerów wszech czasów, wciąż wywołuje takie poruszenie? Po prostu dlatego, że pomijając cały rocznicowy folklor, Cervantesa okrzyknięto także ojcem nowożytnej powieści. Na przestrzeni stuleci wielu sławnych pisarzy i myślicieli – od Henry’ego Fieldinga po Laurence’a Sterne’a, przez Dickensa, Flauberta, Dostojewskiego, Melville’a, Joyce’a, Kafkę, Freuda, Nietzschego, Faulknera, Borgesa, Garcię Márqueza czy Le Clézio – usiłowało spłacić swój dług wobec autora pierwszej powieści totalnej, która była zarazem dziełem popularnym i wzorcem gatunku.
Aline Schulman, której zawdzięczamy najnowocześniejsze i najbardziej brawurowe tłumaczenie spośród około 80 przekładów „Don Kichota” na francuski, tak oto wyjaśnia tę fascynację: Od samego początku Cervantes robił wszystko, co w jego mocy, aby zwabić czytelnika. Stąd właśnie wspaniały sukces jego książki, jaki przyszedł niezwłocznie po pierwszej publikacji w 1605 roku. Autor przeplata humor, suspens, wdzięk i parodię. Zabiera nas do cyrku i na karnawał. Lecz jego przenikliwość polega na czymś innym. I tu Aline Schulman ciągnie swoją wypowiedź z tym samym entuzjazmem, jaki towarzyszył jej w trakcie pracy nad przekładem: To pierwszy pisarz, który poważył się na taką swobodę, próbował mówić tym tonem o swej współczesności i wszystkich innych epokach. Cervantes kpi sobie ze starych zasad, wypowiada się na tematy związane z moralnością i religią, mówi o kobietach, cudzoziemcach, wolnej miłości, bez przerwy igrając z cenzurą. Nie zajmuje jednoznacznego stanowiska, by pomieszać tropy. W swych dialogach wszystko podaje w wątpliwość, nawet samego Boga, i to w epoce, gdy dążono raczej do uzyskania pewności. Rozprawia o tym, czym jest – według niego – dobra literatura albo też dobry teatr. A jego opinie bardzo odbiegają od oficjalnych gustów epoki.
Pisarz Michel del Castillo także składa hołd dziełu Cervantesa: To bezpretensjonalna książka, zakorzeniona w tym świecie, karmiąca się energią małych wiosek. Ale także dumne dzieło, które wykpiwa powieści, choć samo jest powieścią i zawiera je w sobie wszystkie – od najbardziej ekstrawaganckich po najbardziej wzniosłe. Księga poety, erudyty, naszpikowana sonetami i doprawiona przysłowiami.
Arcydzieło czy ramota?
Biograf Cervantesa, Jean Canavaggio, który kierował nową edycją dzieła, a częściowo także je tłumaczył, uzupełnia ten obraz: Cervantes jako pierwszy dał swoim postaciom głos, zamiast jedynie opisywać, co one robią i co myślą. Don Kichot chce zreformować teraźniejszość, posługując się bronią pochodzącą z przeszłości. I za każdym razem, gdy przegrywa, zaczyna od nowa. Ale przede wszystkim ta książka jest wspaniałym wysiłkiem budowania opowieści na różnych poziomach.
Istotnie Cervantes wymyślił opowieść w opowieści i umieścił urojenia we wnętrzu człowieka. W jego dziele autor kamufluje się, pojawia i znika za narratorem, miesza swe życie i sny z czystym zmyśleniem. A wreszcie na końcu książki nie potrafi sobie odmówić tej przyjemności i zwraca się wprost do swych przyszłych plagiatorów. Jego fantazja i kreatywność były niesłychane jak na owe czasy. Zresztą i dziś jeszcze inspirują najwybitniejszych.
