Najpierw krótki kurs przez salki z gablotkami na lewo od wejścia, po czym wracamy na dziedziniec i wchodzimy do Sali Sejmowej. Sala jest słusznych rozmiarów, a strop podtrzymują ustawione w rzędzie ośmiokątne filary, do których przymocowano kolorowe flagi, reprezentujące szereg bliższych i dalszych regionów. Zamek rozkwitł za czasów Jana Hunyadyego, którego władza systematycznie rosła dzięki jego roztropności oraz męstwu. Do ich rodu ówczesny kasztel trafił na początku XV wieku. Ojciec Jana, Voicu de Hunedoara był dworzaninem króla Węgier, Zygmunta Luksemburskiego i otrzymał tę posiadłość za oddane zasługi. Jego syn, Iancu de Hunedoara (Janos Hunyady) walnie się przyczynił do wyboru Władysława Warneńczyka na króla Węgier i od nowego władcy doczekał się godności wojewody siedmiogrodzkiego. Przebudował wtedy zamek, dodając nowe elementy, między innymi wieżę Neboisa z prowadzącą do niej wysoką galerią. Zmienił również dostęp do zamku, rezygnując z dawnej bramy na rzecz obecnie używanej, a położonej dokładnie w przeciwnej stronie niż stara.
Nie mogę sobie odmówić przyjemności zajęcia miejsca na honorowym siedzisku, które zapewne nie ma wielkiej wartości, skoro nie jest otoczone barierką. Nic to, patrząc stąd na wielką Salę Sejmową odczuwam satysfakcję, niczym udzielny władca. Drugim wyjściem opuszczamy przestronne i dostojne pomieszczenie, trafiając na dziedziniec w jego najdalszym kącie. Przechodzimy wzdłuż krótszego boku, zaglądając do pustego wnętrza baszty, niegdyś strzegącej dostępu do pierwotnej bramy zamczyska.