Czasem gubimy szlak i idziemy na wyczucie...
czasem szlakiem płynie strumyk...
czasem przez rzeczkę Repede trzeba przejść po śliskiej kładce...
czasem nie da się przejść przez rzekę suchą stopą...
po kilku godzinach docieramy do cywilizacji - dzielnica Borsy, Repedea
tak wyglądała finalnie nasza wędrówka
teraz trzeba się jakoś dostać do samochodu...
Wchodzimy do pierwszego sklepu spożywczego. Pijąc wodę zastanawiamy się jak dostać się do centrum miasta
z pomocą przychodzą nam starsi panowie popijający palinkę przy plastikowych stolikach wskazując nam busa, który akurat podjechał. Zakładamy szybko plecaki i idziemy do kierowcy, który potwierdza, że zawiezie nas do Borsy za 4 RON
W Borsie kierujemy się na do miejsca, z którego odjeżdżają busy w stronę Moisei, a które wskazał nam kierowca
Akurat stoi bus w kierunku, w którym zmierzamy, czeka kilka minut na innych pasażerów. Jest późne popołudnie, jedzie z nami młodzież ze szkół do domów. Nie ma miejsc siedzących? No problem - są jeszcze miejsca stojące
w połowie drogi kierowca krzyczy coś do innego kierowcy busa jadącego w przeciwnym kierunku. Po chwili obaj zjeżdżają na pobocze i nasz kierowca prosi wszystkich pasażerów, aby się przesiedli do drugiego busa, który nas zawiezie na miejsce
Wysiadamy za Moisei i kierowca wskazuje nam przystanek z którego dotrzemy do Sacel. Na przystanku czekamy ok 30 minut. Z Sacel czeka nas już ostatnia podwózka do przełęczy Setref, gdzie czeka na nas samochód. Stojąc na przystanku w oczekiwaniu na busa, po kilku minutach zatrzymuje się młody kierowca w BMW. Pyta dokąd chcemy jechać, po czym mówi, że nas podwiezie. Wsiadamy i po 10 minutach jesteśmy na miejscu. Mimo protestów młodego, uprzejmego dżentelmena zostawiamy mu 10 RON i żegnamy się.
Stwierdzamy, że całkiem sprawnie i szybko udało nam się dotrzeć do samochodu, mimo kilku przesiadek. Rumuni po raz kolejny okazali się pomocni i uprzejmi
.
Pakując się do samochodu uznajemy, że mimo przymusowej zmiany planów jesteśmy bardzo zadowoleni z wyjazdu. W tę część pasma, której nie udało nam się przejść wrócimy w przyszłym roku. Jest już konkretny plan na 2 dniowy marsz.
w drodze do domu zaopatrujemy się w zapas palinki w przydrożnym gospodarstwie...
i bez przygód wczesnym rankiem meldujemy się w domach
no... zatrzymała nas jedynie węgierska policja, ale to była tylko rutynowa kontrola trzeźwości i dokumentów
.
dziękuję i pozdrawiam,
M