A zatem dlaczego, gdy egzegeci bez przerwy trąbią o nowoczesnym charakterze tej powieści, dzieło Cervantesa stało się takim dziwnym obiektem literackim, o którym wszyscy mówią, ale którego zdecydowana większość nie czyta? No cóż, cztery stulecia oddaliły od nas tę książkę. Wystarczy tylko zerknąć na noty od wydawcy, którymi opatrzono bardzo bogatą francuską edycję Pléiade, aby zrozumieć, jak dalece zmienił się język i obyczaje: potrzeba pewnej literackiej dojrzałości, aby w naszych czasach móc naprawdę docenić tę książkę. A zachwyt nad nowoczesnością „Don Kichota” nie oznacza wcale, że takie dzieło można by napisać jeszcze dziś. Niestety! Jakże odległa jest epoka hiszpańskiego króla Filipa III, który widząc, jak pewien dworzanin zwija się przed nim ze śmiechu, miał ponoć oświadczyć: Albo oszalał, albo czyta „Don Kichota”! – W XXI wieku – wyjaśnia Canavaggio – aby śmiać się wraz z Cervantesem, pojąć jego parodię Wergiliusza czy też powieści rycerskich, aby uchwycić cały smak i finezję powieści, potrzebny jest rozległy aparat krytyczny, który umiejscowi wszystko we właściwym kontekście. To właśnie zdecydowałem się robić w Pléiade. Jednak Aline Schulman niekoniecznie zgadza się z tą opinią.
Dokonując własnego przekładu, poszła dokładnie w przeciwną stronę: chcąc dać prymat – bez not i przypisów – czytelności i nowoczesnemu charakterowi tekstu. – Ta książka, składająca się w 90 proc. z dialogów, była moim zdaniem napisana tak, aby dało się ją czytać po wsiach, na targach i na ulicach, trochę tak jak to było z teatrem. Ja starałam się przywrócić dziełu taki ustny charakter, przyjemność jego czytania i odkurzyć nieco całość, aby „Don Kichot” znów stał się przystępny dla dzisiejszego odbiorcy. Aline Schulman, nawykła do tłumaczenia nowoczesnych autorów, tak właśnie potraktowała przekład tej bardzo starej i zapewne trudniejszej powieści. Słusznie jednak postanowiła ograniczyć zakres słownictwa do języka XVII wieku, by nie zdradzić Cervantesa i uszanować dzieło oraz czytelnika.
Don Kichot komunistą
Po sześciu latach pracy (i kursach flamenco, aby lepiej poczuć rytm) werdykt czytelników jest oczywisty: sprzedano 50 tysięcy egzemplarzy w nowym tłumaczeniu. Tymczasem środowisko uniwersyteckie wciąż łamie sobie głowę, jak ta Dulcynea mogła zawładnąć Don Kichotem. – Książka zginęła gdzieś w końcu w cieniu własnego mitu. Trzeba było wydobyć ją na światło – przekonuje Schulman.
Faktycznie, choć nie wyobrażamy sobie wizerunku Hamleta na mydelniczce albo Fausta narysowanego na kuflu do piwa, to Don Kichot i Sancho Pansa zawdzięczają dużą część swojej popularności zainteresowaniu, jakie na przestrzeni wieków budzili u wszelkiej maści artystów utrwalających w ten sposób legendę. Wielu twórców uległo urokowi tej tragikomicznej pary, która przemawia do każdego, nawet jeśli nie czytał on dzieła. Od Gustave’a Doré po Gérarda Garouste’a, przez Daumiera, Picassa czy Dalego, ale także Brela na scenie i Terry’ego Gilliama w filmie. I dziś jeszcze Don Kichot i Sancho Pansa mogą się pojawić wszędzie – na wachlarzu i kałamarzu, na znaczku pocztowym, cybuchu fajki. Są to międzynarodowe gwiazdy, które Franco swego czasu chciał zrekrutować do obozu skrajnej prawicy, podczas gdy Kuba pod rządami Castro otworzyła się na „wzorową komunistyczną postawę” Don Kichota. Nawet Simón Bolívar (1783–1830, bohater walk o wyzwolenie Ameryki Południowej spod władzy Hiszpanów – przyp. FORUM), który marzył o zjednoczeniu Ameryk, chętnie przyznawał u schyłku swego życia: Trzej najwięksi idioci w historii to Jezus Chrystus, Don Kichot, no i ja.
Także dziś, gdy Dominique Fernandez dostrzega w tym dziele subtelną i zachwycającą parabolę homoseksualizmu, inni widzą w smutnych przypadkach błędnego rycerza metaforę żydowskiego losu. Nie mówiąc już o specjalistach od ezoteryki, którzy odczytują dzieło w świetle księgi Zohar. Czy po „Kodzie Leonarda da Vinci” doczekamy się „Kodu Don Kichota”?
Powieść totalna bardzo szybko wymknęła się spod kontroli swego autora, obrastając całym ciągiem przeróżnych interpretacji. Na początku przemyślny hidalgo był postrzegany głównie jako błazen, groteskowa figura rodem z XVII-wiecznej maskarady. Jest niestosowny, dziwaczny, ekstrawagancki. Społeczny wyrzutek! Dopiero oświecenie przezwyciężyło tę redukcyjną wizję i dostrzegło, że Don Kichot, pozwalając śmiać się z siebie, stawia też zwierciadło przed swoją publicznością.
