Trasa podnosi się tylko przez chwilę, po czym zaczyna opadać. Trwa to dosyć długo i gdyby nie obecność szlaku, myślałbym, że pobłądziłem. Na koniec nawet kilka zakosów na dno dolinki, gdzie przechodzę przez potok. Po drodze mój czworonożny kompan ścina zakosy - chyba zna drogi w okolicy. No dobrze, zakładam, że po prostu wybrał sie na spacer. Wreszcie ścieżka zaczyna się podnosić. Przecinam główny potok - to chyba górny bieg Avrigu - i w pobliżu spadającej kaskady pnę się stromiej na trawiastą bulę. Wtedy do moich uszu dochodzi pierwszy, jeszcze daleki szczek. Kiedy się wynurzam, dostrzegają mnie strzegące owiec psy i z kakofonią ujadania ruszają pędem w moją stronę. To znaczy, że w gwałtownym tempie zbliża się do mnie kolejne spotkanie trzeciego stopnia. Ale nagle...
Nagle coś się w zachowaniu psów zmienia. Zatrzymują się, przestają szczekać, po czym już wolniej zmierzają jakby jeszcze w moją stronę, ale pod odrobinę innym kątem. Ach! Wszystko jasne! Pies schroniskowy wzbudził ich zainteresowanie. Podbiegają do niego z wyraźnym brakiem złowrogich oznak. Czyli przypadkowy kompan skorzystał z mojego towarzystwa, by odwiedzić kumpli na hali. A ja schodzę na dalszy plan.