Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Rumunia moją drogą

Niepodległość od Imperium Osmańskiego Rumunia uzyskała 9 maja 1877 roku. Połowa ludności Rumunii zginęła w II wojnie światowej. W Rumunii w 1917 roku wydano najmniejszy na świecie banknot o nominale 10 bani (10 groszy) - ma on 2,75 cm szerokości i 3,8 cm długości. Timisoara było pierwszym europejskim miastem, które wprowadziło konne tramwaje w 1869 roku i elektryczne oświetlenie ulic w 1889 roku.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1635
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 18.10.2011 16:02

kulka53 napisał(a):, jeździłem na zapasie... chyba lubię ryzyko :roll: :?



Ja często postępuję zgodnie z zasadą "No risk no fun" ale tu w grę wchodziło jakieś tam bezpieczeństwo i w tym przypadku zadziałało raczej "Przezorny zawsze ubezpieczony" :wink: .
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13033
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 18.10.2011 16:46

kulka53 napisał(a): Wjazd zwykłą osobówką jest możliwy bez większych problemów, choć też trochę trwa :wink: .


Być może, ale jak się dmucha na zimne po przygodach z drogami, które też miały być przejezdne :wink: , to już problem jest, na dodatek wcale nie tak mały. No i jeszcze dochodzi definicja zwykłej :wink: osobówki. Uprzedzając fakty... nie zdecydowaliśmy się wjechać na Stiol, a mała Honda na pewno by sobie tam nie dała rady... W każdym bądź razie przy zastanym tegorocznym stanie drogi.
Wasza skodzinka to jednak nie jest takie zwykłe auto 8) :D :wink:
A co do wyciągu... akurat wtedy, gdy byliśmy w pobliżu, nie był czynny :(
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18718
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 18.10.2011 20:49

Aglaia napisał(a):
piotrf napisał(a): . . .


Miło jest się uzależnić od czegoś fajnego :wink:


Coś w tym jest :D

Tak już ze mną jest , że jak gdzieś mi się podoba to mam potrzebę zobaczenia wszystkiego co mnie ciekawi , a prawie każda relacja z Rumunii pokazuje miejsca dla mnie nowe , drogę którą chciałbym przejechać i zobaczyć jakie widoki ma do zaoferowania 8)
Tegoroczny spacer po tym ciekawym kraju ( podobnie jak poprzednie ) zaowocował kilkunastoma punktami na raz następny
:lol:


Pozdrawiam
Piotr
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 18.10.2011 21:09

piotrf napisał(a):...


Piotruś jak Cię lubię ....
Pomyśl szybciej o relacji - widzę że masz taki fajny materiał z wakacji - no pozwól się też nacieszyć.

Tyle osób czyta te fora (aż strach pomyśleć ile może podpatrywać - czasami tysiące) - ale żeby ktoś się odważył - hmmm .. może wolą tylko czytać ....
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18718
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 18.10.2011 21:23

Crayfish napisał(a):
piotrf napisał(a):...


Piotruś jak Cię lubię ....
Pomyśl szybciej o relacji - widzę że masz taki fajny materiał z wakacji - no pozwól się też nacieszyć.



Tworzenie relacji teraz - w moim przypadku jest mało realne z braku czasu :? Nawet na czytanie zbyt wiele go teraz nie mam . . .
Wkrótce to się zmieni i pewnie coś napiszę i powklejam :wink:


Pozdrawiam
Piotr
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 18.10.2011 21:29

piotrf napisał(a):. . .
Wkrótce to się zmieni i pewnie coś napiszę i powklejam :wink:


to się uspokajam i czekam ... Pzdr.
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1635
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 19.10.2011 08:15

Dzień 14 Ieud - Poienile Izei - Rozavlea - Barsana - Budesti - Sapanta - Tokaj

Wstajemy wcześnie (jak na nas bardzo wcześnie) - umówiliśmy się z gospodarzami na śniadanie zanim oni wyjdą do pracy.
Korzystając z tego, że jest tak wcześnie, postanawiamy pójść do pobliskiego dolnego kościoła na nabożeństwo (chyba o 8.00 gdyby to kogoś interesowało) - to jedyna okazja żeby zobaczyć go w środku. Poza tym to kościół katolicki obrządku wschodniego więc dla nas także nowe doświadczenie o charakterze religijnym - podejrzewam, że we wsi musieliśmy wzbudzić niezłą sensację naszą bytnością na porannej mszy bo przyglądano nam się ze sporym zainteresowaniem...

