Crayfish, kajaczka w całej relacji będzie jeszcze bardzo dużo. Bo też w każdym miejscu, codziennie, pływaliśmy Challengerem (poza Mljetem i dniami, w których się przeprowadzaliśmy
).
Dudek, witam serdecznie
Piotrze, dzięki
Jacku, flamenco...kto wie. Wszystko jeszcze może się zdarzyć
Adaś, Hvala lijepa!
Jedziemy dalej!
6 lipca - wtorek
Dzień rozpoczyna się od tradycyjnego "Morgen" w drodze do łazienki (ewentualnie "Morhen", jak akurat trafimy na Holendrów
). Najgorsze jest to, że mam problemy z rozróżnianiem tych wszystkich Niemców, Austriaków i Holendrów i nie wiem, komu już się kłaniałam, więc tam sobie "morgenujemy" zwykle przez pół dnia
Oni mają łatwiej, różnimy się od pozostałych obozowiczów głównie wiekiem
Wcinamy kabanosy "Jedynak" na śniadanie
i wybieramy się na wycieczkę do Vrany i nad Vranskie Jezero. Kajakowanie zostawiamy sobie na popołudnie (co nie było dobrą decyzją, ale nie uprzedzajmy faktów).
Na pierwszy ogień idzie małe miasteczko Vrana położone na północ od jeziora. Można tu zobaczyć ruiny średniowiecznego zamku:
oraz pozostałości pałacu (to chyba był pałac biskupi?):
Jednak jesteśmy tu przede wszystkim po to, żeby zobaczyć jezioro. Gdzieś na forum czytałam, że najlepiej podjechać od strony campingu Crkvine. Jedziemy więc w tamtą stronę.
Parkujemy przed campem i przez jego teren dostajemy się nad wodę.
Kilka informacji o Vranskim Jezerze, za przewodnikiem wyd. Bezdroża:
To największe chorwackie jezioro ze słodką wodą. Ma 14 km długości i 1,4 - 3,5 szerokości. Ciekawostką natomiast jest to, że tak duże jezioro w najgłębszych miejscach ma zaledwie 4 m głębokości! Vransko Jezero to park przyrody, a w jego północno-zachodniej części znajduje się rezerwat ornitologiczny.
W czasie spaceru nad jeziorem kilka bliżej nieznanych mi gatunków ptaków przeleciało nad naszymi głowami
Jezioro od strony campingu wygląda tak:
No niestety, ten widok mnie nie powalił. Faktem jest, że nie poświęciliśmy temu miejscu zbyt wiele czasu i uwagi. Poszliśmy tylko na krótki spacer.
Woda bardzo zamulona (co jest zrozumiałe), ale też "kwitnąca" i niestety zanieczyszczona ludzkimi śmieciami
(camping tuż obok). Nie miałam ochoty nawet zamoczyć nóg. Było bardzo gorąco (mimo nieba usianego chmurkami, znowu!), więc chciałam jak najszybciej jechać nad morze i zanurzyć się w przejrzystych wodach Jadranu
Być może naszym błędem był fakt, że oglądaliśmy jezioro w zbyt cywilizowanym miejscu. Ale podobno (tak czytałam) brzegi są trudno dostępne samochodem. Najlepiej byłoby wypożyczyć rower i objechać jezioro. Myślę, że kiedyś tak zrobimy
Ale póki co, kierunek: plaża! W Crvenej Luce.
Aaaa, po drodze oglądaliśmy jeszcze jakieś bliżej niezidentyfikowane ruiny oznaczone jako znalezisko archeologiczne (zjazd za campingiem Crkvine):
O nurkowaniu w Crvenej Luce będzie w następnym odcinku