...
Przechodzimy na drugą stronę Tybru i kierujemy się ... na
Pincio Nie zapominamy o mysich dziurkach ...
Potter postanawia się poczęstować ...
Jesteśmy już w bardzo przyjemnym parku na wzgórzu Pincio
Chwila odpoczynku ...
Jak byśmy "posprzątały" w tej studni, to może na kawę by się uzbierało ...
W parku tym fruwały sobie papużki ...
Można je bylo rozpoznać po tym, że jak leciały to strasznie darły dzioby ...
Cały czas zmierzamy w kierunku Villi Borghese ...
Doszłyśmy wreszcie do rzeczonej villi ...
Już przy samym wyjściu z tego uroczego parku miałam "niezłą" przygodę ...
Będąc jeszcze na terenie parku zobaczyłam fajny domek (domek był już za ogrodzeniem
) ... no i zrobiłam mu zdjęcie
.
Zadowolona bardzo wychodzę sobie przez małą furteczkę ... a tu na drodze staje mi pani żołnierka z bronią skierowaną w moją stronę ...
Coś tam szwargotała, w sumie to nawet nie pamiętam po jakiemu, bo byłam w lekkim szoku ... zrozumiałam tylko, że chodziło jej o mój aparat
Koniecznie chciała zobaczyć ostatnie zdjęcie ... no i kazała je usunąć
(moim zdaniem wyszło całkiem nieźle
)
Cały czas stała z tą bronią jakby gotową do użycia
, no to grzecznie usunęłam ten "domek"
Potem okazało się, że był to budynek ambasady Arabii Saudyjskiej ...
Potter udała, że mnie nie zna i się oddaliła ...
A teraz udamy się do uroczej dzielnicy
Coppede ... którą to Potter wylukała poprzedniego dnia ...
Ale zanim zapodam zdjęcia, poproszę
Potter, coby w kilku słowach przybliżyła, jak to dwie blondynki o kiepskim wzroku szukały pewnego ronda ...