Cześć fiolek, krutom, tony, Noneskill, retro520
dzięki i zapraszam
Wyjeżdżamy z Curtea de Arges, przed nami trasa transfogarska. Obowiązkowo zatrzymujemy się pod zamkiem Draculi - Catatea Poienari. Do pokonania 1480 schodów przez las. Jest już po 18:00. Wszyscy ochoczo zabieramy się za wspinanie po pierwszych schodach, podczas gdy wszyscy już z góry wracają. Dziewczyny pękają po pokonaniu ok 200 schodów widząc nad sobą czeluść lasu. Męska młodzież śmiejąc się z dziewczyn odgraża się, że wejście na górę to dla nich Pan Pikuś . Pękają po ok 400 schodach. Do ruin zamku docieram tylko ja z bratem. Tempo determinuje późna pora, więc wejście zajmuje nam niecałe 20 minut. Docieramy tam jako ostatni odwiedzający. Nie ma nawet pana kasującego bilety. W ruinach jest tylko jeszcze jedna kobieta, która jak mówi siedzi tam już kilka godzin wpatrując się w widoki i modli się o zdanie egzaminów (modli się do Drakuli??? To musi być egzamin na starszą wampirkę-palowniczkę). Uśmiecha się na wieść, że jesteśmy z Polski i planujemy spędzić wakacje w Rumunii. Z ulgą nie dostrzegam u niej przerośniętych kłów .
Dwa sztuczne trupexy na palu
W miejscu gdzie stała centralna wieża ludzie wrzucają kasę. Jest pełno monet a i banknoty się znajdą. Najbardziej hojni są obywatele USA i strefy Euro
Buszujemy po ruinach dopóki nie przychodzi pan od biletów oznajmiając że już 19:00 i zamyka, wynosząc jednocześnie worki ze śmieciami i kasując od nas po 5 Lei za wstęp.
Przed odwiedzeniem tego miejsca trzeba pamiętać, że to są ruiny. Nie ma tu pięknych wież, fasad, wspaniałych komnat, bogatego wyposażenia i kolekcji, wspaniałej architektury. Dla wielu jednak ważny jest fakt, że „było się u Drakuli”, w tym miejscu gdzie naprawdę mieszkał i brutalnie rządził swoimi poddanymi. Poza tym piękne położenie, fajne widoki, a droga schodami przez las też ma swój klimat. Jeżeli nikt mimo to nie dostrzega tu nic dla siebie, warto tam wejść choćby nawet dla zdrowia i sprawdzenia swojej kondycji .
Zbiegamy na dół, bo musimy dojechać na noc do Sybina, a po drodze jeszcze mnóstwo miejsc widokowych.
Z miękkimi nogami wsiadamy do samochodów i ruszamy trasą na północ, a ja już się cieszę na widoki z przełęczy.
Tama na rzece Arges
Jadąc na północ transfogarską z niepokojem obserwuję, że szczyty gór toną w chmurach, a ja bardzo liczę na te widoki na północną stronę i okoliczne góry. Przez te widoki wybrałem przejazd tą trasą. Planuję też podejść do Balea Lac i może na Kozią Przełęcz jak będzie jeszcze widno.
W wyższych partiach zauważamy, że trawa ma tutaj bardziej soczysty, świeży kolor – jeszcze niedawno zalegał tu śnieg, wegetacja dopiero rusza. Tunel coraz bliżej i chmur coraz więcej. Na pewno po drugiej stronie góry będzie słońce.
Gdy dojeżdżamy do tunelu dostrzegamy… jakby buchał dymem z wnętrza. Co jest??
Wjeżdżamy w chmurę, która przedostała się tunelem na drugą stronę.
w tunelu...
Gęstniejąca chmura zmusza mnie do osiągnięcia prędkości spacerowej..
po drugiej stronie tunelu:
I cały plan szlag trafił..
Cóż za wspaniały widok
Ciężko utrzymać orientację. Chwila zabawy w lipcowym śniegu i jedziemy dalej. Po drugiej stronie chmury towarzyszą nam jeszcze kilka kilometrów jadąc w dół. Z widocznych na powyższym zdjęciu względów zdjęć już więcej z trasy nie będzie:(
Pozostaje mi tylko z zazdrością oglądać zdjęcia z relacji Franza, dangol, _Piotrka_, piotraf, agnieszki b-g…
chyba tylko ja miałem tak spektakularny, mleczny widok!
Do Sybina docieramy przed północą.
Nazwa pensjonatu – Kon Tiki kojarząca się z morzem, duży parking z tyłu zamykany na noc, pokoje bardzo przyjemne, Pan recepcjonista przemiły. Cena 71 EUR za 3 pokoje ze śniadaniem. Strzelamy po winku jemy resztę prowiantu i w kimkę. Noapte buna
cdn