Z Curtea de Arges prowadzi na północ szosa transfagraska, przebijając się tunelem przez grzbiet najwyższego fragmentu Karpat Południowych. Przejeżdżałem nią kilka razy wcześniej, zatrzymując się też kiedyś w Poienari, gdzie na wysokiej skale wznoszą się ruiny zamku Drakuli. My jednak tym razem wyjeżdżamy z miasta w kierunku wschodnim, nadal trzymając się południowych obrzeży gór Fagaras. Jako, że nadeszła pora popołudniowej kawy, znajdujemy sobie jakąś polną drogę wyprowadzającą ponad szosę i rozkładamy się z piknikiem. Droga na rozjeździe opatrzona jest drogowskazem na jeden z warownych kościołów, darujemy go sobie jednak - mamy w planie kilka innych tego typu budowli - a teraz oddajemy się błogiemu lenistwu na soczystej wiosennej trawie.
Pokrzepieni, ruszamy w dalszą trasę. Rozważaliśmy początkowo krótki przystanek w Campulung [kympulung], gdzie zachęcająco brzmiał opis monastyru Negru Voda. Jego wnętrze ozdobione jest pięknymi malowidłami naściennymi, jednak gdy przejeżdżamy w pobliżu, Bea taksuje go wzrokiem i decydujemy się kontynuować naszą podróż. Już sporo czasu poświęciliśmy dziś na analogiczne atrakcje i czas byłoby zmienić zakres tematyczny tego dnia. Nie zrezygnujemy jednak z zajrzenia do maleńkiej cerkwi, zbudowanej częściowo wewnątrz gołej skały. Tuż za Campulung skręcamy z szosy w lewo i mijając wioskę Namaesti [namajeszti] podjeżdżamy stromą drogą pod monastyr o takiej samej nazwie. Obskakują nas dzieciaki, pokazując, gdzie mamy zaparkować, jednak wybieram inne miejsce, nie chcąc zaciągać u nich żadnego długu. Nieistotne, i tak nas otaczają, prosząc o wsparcie, a my się zastanawiamy, któremu jako pierwszemu zadzwoni znów komórka.
Przechodzimy przez klasztorną bramę pod budynki o raczej nowoczesne i niezbyt nachalnej urodzie - wystarczy się jednak tylko obrócić, by stanąć oko w oko z cudeńkiem, dla którego tu przybyliśmy. Wita nas dobudowany przed skałą pridvor, przez który wchodzimy do środka. Nawa umieszczona jest całkowicie we wnętrzu wapienno-piaskowcowej skały, a ponad wydrążonym w sklepieniu otworem wznosi się cerkiewna wieżyczka. Przed czerwono-brązowym ikonostasem z dębowego drewna wystawiona jest ikona Matki Boskiej, do której uformowała się kolejka. Monologi księdza przeplatają się ze śpiewem siostrzyczek, staramy się więc nie przeszkadzać; wycofujemy się do pridvoru, rzucając okiem na molowidła na sklepieniu, po czym wychodzimy na zewnątrz.