Potem udajemy się w kierunku kościoła górnego - po drodze zaczyna grzmieć i lać. Szybko obchodzimy kościół, robimy kilka zdjęć:

Obrazek

Obrazek

i uciekamy do domu przebrać się (jesteśmy kompletnie przemoczeni) i jechać dalej.

Jedziemy do Poienile Izei (wcześniej mieliśmy w planach wrócić do Dragomiresti i Bogdan Voda ale ulewa i burza skutecznie nas zniechęciły).

Ciągle siąpi (czasem leje) i jest zimno. Podjeżdżamy pod sam kościół, znów rundka dookoła, kilka fotek i dalej w drogę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy do Rozavlea, po drodze czasem się wypogadza. Widoczki bardzo ładne:

Obrazek

Rozavlea. Jedyna cerkiew, którą udaje nam się zwiedzić w środku (poza dolnym kościołem w Ieud) - akurat trwają prace renowacyjne i ekipa zrobiła sobie przerwę (jeszcze światła nam ustawili :lol: ). W środku, na ścianach piękne (choć mocno nadszarpnięte zębem czasu) malowidła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogoda nadal taka sobie. Kierunek - Barsana.
Tu najpierw jedziemy do nowego klasztoru. Jest absolutnie pięknie. Śliczne zabudowania, przepiękne otoczenie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Postanawiamy jednak odwiedzić również stary kościół. Ponieważ dojechać do starego kościoła praktycznie się nie da (jest otoczony zabudowaniami) zostawiamy samochód we wsi i idziemy kawałek pod górkę. Kościół podobny do pozostałych, drewniany płotek, wokół cmentarz, cisza, spokój...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy do samochodu – kierunek Budesti. Droga taka sobie, trochę dziur, trochę szutru, trochę dobrego asfaltu, trochę wąsko, trochę kręto. Widoczki sielskie:

Obrazek

Jesteśmy na miejscu. Bez trudu znajdujemy dolny kościół z charakterystyczną wieżą:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z relacji Kulki i Franza wiemy, że we wsi jest drugi tzw. górny kościół. Z relacji Franza wiemy również, że wjeżdżając do wsi od dołu trudno go znaleźć. Jednak próbujemy. Pod urzędem gminy znajdujemy mapę i lokalizujemy, w którą stronę należy iść. Na początku nie jest źle :) dochodzimy do rozwidlenia dróg, na którym jest drogowskaz na górny kościół i informacja, że będzie za 500 m (kto powiedział, że trudno tam dotrzeć ;-) ). Idziemy, rozglądamy się dookoła i...lipa, przeszliśmy 500 m i nic...Nic to - jesteśmy w Rumunii - może tu mają inne poczucie odległości (w bardziej południowej Europie jest moim zdaniem inne poczucie czasu więc i inne poczucie odległości wcale by mnie nie zdziwiło i nie jest to żadna złośliwość ... ot urok poznawania nowych miejsc). Idziemy jeszcze jakiś kwadrans (czyli w sumie chyba przeszliśmy 1,5 km), mijamy mniej lub bardziej rozwalające się chaty (ta akurat z tych w lepszym stanie):

Obrazek

ale kościoła jak nie było, tak nie ma... Zaczyna siąpić, zrezygnowani zawracamy... tak ten kościół trudno odnaleźć ... poddajemy się...Wsiadamy do samochodu i jedziemy do Sapanty. Po drodze takie oto widoczki:
Obrazek

