Witaj,
Wir. W takim razie będę do bólu szczegółowa, dla Ciebie i
Uffokkinga Czyżbyś brał Mljet pod uwagę w swoich sierpniowych wakacyjnych planach?
Ines, zieleń była wszechobecna i to we wszystkich możliwych odcieniach
13 lipca - wtorek: Pierwsze popołudnie i wieczór w Kozaricy
Po rozbiciu się na campie idziemy zobaczyć naszą plażę. Bałam się, że będzie daleko, ale nie jest tak źle; tak jak pisałam, jakieś 300 metrów.
Idzie się dróżką koło ładnego domu, gdzie mieści się konoba i egzotyczny ogród
:
Muszę się przyznać, że dopiero w tym roku wypatrzyliśmy, że ten "chabaź" widoczny na zdjęciu, który często widywaliśmy w Cro, to kwiat agawy
Za tymże domem trzeba skręcić w prawo i dochodzi się do ładnej plażyczki:
która jest zdecydowanie tekstylna
:
Też chyba po raz pierwszy widzimy taki znak
Jest już późne popołudnie, więc większość plaży jest niestety zacieniona.
Rozkładamy karimaty i chlup do wody, sprawdzić życie podwodne. No, no, całkiem nieźle! Zdjęć z dzisiejszego dnia nie wklejam, bo światło już nie to. Powiem na razie tylko, że ciekawa roślinność, fajne groty i sporo dużych ryb.
Do tego z plaży piękny widok na Pelješac:
Zaczyna nam burczeć w brzuchach, więc zbieramy się na camping. Jeszcze rzut oka na plażę z góry, ze ścieżki:
Podoba nam się ten kawałek Jadranu. Ale jak to zwykle z nami bywa, będziemy plażować na całej wyspie, w Kozaricy posnurkujemy jeszcze tylko dwa razy.
O tym, że dotarliśmy na camping informuje nas tablica
:
Poświęcę trochę miejsca na opis i zdjęcia węzła sanitarnego, bo jest tego wart
Budynek toalet jest nowy i non stop utrzymywany w czystości (mimo że było niewielu gości, sprzątali kilka razy dziennie). W łazience cały czas było mydło i ręczniki papierowe, a w ubikacji papier toaletowy
Niby takie drobiazgi, ale ważne, bo niestety nie jest to standard na wszystkich campingach.
Na zewnątrz zmywak, po prawej łazienka damska, po lewej prysznice, z tyłu łazienka męska:
Ten drobiazgowy opis to głównie dla Was,
Ufokking i
Wir Ale oczywiście nie tylko
Myślę, że camping wart jest reklamy. Sympatyczni właściciele, którzy dbają o teren campu i czystość toalet, zasługują na większe "obłożenie" niż wtedy, gdy tam byliśmy. Byle by się to nie skończyło tak, że jak za 5 lat tam pojedziemy, to zabraknie dla nas miejsca
Dla uzupełnienia opisu
LINK do stronki campingu. Ale się tego naszukaliśmy w sieci
Pan z wielką rybą na zdjęciu to gospodarz campingu, ojciec tego chłopaka, o którym pisałam.
Możecie sobie policzyć koszty. Dla naszej dwójki (plus samochód plus namiot plus prąd) to było 133 kun za dobę, czyli całkiem przyzwoicie
Wieczorkiem bierzemy się za rybę, a właściwie głównie mój mąż, bo to jemu przypada w udziale wypatroszenie orady:
Ja w tym czasie kroję pomidorki i raczę się zimnym piwkiem:
Orada na talerzach może nie prezentuje się jakoś okazale, ale smakuje wyśmienicie
:
Wieczorna partyjka Scrabbli pokazuje jakim zgodnym jesteśmy małżeństwem
:
No i żebyście nie myśleli, że ściemniam o tych jaszczurkach, fotka jednej z mieszkanek naszego campu
: