Roksa_ napisał(a):A do tego dziś spotkanie z Roksą
Oj nie wiem czy się wyrobisz z reacją, nie wiem
Może jeszcze kawałek uda mi się sklecić przed wieczorem, np. taki
:
7 lipca - środa: Wieczór u Ivana
Nie pisałam jeszcze nic o kucharzu z sąsiadującej z naszym campingiem restauracji "Marko". Kilka razy dziennie wychodził na papierosa, a że jego "palarnię" i nasz namiot dzieliło kilka kroków (i płot), to zwykle do nas zagadywał. Szczególnie upodobał sobie mojego męża
Moja obecność jakby go peszyła, może bał się kobiet
Gdy mnie widział, tylko się uśmiechał, mówił: "halo" i znikał.
Za to z moim małżonkiem ucinał sobie dłuższe pogawędki, po chorwacko-polsku. Kiedyś myśląc, że mnie nie ma (przebierałam się w namiocie), zaczął wypytywać mojego męża, czy jesteśmy małżeństwem i jak długo. Jak usłyszał, że dwa lata, to stwierdził, że już powinniśmy mieć dzieci.
"Nic o mnie beze mnie" - pomyślałam sobie i wyszłam z namiotu. Na co Ante (bo tak też kucharz miał na imię) z promiennym uśmiechem powiedział, że koniecznie musimy "zmajstrować"
potomka w Drage. Nie wiem, jaki on miał w tym interes, może chciał zostać ojcem chrzestnym
W każdym razie, nie skorzystaliśmy z rady poczciwego Ante i "nie zmajstrowaliśmy", jeszcze
Ale co się odwlecze...
Zanim pójdziemy na kolację, zdjęcia z naszej plaży z widoczkiem na zatokę oraz pensjonat i restaurację "Ivan":
Do widocznego na zdjęciu domu (tego z kolumnami i palmami) idziemy wieczorkiem. Jeśli będziecie w Drage, to polecam. Spory wybór dań, od pizzy przez ryby po dania mięsne. I bardzo miła obsługa. Obsługiwał nas sam Ivan (junior), syn właściciela.
Siadamy przy stoliku na zewnątrz (w środku jest bardzo dużo miejsca, dwie sale):
i podziwiamy widoki na zatokę o zachodzie słońca:
Na naszych talerzach ląduje apetycznie wyglądająca pizza (pizza Ivan, oczywiście):
I Karlovačko, rzecz jasna
Idąc do toalety, orientuję się, że przecież dziś mecz. W środku gwarno, wesoło, wszyscy kibicują. Jak to się człowiek zapomina na tych wakacjach
Nie, żebym była jakimś zagorzałym kibicem
ale lubię oglądać mecze w knajpce, fajna atmosfera.
Niestety kończy się już pierwsza połowa meczu Hiszpania : Niemcy (wciąż jest 0:0). Dopijamy piwko na zewnątrz i mówimy Ivanowi, że na drugie (i na drugą połowę meczu) przenosimy się do środka.
A tam, jak się orientujemy, dwie frakcje. Sporo Niemców (w całym Drage jest ich zatrzęsienie), więc wiadomo, komu kibicują. Ale Chorwaci, mimo tego, że z Niemców tu żyją, nieśmiało kibicują Hiszpanom. My też! Jest śmiesznie, bo są dwa duże stoły, które na przemian wznoszą to zadowolone, to wściekłe okrzyki.
Fotka z knajpki podczas ostatniej fazy meczu:
Na zdjęciu stolik Niemców, z tyłu była frakcja hiszpańska.
Nie wygląda jakby było dużo ludzi, ale jest jeszcze druga sala, gdzie mieli późniejszy sygnał w tv, więc też reagowali później od nas
Mecz, jak na pewno doskonale pamiętacie, zakończył się zwycięstwem Hiszpanii (1:0)
Wracamy na camping, cicho, głucho, żałoba...
Niemcy śpią. Na pewno wszyscy razem oglądali (w każdej przyczepie mają telewizor i antenę satelitarną). Przynajmniej nie będzie campingowej wojny podczas finału i wszyscy zgodnie będą kibicować Holandii. Już się baliśmy, że będzie się tu działo, wszak camping składa się głównie z Niemców i Holendrów, a na taki finał właśnie się zanosiło. A tu, proszę, Hiszpanie ich pogodzili
Nas już wtedy (w niedzielę) tutaj nie będzie. Jutro nasz ostatni pełny dzień w Drage. Rozpisałam się trochę bardziej o tym wieczorze niż o innych, bo był bardzo sympatyczny
A jutro, jak już wspominałam, kolejna morska wyprawa