W tym miejscu moje małe przemyślenia nt. Maremureszu, które może nieco odbiegają od powszechnego zachwytu.
Podobało nam się (może bardziej mi niż mężowi - dla niego było za dużo tego samego). Drewniana zabudowa jest fantastyczna ale jeśli ktoś nie przepada za drewnem (albo nie w takich ilościach) to może poczuć znurzenie. Poza tym drewna i u nas dostatek - chyba większość południowych województw ma swoje szlaki architektury drewnianej(wiadomo - zagraniczne drewno ma swój urok i warto zobaczyć - ale my też mamy się czym pochwalić). Kościoły z zewnątrz są, moim zdaniem, powtarzalne jak również ich otoczenie - płotek, cmentarz... Plusem dla nas był kompletny brak turystów (faktem jest, że pogoda nie sprzyjała) - każdy obiekt zwiedzaliśmy sami. Szkoda jednak, że do kościołów nie da się wejść i są zamknięte na 4 spusty (a w środku podobno zazwyczaj jest ciekawie (i akurat wewnątrz każdy kościół jest inny - tak przynajmniej pisały przewodniki). Wielka szkoda bo chętnie zapłaciłabym parę leji za możliwość zwiedzania w środku (nawet za foto bym zapłaciła). Rzuciło nam się w oczy ogólne zaniedbanie (żeby nie powiedzieć syf) - w poszukiwaniu górnego kościoła w Budesti mieliśmy niezły slalom między końskimi i krowimi g..., że nie wspomnę o rurze z nieczystościami z gospodarstwa prosto do rynsztoka...Brak infrastruktury turystycznej w sensie jakaś miła knajpka, kawiarnia itp. - lubię przejść się po wiosce, usiąść gdzieś na miłą kawkę - pooglądać jak toczy się życie, coś zjeść - niestety nie było gdzie (a może słabo patrzyliśmy?). Wkradająca się tu i ówdzie niespójność architektoniczna - nowe budynki często są murowane a na starych drewnianych chatach często zamiast gontu zalega eternit albo blacha falista. Podejrzewam, że to kwestia kasy i tak jest taniej i łatwiej w utrzymaniu - szkoda, że "na górze" nikt nad tym nie myśli - nie wiem jakieś dotacje do tradycji czy cóś? Mam jednak nadzieję, że z Maramureszu uda się kiedyś zrobić taką turystyczną perełkę (dla mnie na razie to trochę zaśniedziałe srebro).

Po tej refleksji zapraszam do Sapanty. W Sapancie jak wiadomo jest cmentarz i to cmentarz wesoły (jest też drugi cmentarz - mniej wesoły i najwyższa na świecie drewniana wieża -; obie atrakcje odpuściliśmy). O cmentarzu wiele napisać się nie da za to można wiele pokazać - zapraszam:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spacer po cmentarzu zakończony. Wsiadamy do samochodu i jedziemy w kierunku granicy węgierskiej. To znak, że wakacje nieuchronnie się kończą...

Dojeżdżamy do Satu Mare i pierwszy raz gubimy się na poważnie. Satu Mare jak wiadomo leży tuż przy węgierskiej granicy i patrząc na mapę wydawałoby się, że przejazd będzie prosty. Jako że była godzina mniej więcej 14-15, do przejechania ledwo 135 km (i to w większości po zdecydowanie lepszych węgierskich drogach) mój mąż wyraził głośno nadzieję, że chyba jeszcze jakąś piwniczkę w Tokaju nawiedzi...o święta naiwności :roll: . Ale nie uprzedzajmy faktów. Jedziemy kierując się na oznaczenia "HU" albo "Petea". Wyjeżdżamy z miasta. Droga jak na międzynarodową trasę wiodącą do granicy trochę wąska i niezbyt równa ale trzyma się w rumuńskim standardzie więc nie wzbudza to w nas zaniepokojenia. Otuchy dodaje fakt, że za nami jedzie samochód na zagranicznych blachach (chyba holenderskich) - dedukujemy, że on też zmierza ku granicy. Pewne zaniepokojenie odczuwam kiedy mijamy jakiś drogowskaz, który być może mógłby się znaleźć na właściwej drodze ale wtedy powinien wskazywać nieco inny kierunek. Dzielę się moją obserwacją z kierowcą, który stwierdza że granica powinna być za około 2 km a jak nie będzie to zaczniemy się martwić. W tym miejscu w lusterkach zauważamy, że domniemany Holender zawraca. Za dwa kilometry owszem była ale jakaś wioska - odnajdujemy ją na mapie i dochodzimy do wniosku, że jak dalej pojedziemy w tym kierunku to raczej zbliżymy się do granicy ukraińskiej niż węgierskiej. Rzut oka na mapę - zawracamy i decydujemy, że jakimiś bocznymi drogami (bez dojeżdżania do Satu Mare) dojedziemy do granicy. Dość powiedzieć, że kierując się mapą i drogowskazami dojechaliśmy do miejscowości nomen omen Peles gdzie kontynuujemy podróż zgodnie ze znakami i kierunkiem geograficznym (gdzieś powinna być odbitka w lewo żeby dojechać do głównej drogi gdzie skręcimy w prawo) i dojeżdżamy do... pola kukurydzy :twisted: za tym polem na pewno są Węgry ale Karolinka to nie kombajn :wink: w lewo jest co prawda droga ale również wygląda na taką co się w kukurydzy kończy. Zawracamy jakoś w tej kukurydzy i wkurzeni postanawiamy wrócić do Satu Mare. Po drodze dajemy Rumunii ostatnią szansę i skręcamy w drogę, która wydaje się być właściwą (aczkolwiek na naszej mapie jej nie ma) i...jest hip, hip hura :!: ; dojeżdżamy do głównej drogi a stamtąd do granicy. Na wycieczkę po rumuńsko - węgierskim pograniczu tracimy jakieś 1,5h. O wizytowaniu piwniczek w Tokaju możemy zapomnieć. Próbowałam odtworzyć naszą drogę w GoogleMaps i wyszło mi coś takiego -

