Witam forumowiczów!
Rzadko się udzielam - więcej czytam, ale ponieważ po raz drugi rodzinnie mieliśmy okazję odwiedzić Rumunię (poprzednio w 2009r) - czuję, że muszę kilka swoich wrażeń przelać na ... ekran
Z racji zabiegania dwojga rodziców dwóch urwisów (niespełna 7 i 9 lat) trasa wyjazdu zupełnie nie była planowana - tzn sporo zobaczyliśmy 6 lat temu (wtedy dzieci w nosidełkach) - tym razem wiedzieliśmy jedno: też musi być namiot (bo namiot to podstawa), musi być więcej gór, ale nie za dużo żeby dzieciakom się chciało i nie czuły jakiejś presji oraz musi być trochę wody - dzieci jak wiadomo wodę uwielbiają.
W weekend przed wyjazdem zasiadłem do map, przewodników i kompa - i powstał jakiś ogólny plan naszej 3 tygodniowej pętli po tym przepięknym kraju!
Plan planem - ale jak wiadomo z dziećmi nie ma sztywnych planów - tak więc piszę co z tego wyszło:
Nasza trasa przebiegała następująco:
Na początku przejazd przez Słowację i Węgry i wjazd od Debreczyna - skąd skierowaliśmy się na południe.
Po zwiedzeniu Oradeii pojechaliśmy w góry Apusenii (i tu uwaga dla zmotoryzowanych - droga Oradea - Deva jest w generalnym remoncie i jedzie się koszmarnie wolno (bardzo dużo ruchu wahadłowego).
W górach Apusenii pobyliśmy 3 dni na polanie Glavoii - góry bardzo dzieciakom się podobały - strumienie, polany, dużo pasących się zwierząt, jaskinie itp
Dalej była Hunedoara - zamek gotycki - naprawdę robi wrażenie - samo miasteczko niestety już nie - do przekąpania możemy polecić jeziorko na południe od miasta - jest tam tani kemping lokalny - warunki marne, ale możliwość skorzystania z wody w upalny dzień - bezcenna
Nasz następny kierunek to przejazd Transalpiną i kilkugodzinna wycieczka w góry (zostawiliśmy auto na poboczu i ruszyliśmy na trochę na szlak - popodziwiać trasę z góry z oddali).
W ten sposób znaleźliśmy się w Oltenii - a tu zanim ponownie wróciliśmy na północ - odwiedziliśmy dwa monastyry: Polovragi i Horezu - bałem się, że będą bardziej oblegane przez turystów - ale jednak nie - klimat ciszy i refleksji jak najbardziej dawał się odczuć.
Wracamy na północ - zwiedzamy Sybin (6 lat temu też nasz urzekł oraz okoliczne wioski - śpimy na kempingu w Carta (bardzo polecamy - prowadzony przez Holendrów, tak jak wiele innych w Rumunii).
Następny dzień to już całkiem górska wycieczka w Fogarasze (podjeżdżamy z Carty na przełęcz i z parkingu ruszamy szlakiem wokół jeziora - chłopaki czuli się jak ryby w wodzie - dużo kamieni do kruszenia, do tego duże łachy śniegu od zjeżdżania i rzucania się śnieżkami
Dalej nasza trasa widzie na północ - przez obronne wsie z warownymi kościołami - robi to wrażenie - ale nie spędzamy tam wiele czasu - jest gorąco - chłopcom wystarcza zobaczenie jednego (reszta jest dla nich podobna i ja ich rozumiem - więc pędzimy znów w góry ( po drodze widzimy Biertan, Copsa Mare i Shigishoarę i zostajemy na dwie noce na kempingu w Blajel (też polecamy! z małym ale dość głębokim basenem, bardzo mili właściciele z Holandii).
Dalszy nasz cel to Alpy Rodniańskie i Maramuresz (na Bukowinę już czasu nie starczy, poza tym dość dokładnie ją zwiedziliśmy 6 lat temu - a dla chłopaków monastry Olteńskie wystarczą .
Dojeżdżamy na nocleg na przełęcz Rotunda i tam nocujemy - następnego dnia podjeżdżamy 3km wyżej by trochę skrócić szlak wycieczki - i ruszamy do pięknych jeziorek Lala Mare i Mica - trasa po drodzę przepiękna widokowo.
Śpimy na dziko z widokiem na góry a następnego dnia zjeżdżamy do przełęczy Prislop - tu ruszamy szlakiem w góry Maramuresz - piknikujemy z widokiem na Alpy Rodniańskie
Ostanie dni to już pogoda w kratkę - dzień kiedy lało - ruszamy kolejką wąskotorową wgłąb doliny rzeki Vaser.
Dalej to już brniemy wgłąb wiosek Maramureszu - oprócz pięknych strzelistych kościołów jest też cmentarz w Sapancie (mocno skomercjalizowany - ale była to swojego rodzaju atrakcja dla chłopaków) - dwie noce śpimy u Holendrów na kempingu w Breb - też bardzo polecamy!
Ostatni dzień to krótka wycieczka w góry Gutai i jazda do domu!
To tak na szybko -wrażeń bardzo dużo - w 3 tyg przejechaliśmy 2900 km (w tym 1,5tys km to dojazd do i z powrotem, więc po samej Rumunii nie za dużo - ale to dobrze - nie chcę, by wakacje były gonitwą za obrazkami z przewodnika
Chłopaki zdobyli sporo doświadczeń, po raz kolejny spotkali się z odmienną kulturą, zwyczajami itp - ale mieli też dużo zabawy - w końcu wakacje!
A my cieszymy się że po raz kolejny udało się wspaniale spędzić rodzinne wakacje!
W razie pytań - służę pomocą.
a tu jeszcze link do zdjęć:
https://goo.gl/photos/54YnTnrSB48Tc5Dx7
Pozdrawiam,
Marek z rodziną