Odniosę się jeszcze do kwestii zapóźnienia cywilizacyjnego i infrastrukturalnego. Wg mnie, jeśli chodzi o drogi, to stan jest identyczny, jak w Polsce jakieś trzy lata temu. Miejscami gorszy: drogi ostatniej kategorii do dalszych wiosek składają się z nielicznych dziur asfaltu. Miejscami lepszy: w centrach miast nie ma falistego asfaltu, jak w polskich. Drogowcy obu krajów mają identyczny problem z dopasowaniem studzienek kanalizacyjnych do poziomu asfaltu. Wszędzie trwają remonty i budowa nowych dróg, więc powinno być coraz lepiej.
W ruchu bardzo przeszkadzają tiry, które potrafią spowodować godzinny korek na jednym z licznych podjazdów pod górę, pomimo, że przeważnie w takich miejscach są dwa pasy. Nawet jak jest płasko, układ komunikacyjny w wielu miasteczkach (rondo, na którym krzyżują się dwie lub trzy wąskie, ale mocno oblegane ze względu na brak alternatywy trasy) również może powodować godzinne korki. Osobny temat to koszmar obwodnicy Bukaresztu. Kultura jazdy jest podobna, jak w Polsce, czyli totalne lekceważenie ograniczeń prędkości, spychanie z drogi jadących przepisowo, namiętne wyprzedzanie na trzeciego, niechętne przepuszczanie pieszych na pasach. Z tym, że kierowcy trochę bardziej uprzejmi.
Rzeczywiście, wszędzie walają się plastykowe butelki i inne śmieci, zupełnie, jak w Polsce, a nawet jeszcze gorzej.
Starsze są autobusy, tramwaje i pociągi, z tym, że tych ostatnich jeździ znacznie więcej, niż w Polsce.
Rolnictwo indywidualne rzeczywiście polega jeszcze na napędzie konnym (oraz oślim), w ogóle wsie wyglądają jak w Polsce przed 10 czy nawet 20 laty, i to jest jedyny element, w którym Rumuni są mocno za nami.
Z cygańskimi żebrakami spotkałem się wszystkiego dwa razy, a w pierwszym przypadku dzieciaki raczej próbowały sprzedać zerwane przez siebie jagody, niż żebrać.