http://g.co/maps/3chtb

z tym, że: - z Lazari pojechaliśmy prosto na Peles (tą wąską szarą dróżką - ale asfaltowa) - tak kazały znaki, w Peles nie znaleźliśmy drogi w lewo i wylądowaliśmy w kukurydzy, wróciliśmy na drogę, którą przyjechaliśmy i daliśmy szansę drodze nr 194C (której na naszej mapie nie było). Próbuję Googla skłonić do takiego zapisu ale jest oporny i twierdzi, że tej szarej drogi nie ma (a jest i to w całkiem dobrym stanie).
I tu kończy się moja rumuńska droga ale dla porządku doprowadzę relację do końca czyli będzie coś niecoś o Węgrzech - kraju zazwyczaj tranzytowym - a szkoda bo całkiem ciekawym co sami właśnie odkryliśmy.

Przez Węgry jedzie się jako-tako, niestety w miejscowości Nyiregyhaza trafiamy na jakiś remont :twisted: tracimy prawie 45 min i w Tokaju jesteśmy po 19. Ze znalezieniem noclegu nie ma większego kłopotu, chociaż niektóre pensjonaty są już zamknięte na 4 spusty. Wyciągamy podróżne torby i idziemy na miasto coś zjeść. Jesteśmy głodni, masakrycznie głodni, nasz ostatni posiłek to były ciasteczka zakupione w sklepie w Budesti .... to był dawno, bardzo dawno. Nie bierzemy aparatu (potem będziemy żałować) ale nie mamy głowy do zdjęć - nasze myśli zaprząta jedna idea - JEŚĆ!! Byle szybciej. Na ryneczku lokalizujemy pizzerię - super :) . Z super robi się do kitu kiedy kelnerka pokazuje nam, że są czynni do 20 (jest 19.45) i już nas nie obsłużą ( :twisted: jak jestem głodna jestem bardzo :twisted: ). Jeszcze kilka takich niespodzianek i jesteśmy zdrowo wkurzeni. Ostatnia szansa to knajpy nad rzeką - jest jedna otwarta do 22 - uff. Zamawiamy, czekamy i dostajemy - już nie pamiętam co ale pamiętam, że ciepłe to nie było (raczej z gatunku lekko chłodne) - nie mamy siły czekać na wymianę - zjadamy, płacimy i uciekamy. Dopiero z napełnionymi żołądkami dostrzegamy, że Tokaj nocą jest piękny (zdecydowanie piękniejszy niż za dnia) - szkoda, że nie wzięliśmy aparatu :( .

CDN
kendzior
Odkrywca
Posty: 108
Dołączył(a): 18.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) kendzior » 19.10.2011 09:04

Ja przejeżdżając Rumunię przez dwa dni odniosłem wrażenie, że tam nic innego nie jeździ tylko tiry, tysiące tirów.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59462
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 19.10.2011 09:19

Aglaia napisał(a):Z relacji Kulki i Franza wiemy, że we wsi jest drugi tzw. górny kościół. Z relacji Franza wiemy również, że wjeżdżając do wsi od dołu trudno go znaleźć.

Wystarczy wyjechać za wieś główną drogą na południe i już go widać. Od dołu rzeczywiście nie jest to takie oczywiste.

Aglaia napisał(a):W tym miejscu moje małe przemyślenia nt. Maremureszu, które może nieco odbiegają od powszechnego zachwytu.

Naturalne, że każdy odbiera inaczej. U mnie może to upodobanie do drewna, a może ten sentyment, który nabyłem w dawnych latach, powodują, że drobne mankamenty mi nie przeszkadzają, a zachwyt nie ustaje. Pewnie, jeśli chodzi o czystość i porządek - witałbym z przyjemnością zmianę na lepsze. Ale kawiarni, hoteli, sklepików z pamiątkami - mnie osobiście na pewno tam nie brakuje. Wolę takie marmaroskie zadupie, niż blichtr.

