napisał(a) Franz » 21.02.2012 18:07
Przejeżdżamy przez wieś i za mostem wpadamy na główną szosę, gdzie skręcamy w lewo. Kierujemy się do wioski Horezu, powstałej poniżej monastyru Hurezi. Odległość nie jest wielka, więc po chwili docieramy do celu. Po drodze rozglądam się ciekawie - tu gdzieś przecinam akurat swój szlak z poprzedniego roku, kiedy wkraczałem na teren parku Buila-Vanturarita ze wspaniałym wapiennym grzbietem, opadającym skaliście kilkaset metrów na stronę północną oraz z kilkoma ukrytymi w górach klasztorami. Asfalt prowadzi nas lekko pod górę i tuż poniżej reprezentacyjnej bramy pojawia się zakaz zatrzymywania. Cofam najpierw na parking, który właśnie minąłem, ale widząc miejsca wyznaczone najwyraźniej dla autokarów, ponownie podjeżdżam wyżej i zostawiamy samochód już za znakiem, ale zupełnie na poboczu. Jest tu akurat mała brama w murze, za którym widać niewielką cerkiew - może zajrzymy do niej później, gdy już zobaczymy monastyr.
Ruszamy w górę, gdzie w prześwicie bramy widać oddalony nieco monastyr. Gdy ją mijamy, od bocznych furt doskakują do nas dzieciaki, czatujące na takie okazje. Po rumuńsku, wplatając pojedyncze słowa angielskie, pokazując na głodne usta i puste brzuszki dopraszają się finansowego wsparcia. Jestem przygotowany na takie zachowania i oświadczam - zresztą, zgodnie z prawdą - że również jeszcze dziś niczego nie jadłem. Oczywiście, sprawy to nie załatwia i nadal jesteśmy zarzucani prośbami. Wtem odzywa się dzwonek telefonu i dzieciaki zaczynają nerwowo sprawdzać, któremu z nich zadzwoniła akurat komórka. Któryś chłopak odbiera rozmowę, a my się oddalamy ze śmiechem, zastanawiając się, czy zbierają na jakąś "empetrójkę", czy może na nowy model telefonu z większą rozdzielczością aparatu fotograficznego.
Teraz już dalej nie nagabywani, docieramy do pierwszego pierścienia murów, za którym widać dopiero zabudowania właściwego klasztoru. Całość przypomina nieco kompleks zamkowy z grodem oraz podgrodziem i trzymając się tej konwencji weszliśmy właśnie na teren podgrodzia. Akurat z usytuowanego w bocznym murze budynku wyszły dwie mniszki, kierując się również w stronę głównych zabudowań. Po chwili mijamy sympatyczną panią, siedzącą na murku. Pani coś sprzedaje i macha do nas zachęcająco, ale pokazuję jej, że mamy inne priorytety.