napisał(a) Franz » 20.01.2012 17:57
Dzień drugi
Rano żaden pies nas szczekaniem nie wita. Mimo, że zaczynamy się krzątać koło wozu, chyba jesteśmy już elementem rozpoznanym i niewartym ujadania. Ścielimy samochód i zjeżdżamy w dolinę. W przejeździe rzucamy okiem na mijany skansen. Nie wygląda na wielki, poza tym o tej porze jeszcze jest zamknięty - a więc wypada zupełnie z naszego planu. Na głównej szosie skręcamy do centrum niezbyt urodziwego Ramnicu Valcea i za miastem kierujemy się w prawo, zgodnie z drogowskazami na Horezu i Targu Jiu. Naszym zasadniczym celem jest monastyr Horezu, jednak po drodze chcemy zajrzeć do mniejszego klasztoru. Jakoż i wkrótce widzimy go na wzgórzu, nieco na lewo od drogi. Cóż z tego, kiedy szosa zakręca coraz bardziej w prawo, nie ma żadnego zjazdu i o ile najpierw mieliśmy go przed sobą, po chwili obok siebie, to teraz zostaje już wyraźnie za nami. Dopiero, kiedy w centrum Govory główna szosa zakręca ostro w prawo, jeszcze bardziej ostro w lewo odchodzi boczna droga do monastyru. Przejeżdżamy między domami i parkujemy przed przypominającą marmaroskie, drewnianą bramą, skąd alejka prowadzi do jednego z najstarszych monastyrów Wołoszczyzny.
Okazuje się można było podjechać wyżej, ale teraz już nie będę wracał po samochód. Przechodzimy bramą w potężnej wieży, stanowiącej główny element fortyfikacji i wkraczamy na teren klasztoru. Nad nami po lewej, niczym okręt, a może bardziej zeppelin, zawisła biała cerkiew. Jako że idziemy wąskim przejściem tuż pod wyposażonymi w ciąg wystających balkonów piętrowymi zabudowaniami monastyru, czujemy się nieco przytłoczeni otoczeniem. Może o to chodziło założycielom klasztoru? Zaraz jednak dochodzimy do klombów pełnych kolorowych kwiatów, zyskując stale na wysokości i poprzednie uczucie gdzieś ulatuje.