Co do dachów - jasne, że tych drewnianych gontów nic nie przebije. A że mają często eternit, blachę - materiały tanie, trwałe, wygodne w użyciu. Dotacje na to? W Niemczech owszem, ale nie w Rumunii. Jeszcze długo nie...

Aglaia napisał(a):Mam jednak nadzieję, że z Maramureszu uda się kiedyś zrobić taką turystyczną perełkę (dla mnie na razie to trochę zaśniedziałe srebro).

Bardzo sobie cenię tę sniedź. Kiedyś pewnie to będzie błyszczeć. Zapewne będzie ładniejsze, ale... cieszę się, że mogłem zobaczyć Maramuresz taki, jaki jest jeszcze obecnie.

Pozdrawiam,
Wojtek
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13033
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 19.10.2011 09:28

kendzior napisał(a):Ja przejeżdżając Rumunię przez dwa dni odniosłem wrażenie, że tam nic innego nie jeździ tylko tiry, tysiące tirów.


Wszystko zależy, jakie drogi się wybiera :wink: . Moje wrażenie nieco inne - furmanki, furmanki, furmanki... a na nich dosłownie wszystko :D
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1635
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 19.10.2011 10:05

Franz napisał(a):
Aglaia napisał(a):Z relacji Kulki i Franza wiemy, że we wsi jest drugi tzw. górny kościół. Z relacji Franza wiemy również, że wjeżdżając do wsi od dołu trudno go znaleźć.

Wystarczy wyjechać za wieś główną drogą na południe i już go widać. Od dołu rzeczywiście nie jest to takie oczywiste.


My szliśmy na piechotę ale i tak się nie udało. Może z tego 500 m, które było na znaczku zabrakło jakiejś cyferki z przodu albo 0 z tyłu ;)...

Franz napisał(a):Naturalne, że każdy odbiera inaczej. U mnie może to upodobanie do drewna, a może ten sentyment, który nabyłem w dawnych latach, powodują, że drobne mankamenty mi nie przeszkadzają, a zachwyt nie ustaje. Pewnie, jeśli chodzi o czystość i porządek - witałbym z przyjemnością zmianę na lepsze. Ale kawiarni, hoteli, sklepików z pamiątkami - mnie osobiście na pewno tam nie brakuje. Wolę takie marmaroskie zadupie, niż blichtr..


Baza noclegowa jest akurat OK - chyba w każdej wiosce są jakieś kwatery. Ale jakiejś kawiarenki to mi jednak brakuje i ich obecność wcale nie musi od razu od razu trącić blichtrem - pamiętam takie miejsca w Portugalii - zadupie totalne, sami lokalsi, ale kawy napić się można :lol: .

Franz napisał(a):Bardzo sobie cenię tę sniedź. Kiedyś pewnie to będzie błyszczeć. Zapewne będzie ładniejsze, ale... cieszę się, że mogłem zobaczyć Maramuresz taki, jaki jest jeszcze obecnie.


Ja też się cieszę i każdemu polecam wizytę w tamtych stronach ale chciałabym zobaczyć jeszcze raz w nowej szacie :wink: .


dangol napisał(a):Wszystko zależy, jakie drogi się wybiera . Moje wrażenie nieco inne - furmanki, furmanki, furmanki... a na nich dosłownie wszystko


Ja to mam takie wrażenie niezależnie od drogi ;-)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59462
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 19.10.2011 10:26

Aglaia napisał(a):Ale jakiejś kawiarenki to mi jednak brakuje i ich obecność wcale nie musi od razu od razu trącić blichtrem - pamiętam takie miejsca w Portugalii - zadupie totalne, sami lokalsi, ale kawy napić się można :lol: .

No tak, u mnie jeszcze dochodzi inna kwestia. Sporadycznie tylko kawa w kawiarni smakowała mi równie dobrze, jak ta, którą sam sobie zaparzę. :lol: Na ogół jednak jej nie dorównuje. Dlatego wożę ze sobą wszystko, by móc sobie kawę wypić wszędzie. 8)

Opisałem nawet "Po obu stronach Pirenejów", jak nie przyjęliśmy zaproszenia do kawiarni, oferując w zamian kawę na świeżym powietrzu.