W XIX wieku, w dobie romantycznej rewolucji, ucieleśniał on natomiast postać człowieka nierozumianego. Tragiczny wymiar jego postaci bije przecież po oczach, gdy przyjrzymy mu się jako jednostce. Dziś byłby raczej rycerzem w służbie ideału, błądzącym w zbyt trudnym i okrutnym świecie. W trakcie wydarzeń na placu Tiananmen samotny, kruchy człowiek stojący na trasie kolumny czołgów nie bez powodu zyskał przydomek chińskiego Don Kichota. Komiczny albo tragiczny bohater Cervantesa na zawsze pozostanie ucieleśnieniem marzeń lub szaleństwa. W tym sensie Emma Bovary, Tristram Shandy, kapitan Achab czy Leopold Bloom to wszystko są jego dzieci. Czy jednak sam Cervantes mógłby przewidzieć taki los swego dzieła? – Pisząc, miał świadomość, że przekracza granice wyobraźni, choć z pewnością nie przypuszczał, że stworzy nowoczesną powieść i przejdzie dzięki niej do historii – wyjaśnia Canavaggio. – Co do reszty, to niestety, jesteśmy skazani tylko na domysły i tropy, które pozostawił w książce. Bo choć dość dobrze znamy życie autora, to jednak niewiele wiadomo o jego najgłębszych myślach, gdyż nie pozostawił po sobie dziennika ani korespondencji.
Wielka włóczęga
A zresztą, jakże Cervantes mógłby spisywać swoje wrażenia, wiodąc życie, które już samo w sobie przypomina powieść? Miguel de Cervantes Saavedra, urodzony w 1547 roku syn chirurga z rodziny przechrzczonych Żydów, zadebiutował bardzo wcześnie, publikując za młodu kilka wierszy. Potem osiadł w Rzymie jako szambelan kardynała Acquaviva. Nie mógł jednak długo usiedzieć w miejscu i wraz ze swym bratem Rodrygiem zaciągnął się na galerę, która w 1571 roku wszczęła bitwę pod Lepanto. W walce utracił lewą rękę. Po okresie włóczęgi w Palermo i Neapolu statek, który w 1575 roku wiózł go do Hiszpanii, został przechwycony przez Turków. Cervantes spędził więc kolejnych pięć lat w kazamatach w Algierze, cztery razy próbował uciekać (bez powodzenia) i dopiero po wpłaceniu okupu wrócił w 1582 roku do Madrytu.
Tam rozpoczął karierę pisarską, ożenił się i zaczął... „okrążać gościńce” Andaluzji przez kolejnych 15 lat. Pełnił funkcję poborcy podatkowego, aż został w końcu oskarżony o malwersacje i znów kilka razy trafiał do więzienia, tym razem w Sewilli. Prawdopodobnie w 1600 r. zaczął pracę nad dziełem „El ingenioso hidalgo Don Quijote de la Mancha”, które ukazało się drukiem pięć lat później. Kolejnych dziesięć lat poświęcił na napisanie drugiej części „Don Kichota”. Zmarł w 1616 roku – w tym samym co Szekspir.
Oczywiście tak burzliwy życiorys musiał wpłynąć na dzieło pisarza. Przeczytamy w nim opowieść kapitana o pobycie w niewoli, inspirowaną własnymi doświadczeniami autora, potem o bitwie pod Lepanto. Biblioteka opisana w rozdziale VI przypomina księgozbiór samego Cervantesa. No i jest w końcu owo „ja”, począwszy od pierwszego zdania, oraz jego pomieszanie z narratorem. Ale dla Jeana Canavaggia sprawa jest jasna: Don Kichot nie jest Cervantesem, a jeśli przypadkiem staje się jego odwzorowaniem, to i tak postać rycerza jest czymś więcej niż tylko obrazem samego pisarza. Zresztą to właśnie cała ta maskarada z udziałem autora i narratora stanowi o nowoczesnym charakterze dzieła. A kluczem pozostaje ciągle to samo pytanie, równie stare jak sama powieść: Czy Don Kichot jest mędrcem, czy raczej szaleńcem? Każdy sam musi to ocenić. Na nowo go odkrywając.
Powrót do Ceny, usługi, przepisy, porady różne