Dzień 7-8
5-6 maja (sobota/ niedziela)
Beskid Niski
Z Bardejova wracamy już do Polski, ale jeszcze nie do domu. Jesteśmy umówieni w Krempnej, gdzie od kilku dni są nasi znajomi.
To jeszcze Słowacja:
Granicę przekraczamy w miejscowościach Niżna Polanka - Ożenna. Google nie wiedzą nawet, że jest tam droga
Nowym asfaltem zjeżdżamy do Ożennej:
To miejsce dla nas sentymentalne bo trzy fajne Sylwestry spędziliśmy w tej okolicy. Teraz zamiast bieli - intensywna zieleń.
Robimy zakupy i jedziemy szukać znajomych stacjonujących w domku w ośrodku PNiG. Gapy z nas bo zapominamy, że w Krempnej są problemy z zasięgiem w naszej sieci i nie możemy się do nikogo dodzwonić. Nic to, na górze w ośrodku zasięg kiedyś był, a poza tym może ekipa wróciła już z rowerowania i ich po prostu zobaczymy. Niestety, ani zasięgu, ani ekipy
Biegam więc po górce z telefonem w ręku łapiąc zasięg. Bezskutecznie. W końcu pan z obsługi wskazuje nam właściwy domek i okazuje się, że kolega śpi w środku.
Po noclegach w samochodzie i namiocie mamy teraz luksusy.
Córka ma towarzystwo innych dzieci a my tylko nadzorujemy z werandy.
Miło spędzamy wieczór i niedzielne przedpołudnie w sprawdzonym towarzystwie. Około 13.00 wszyscy zbierają się do odjazdu, chwilowo każdy w inną stronę. My przeciwnie do naszego kierunku północnego, czyli jedzimy na południe. Chcemy się jeszcze przejść na Wysokie (657 m n.p.m.) ale od północnego-zachodu wypełza chmura. Mamy cień nadziei, że burza przejdzie bokiem, ale gdy parkujemy samochód u początku szlaku słychać pierwszy grzmot. Wycofujemy się, ale jeszcze całkiem się nie poddajemy. Coś przecież na koniec zobaczyć trzeba. Modyfikujemy więc naszą trasę, żeby zajechać do Świątkowej Wielkiej. Może przed deszczem zdążymy.
Udaje się chociaż burzą też nie daje za wygraną:
Oglądamy cerkiewkę:
Spadają pierwsze krople deszczu. Niebawem zaczyna solidnie lać, ale to już definitywny koniec wycieczki - bez zatrzymywania jedziemy do domu.
KONIEC także i tej relacji.
Dziękuję czytającym i oglądającym, jawnym i ukrytym.
Pozdrawiam wszystkich