Pozdrawiam,
Wojtek
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1635
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 19.10.2011 10:38

Franz napisał(a):No tak, u mnie jeszcze dochodzi inna kwestia. Sporadycznie tylko kawa w kawiarni smakowała mi równie dobrze, jak ta, którą sam sobie zaparzę. :lol: Na ogół jednak jej nie dorównuje. Dlatego wożę ze sobą wszystko, by móc sobie kawę wypić wszędzie. 8)

Opisałem nawet "Po obu stronach Pirenejów", jak nie przyjęliśmy zaproszenia do kawiarni, oferując w zamian kawę na świeżym powietrzu.

Pozdrawiam,
Wojtek


Jestem maniakiem espresso a nasz ekspres ciśnieniowy za duże gabaryty ma na taką podróż :wink: . Dlatego nasz rytuał to espresso w miłym miejscu (najlepiej przed południem - często od tego zaczynamy zwiedzanie :) ). Najlepiej w tym zakresie spisała się Portugalia (kawa lepsza niż w Włoszech co nas mocno zdziwiło). Jak widać każdy ma swoje buty, swoją drogę i nawet swój sposób na kawę - fajne to :) .
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 19.10.2011 10:47

Jak strasznie jesteśmy uwiązani do cywilizacji :wink:
A nie lepiej zrezygnować z nalewek kawowych. Czyż na łonie natury nie jest zdrowiej po prostu napić się wody :wink:
My nie mamy takiego problemu w ogóle nie pijemy kawy a i latem rzadko się zdarza nam picie herbaty, za gorący napój. Tylko woda z sokiem lub z gazem.


Rumunia jest piękna w swoim "zacofaniu".

Wielokrotnie to już pisałam - myśmy się tam znaleźli przez naderwany paznokieć na wielkim palcu u nogi. Stało się to na kilka dni przed wyjazdem w doskonale przygotowanym planie zdobywania kolejnych szczytów gdzieś w Bułgarii, Bośni i Hercegowinie. I zamiast w góry wyruszyliśmy z relacją PAP-a i przewodnikiem pożyczonym od kolegi w kierunku Rumunii. To właśnie Rumunia stała się największym jak do tej pory zaskoczeniem między tym co wiedzieliśmy wcześniej na jej temat a tym czym nas na miejscu zadziwiła na plus.
I spędziliśmy tam z szeroko otwartymi oczami ponad 3 tygodnie naszych urlopów.

Bardzo dużo nam się w Rumunii podobało o czym kulka w relacjach napisał. Ja mogłabym usiąść gdzieś w środku maramureskiej wsi na drewnianej ławeczce na jakiś czas i poczekać na wracających ludzi z widłami albo zanurzyć się w stogu siana na łące. Ale tyle mieliśmy jeszcze do zobaczenia :D
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1635
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 19.10.2011 12:41

Lidia K napisał(a):Jak strasznie jesteśmy uwiązani do cywilizacji :wink:


Jeśli chodzi o cywilizację to najbardziej jestem uwiązana do do kibelka i bieżącej wody. Reszty mi nie trzeba i przeżyję bez. Co wśród moich znajomych, przywiązanych do "ol inkluzif" i tak stawia mnie w awangardzie :wink: .

Lidia K napisał(a):A nie lepiej zrezygnować z nalewek kawowych. Czyż na łonie natury nie jest zdrowiej po prostu napić się wody :wink:
My nie mamy takiego problemu w ogóle nie pijemy kawy a i latem rzadko się zdarza nam picie herbaty, za gorący napój. Tylko woda z sokiem lub z gazem.


Lubię poznawać dany kraj również przez jego zaplecze gastronomiczne. W niektórych krajach miałam wrażenie, że lokalna knajpka jest centrum życia miejscowej społeczności. Fajnie jest czasem w nie wsiąknąć, nawet jeśli nic nie rozumie się z prowadzonych rozmów. Faktem jest, że Rumunia rajem dla kawoszy nie jest ale ma inne zalety, które brak dobrej kawy wynagradzały.

Lidia K napisał(a):Ja mogłabym usiąść gdzieś w środku maramureskiej wsi na drewnianej ławeczce na jakiś czas i poczekać na wracających ludzi z widłami albo zanurzyć się w stogu siana na łące.


Stóg siana i chłopa z widłami to ja mam za płotem więc zagraniczny wielkiego wrażenia na mnie nie robi :wink: . Co nie oznacza, że ten maramureski mi się nie podobał :) .
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rumunia - România


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Rumunia moją drogą - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone