Ines, to dopiero początek pięknych widoków Pelješca
10 lipca - sobota : Plażowanie na Boskiej Plaży
Jedziemy na Divną, czyli Boską Plażę
jak to sobie z angielskiego (divine) tłumaczymy
Po drodze zatrzymujemy się na parkingu, na słynnym punkcie widokowym i focimy widoczki w stronę Korčuli i świętego Eliasza:
W dole widać okolice naszego campingu. Sam camp jest zasłonięty przez skałki po prawej:
Jedziemy dalej, w bardziej dzikie rejony Pelješca. Skręcamy z drogi wiodącej do Trpanja w lewo, w stronę Duby i Divnej.
I wreszcie jest ten cudowny, boski widok:
Robi niesamowite wrażenie na wszystkich, którzy tu przyjeżdżają po raz pierwszy. My debiutowaliśmy na Divnej w 2006 roku. Potem stacjonowaliśmy na tym campie jeszcze w 2008 (była wtedy też z nami
Roksa z mężem, nie wtedy jeszcze z narzeczonym
) Tym razem po raz pierwszy odwiedzamy plażę, nie będąc mieszkańcami campingu.
Wjeżdżamy grzecznie na parking koło campu (który robi wrażenie całkowicie zapełnionego, co jakoś wcale nas nie dziwi) i płacimy 10 kun za postój (oplata za cały dzień). Kawałek dalej można stać za 5 kun za dzień, ale wzdłuż drogi z ryzykiem, że ktoś zarysuje autko
Cudnie tu! Stęskniłam się za tym widokiem:
Takie kolory Jadran ma tylko tutaj
:
Na zdjęciu widoczna wyspa, na którą w 2008 roku płynęliśmy na materacach
Ożywają wspomnienia!
Pierwsze kroki kierujemy jednak nie do wody, ale do beachbaru. Zamawiamy zimne Karlovačko i po hamburgerze, który jest pyszny (zamiast "zwykłego" kotleta włożyli do niego pljeskavicę
):
A potem wskakujemy do wody, która jest tu o wiele cieplejsza niż w okolicach Postupa:
Na zdjęciu mój małżonek
Plaża wcale nie jest zatłoczona, znajdujemy spory kawałek, gdzie nie ma prawie nikogo:
No dobra, jak popatrzymy w drugą stronę, to trochę więcej ludzi się znajdzie, ale do przeżycia
:
Leżymy i relaksujemy się jakieś dwie godzinki. Udaje mi się nawet zasnąć przy jednostajnym cięciu cykad. Przypomina nam się, dlaczego na Divnej zawsze tak dobrze się spało
Powoli zbieramy się do odjazdu. W drodze powrotnej chcemy jeszcze kupić winko w sprawdzonym miejscu. Dojeżdżamy do miejscowości D. Vručica (ostatnia mieścina przed Divną) i szukamy znajomo wyglądającego domu. Ale wszystkie domy wyglądają nam znajomo
i są do siebie bardzo podobne!
Już wiemy, co jest nie tak. Dwa lata temu była tu tabliczka: Vino, Rakija. Teraz wygląda na to, że ją zdjęli. Ale chyba poznaję biały dom, przed którym stoi na stałe stara Zastava (potem nam się wkręciło, że to było Renault i źle poinformowałam
Aldonkę).
Na spotkanie wychodzi nam starszy pan. Witam się z nim i pytam, czy mają wino na sprzedaż. "Ima" - odpowiada z uśmiechem
Prowadzi nas do piwniczki i nalewa pyszne białe winko prosto z beczki z kranikiem. (Oczywiście degustuję trochę dla formalności
))
Pyta, czy tu wcześniej kupowaliśmy, bo inaczej skąd byśmy wiedzieli, że mają tu wino. Odpowiadamy, że byliśmy dwa i cztery lata temu. Pan opowiada, że zdjęli tabliczkę, bo musieliby płacić podatki i w rezultacie podnieść ceny. A tak to cena taka sama od pięciu lat - 15 kun za litr.
To taniej niż w innych miejscach. A do tego jeszcze winko przepyszne. Tym razem bierzemy tylko białe, ale jeszcze tu wrócimy
Jedziemy z powrotem na camping. Szybki prysznic i szykujemy się na wieczór w Orebiću