11 lipca - niedziela: Dingač-Borak i spotkanie z Aldonką
Nie będę zachęcać do urlopowania w Borku. Podobno nie trzeba tego robić i bez tego coraz bardziej tam tłoczno
(Nie tylko tam, niestety...) Nie bójcie się, stali bywalcy, ja nie jestem Wam zagrożeniem, bo nie ma tam campingu (póki co
)
Jedziemy! Jest słynny tunel, co to ma być bardziej hardcore'owy niż Pitve na Hvarze
No i faktycznie jest! Już samo to, że nie ma ruchu wahadłowego...
Mąż patrzy na mnie i pyta: - Co, mam jechać?
- Jechać, jechać, kto pierwszy, ten lepszy
Na szczęście w tunelu nie spotykamy nikogo jadącego z przeciwka i nie musimy się cofać.
Słynna tablica przy wyjeździe:
Tak, tak, to nogi mojego męża
I miła dróżka w dół:
Okazuje się, że droga jest w remoncie, codziennie od 17:00 do rana. I w tych właśnie godzinach jest nieprzejezdna. Czyli jak już zjedziesz na dół, musisz tam nocować
Na szczęście dzisiaj niedziela i nie pracują, bo zostalibyśmy w Borku na noc jak nic. (Przez tunel przejeżdżamy tuż przed 17:00)
Bocian, wiesz o tym remoncie? Być może już się skończył...
Wygląda na to, że trochę tę drogę poszerzają. Czyli załapaliśmy się w ostatniej chwili, żeby zjechać słynną wąską, niebezpieczną drogą do Borka
Faktycznie zjazd robi wrażenie, chociaż nie cierpnie nam skóra. Trudno nam już zaimponować w tym temacie
(Za jakiś tydzień będziemy zjeżdżać do Crkvic, to dopiero będzie jazda!
)
Ale widoki na otwarte morze i Mljet po lewej boskie:
Przed nami kilka ostatnich zakrętów. Mijamy willę, przed którą stoi kilka samochodów, a wszystkie na polskich blachach:
Sławek na pewno wie, co to za dom
Niestety mamy problem z zaparkowaniem. Wszędzie podjazdy do prywatnych posesji. A parking na dole szczelnie zapchany. No ale udaje się w końcu, chociaż mój mąż marudzi, że tylko na chwilę, bo miejsce jest nieszczególne i trochę wystajemy...
No dobra. Chciałam się wykąpać, ale słońce zrobiło nam psikusa i schowało się za chmury, więc już mi ta ochota przeszła.
Ograniczamy się do spaceru na plażę i focenia:
Trudno mi ocenić Borak po tak ekspresowej wycieczce. Na pewno ładne miejsce i super widoki. Jak ktoś lubi być odcięty od świata, będzie zachwycony
My spędzamy wakacje trochę inaczej, więc "nie zaszylibyśmy" się w Borku. Ale może kiedyś, jak znudzi nam się zwiedzanie i będziemy potrzebować ciszy i spokoju... Na pewno fajnie byłoby tu przyjechać większą ekipą i wynająć całą willę, jak to robią niektórzy
W innym przypadku wolę naszą objazdówkę i campingi
Ale każdy wypoczywa tak, jak lubi
Wracamy! Mamy teraz trochę pod górkę... Zatrzymujemy się jeszcze przed tunelem na małą sesję zdjęciową:
A potem pędzimy na camping, szybki prysznic i wybieramy się do Borje na spotkanie z
Yskyerką. O pardon, z
Aldonką!
(A w telefonie mam Cię: Yskyerka i nie będę tego zmieniać
)
Z Postupa do Borje są jakieś 3 kilometry. Tak niedaleko wybraliśmy sobie camping. I dobrze się złożyło, bo dzięki temu spędziliśmy dwa sympatyczne wieczory
Droga do Borje (jak większość na Pelješcu) należy do krętych i widokowych:
Na zdjęciu widać już miejscowość, do której zmierzamy.
Na parkingu, koło kapliczki, stoi już jakaś uśmiechnięta blondynka macha do nas. Tak, to
Aldonka Parkujemy Fabiaka i schodzimy za nią w urocze, wąskie uliczki, o właśnie takie:
Nasi nowi znajomi mieszkają w klimatycznym, starym domu. Mają co do niego mieszane uczucia
które rozumiem, ale i tak bardzo mi się tu podoba
Zasiadamy na pięknym tarasie i rozkoszujemy się widokiem na Korčulę o zachodzie słońca...
Pięknie jest! I fajnie się rozmawia
Cromaniakom nigdy nie zabraknie tematów do rozmów
Raczymy się Karlovačkiem i winkiem
Po jakimś czasie idziemy zobaczyć Ich plażę:
Bardzo ładna, podobno też niezłe życie podwodne
Niestety już trochę za późno, żeby to sprawdzać.
Wracamy na taras. Rozmowom nie ma końca. Julka (córeczka
Aldonki) zostaje położona do łóżka, a my dalej nie możemy się nagadać
Nagle okazuje się, że już prawie północ. Spędziliśmy tu 5 godzin i nawet tego nie zauważyliśmy
Sporo się od Was dowiedzieliśmy. Bo jednak jeżdżąc na kwaterę i urlopując bardziej stacjonarnie, poznaje się ludzi, ich zwyczaje, uczy się przygotowywać chorwackie specjały... My np. nie wiemy, jak się robi pekę, bo nie miał kto nas nauczyć
Każdy rodzaj wypoczynku ma swoje plusy i minusy. Fajnie było wymienić z Wami doświadczenia.
Na koniec pamiątkowe zdjęcie z tarasu:
Aldonka z mężem i kuzynką, która trochę się "rozmyła"...
Mam nadzieję, że mogę wrzucić tę fotę
Najfajniejszą wybrałam
Dziękujemy Wam pięknie za gościnę. Było przesympatycznie
A jutro spotkanie z
Aldonką i jej rodziną "u nas", przy namiocie